Wróćmy do głównego nurtu pytania postawionego przez MIKO.
O JOTach zrobiło się głośno przy okazji pomysłu kategoryzacji. Choć praktycznie w każdej działającej jednostce taki pododdział działał od wielu lat, zgodnie z wymogami statutu, dla wielu, szczególnie młodych kolegów JOTy jawiły się jako nowość, co mnie szczególnie dziwiło.
Kazano więc nam powołać coś, co już istniało od momentu powołania stowarzyszenia, jakby ktoś dopiero w XXI wieku wpadł na pomysł aby Ochotnicze Straże Pożarne wykorzystać czynnie do ochrony p.poż. Co więcej, ktoś wpadł na genialny pomysł, że pracą JOTu będzie kierował naczelnik przy pomocy dowódców niższego szczebla ... itd., itp.
Nowością była natomiast kategoryzacja, której zasadności do dzisiaj pojąć nie mogę i nikt nie potrafi mi sensownie wytłumaczyć, czemu ma służyć i jakie jest tego wymierne przełożenie na skuteczność działań ratowniczo gaśniczych, mobilność, sytuację finansową itp.
Śmiało więc, mogę dziś kolegom, którzy nie wypełnili jeszcze uchwały ZG powiedzieć, że nic się nie zmieniło i nic się nie zmieni. Rewolucji żadnej nie będzie.
Może jedynym pozytywnym efektem, przy okazji dyskusji na temat JOTu, jest uświadomienie lokalnym strażackim działaczom, że rdzeniem stowarzyszenia jest właśnie pododdział operacyjno techniczny, na który powinni wszyscy wspólnie pracować. No i może jeszcze szumne zapowiedzi, że może w przyszłości udokumentowane członkostwo w JOTcie może przynieść kokosy w formie dodatku do emerytury, co jest raczej tak mało realne, jak to, ze organy władzy zaczną służyć ludziom a nie sobie.
A'propos poruszanego problemu inwalidztwa. Mamy w swoich szeregach młodego człowieka z problemami kardiologicznymi. Jest zwyczajnym członkiem OSP, upoważnionym do noszenia munduru i korzystania z wszystkich praw wynikających z bycia członkiem stowarzyszenia nie jest natomiast członkiem JOTu i w związku z tym nie bierze udziału w akcjach ratowniczych . Nie stoi za to nic na przeszkodzie, aby taki człowiek brał udział w pracach remontowych w jednostce, obsłudze sprzętu, z czego z radością i skwapliwie korzysta. Miło jest też nieraz wrócić z akcji i poczuć świeżo zaparzoną kawę. W dowód uznania jako jedyny członek OSP nie należący do JOTu otrzymał mundur koszarowy, z czego cieszył się jak dziecko. Choć to tylko taka namiastka – poczuł się w końcu pełnoprawnym i prawdziwym strażakiem.