strazak.pl Ratowniczy Bank Wiedzy

Służba => Gorące dyskusje strażaków => Wątek zaczęty przez: Witold w Styczeń 27, 2004, 14:05:00

Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Styczeń 27, 2004, 14:05:00
Czołem Strażacy!

Uważni czytalenicy forum wiedzą, co ja rozumię pod pojęciem Grupy Szybkiego Reagowania (patrz dyskusja: Grupy Szybkiego Reagowania (http://www.strazak.pl/forum/index.php?act=ST&f=9&t=40)). Generalnie chodzi o to, by na miejscu akcji stworzyć specjalną grupę, której jedynym zadaniem będzie... ratowanie strażaków znajdujących się w niebezpieczeństwie. Grupa taka tym się różni od odwodu taktycznego, że nie "stoi pod płotem", tylko aktywnie przygotowuje się na taką ewetualność: zakłada aparaty, przygotowuje odpowiedni sprzęt, prowadzi rozpoznanie, nasłuchuje korespondencji radiowej - tak, by w razie wazwania pomocy przez któregoś ze strażaków pracujących wewnątrz, móc bezzwłocznie udać się temu strażakowi na ratunek. Niezbędne jest tutaj ćwiczenie technik szybkiego reagowania - istnieje zasadnicza różnica pomiędzy ratowaniem osób cywilnych a strażaków.

Otóż, polecam Wam artykuł-komentarz Jamesa Crawforda  nt. podejścia strażaków to tych właśnie spraw, pt. "Ratowanie Strażaków: Odpowiedzielność czy Choroba?". James Crawford jest amerykańskim strażakiem, jak również instruktorem szybkiego reagowania (patrz: www.rapidintervention.com (http://www.rapidintervention.com)). Link do tego artykułu (w tłumaczeniu na język polski - ma się rozumieć), oraz strony na której można pobrać jeszcze kilka innych ciekawych artykułów, znajduje się u dołu tego posta. Pamiętać należy, że komentarz ten osadzony jest w trochę innych realiach - o ile u nas grup takich poporstu nie ma, o tyle a USA są, co nie znaczy, że każdy strażak docenia potrzebę ich organizowania i ćwiczenia.

To co chciałbym Wam przekazać, i pod czym podpisuję się obiema rękami, to przesłanie jakie autor kieruje do strażaków sądzących, że całe te grupy szybkiego reagowania są niepotrzebne, nieefektywne i/lub nie da się czegoś takiego zrobić. Odpowiedź na pytanie, co strażacy tacy powinni zrobić, zawarta jest właśnie w nim. Nie wątpię, że mogę się tutaj w pewien sposób narazić, ale pal sześć! Niech i tak będzie -  przynajmniej będę miał czytste sumienie, że próbowałem, a poza tym jestem przekonany, że nie ja jeden uznaję potrzebę zakładania i praktykowania tych grup.

I jeszcze jedna sprawa na koniec i tak długieo posta. Postanowiłem nie być gołosłowny i poprzestawać na tłumaczeniach. Założyłem Eksperymentalną Grupę Szybkiego Reagowania przy OSP Przyszowice (k. Gliwic, woj. Śląskie). Celem naszym nie jest oczywiście praktykowanie tego wszystkiego w akcjach - gdybym teraz zadzwonił na PSK i powiedział, żeby brali nas do akcji, a my w razie czego będziemy ich ratować - najzwyczajniej by mnie wyśmiali i mieli przy tym rację.  To co chcemy robić, to opracowywanie technik szybkiego reagowania (w oparciu o doświadczenia zachodnie),  ćwiczenie tych technik oraz, co najważniejsze, propagowanie ich na wszelkie możliwe sposoby (to forum to jeden ze sposobów). Niewątpliwie napiszemy też własne artykuły (ze zdjęciami itp.). Nie ukrywam też, że wszelkie propozycje współpracy są mile widziane. Pierwsze ćwiczenia grupy planujemy na koniec lutego/początek marca - termin może odległy, ale zamiast słomianego zapału wolimy konsekwencję - nawet, jeśli trochę trzeba będzie poczekać. Na razie jest nasz trzech ochotników i jeden zawodowiec/ochotnik.

pozdrawiam, odsyłam do lektury i czekam na ciosy... :)

Witek

PS. Specjalnie piszę to w dziale Gorące Dyskusje, bo nie chodzi tu o konkrety, tylko o samo podejście do sprawy...
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: marcinfire w Styczeń 29, 2004, 22:44:00
Witam!!!
Fakt jest taki iż....... Grupa szybkiego reagowania to bardzo dobry pomysł, tym bardziej, iż obsady wozów przy czymś "większym" mają wystarczająco pełne ręce roboty, odczułem to wiele razy na własnym tyłku.....
Widziałem, niestety tylko na filmach jak coś takiego funkcjonuje, wzorem może być tu tzw. RESCUE ONE w amerykańskiej straży, straż mają moim jakże skromnym zdaniem dobrze zorganizowaną, a wiem to z relacji człowieka któryś mnie szkolił, na jednym z kolejnych w mojej karierze strażackiej kursów.

pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Styczeń 30, 2004, 15:51:13
plan może i dobry ale są braki w tzw siłach :) CHodzi o to że największe zagrożenie jest w pierwszej fazie akcji .. a w tedy jest zazwyczaj tylko jeden zastęp który się nie nudzi. U mnie w mieście max mogą być trzy zastępy a wtedy można coś wymyśleć ale wtedy jest już generalnie po akcji :) a gdy akcja jest długotrwała to ryzyko można minimalizować. skróty myślowe.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: SeniorSiara w Styczeń 30, 2004, 23:55:54
Przepraszam że wtrące poza tematem, ale ogarnęła mnie ogromna radość, że jest ktoś z mojego miasta( a i podejżewam że to sąsiad).
Seba- proszę o kontakt 6236942, lub na PW, albo jacwojc@wp.pl.

PS Jeżeli moderator bedzie tak uprzejmy to niech ten mój post usunie za 3 dni.Dzięki i jeszcze raz przepraszam.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 01, 2004, 19:47:21
Cześć!
Cytuj
plan może i dobry ale są braki w tzw siłach  Chodzi o to że największe zagrożenie jest w pierwszej fazie akcji ..
Ale to nie znaczy, że później to zagrożenie maleje do zera, otóż:
1) podatność konstrukcji budynku na zawalenie ciągle wzrasta i największa jest podczas końcowych faz działań gaśniczych , tzn. podczas dogaszania. Patrz wypadek śmiertelny w Brzezinach - nie znam szczegółów (w jakiej fazie pożaru to było), i może w tym przypadku nic taka grupa by nie pomogła (chyba, że były problemy z wyciągnięciem poszkodowanego srażaka), ale z łatwością można wyobrazić sobie sytuację, w której strażak zostaje przywalony konstrukcją budynku po zawaleniu a na dodatek następuje intensyfikacja dogaszanego już pożaru (lub intensyfikacja pożaru jeszcze nie opanowanego). W takim przypadku dobrze wyszkolona i niezmęczona grupa szybkiego reagowania może oznaczać różnicę pomiędzy życiem a śmiercią.
2) moment krytyczny ma miejsce ok. 20-30 min po rozpoczęciu wewnętrznych działań gaśniczych - w aparatach kończy się powietrze. Mogę Was zasypać raportami z wypadków śmiertelnych, w których strażacy gubili się, nie byli w stanie znaleźć wyjścia, komunikowali się z dowódcą, mówili o swoim problemie... i ginęli po wyczerpaniu się zapasów powietrza (zainteresowanym mogę przesłać kilka raportów - niestety w języku angielskim). Jeśli wprowadzimy zasadę, że do każdego pożaru wewnętrznego, w momencie wysłania pierwszych zastępów na miejsce, równocześnie wysłany zostanie dodatkowy wóz gaśniczy jako grupa szybkiego reagowania (np. drugi gaśniczy wyjazdowy z obsadą min. 1+3 z sąsiedniej jednostki), to nawet jeśli  dojedzie na miejsce z opóźnieniem - spełni swoje zadanie. Jestem przekonany, że gdyby taka zasada zastosowana została w Jelczu-Laskowicach to Ci dwaj strażacy by przeżyli.
Ponadto, w razie konieczności ratowania strażaka, ostatnią rzeczą jaką chcemy żeby się stała, to strażacy porzucający prądownice i śpieszący koledze na pomoc - pożar robi co chce, rozprzestrzenia się bez przeszkód i w efekcie, zamiast jednego poszkodowanego mamy kilka trupów!

No i oczywiście, chyba wszystkie procedury operacyjne jakie czytałem dodają, że w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia (cywilów), w pierwszych momentach akcji można nie tworzyć grupy szybkiego reagowania. Byleby za wczasu wezwać dodatkowe siły, by w razie kłopotów pomoc nie przybyła za późno.

Z drugiej strony postawienie kilku strażaków przed palącym się budynkiem i nazwanie ich grupą szybkiego reagowania nic nie zmienia! Kluczowe znaczenie ma wyszkolenie ukierunkowane na ratowanie strażaków! Z tego co znalazłem w sieci (na stronach amerykańskich), na szkolenie takie wystarczy 3-4 dni!! To przecież jesteśmy w stanie wykonać nawet w tym kraju! Tyle, że umiejętności takie trzeba regularnie ćwiczyć oraz muszą być przygotowane plany działania na ewentualność ratowania kolegów - nie można tego zostawić improwizacji.
A jeśli mamy problemy z ilością sił (a bez wątpienia mamy) to tym bardziej każdy strażak powinien być przeszkolony w tym zakresie i tym większy nacisk powinien być kładziony na umiejętność pomocy kolegom w kłopotach!

Zdaję sobie sprawę, żę sprawa jest na tyle nieznana w tym kraju, że wiele osób poczuje wątpliwości czy to wszystko ma sens. Ja pewnie jestem tym aż nazbyt rozentuzjazmowany, ale jeśli kiedyś udałoby się uratować choć jednego strażaka... to chyba warto się tym zająć - może będzie choć o jeden taki przypadek jak niedawno w Brzezinach mniej! Naszych realiów nie zmienimy w jeden dzień, ale cos trzeba z tym fantem robić!!
Za wszystkie uwagi krytyczne będę niezmiernie wdzięczny.

pozdrawiam Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Luty 02, 2004, 15:00:09
Wszystko się zgadza z tą różnicą że piszesz (do Witolda) że wysyłasz jednostki w stosunku 1 + 3 sąsiednie ale jak nie ma 3 sąsiednich?. Mieszkam i pracuje w Gorzowie Wlkp u nas i tak jest ok mamy dwie jednostki czyli 3 faktyczne zastępy. Nie wiem ile jest jednostek w Jelczu ale podejżewam że jedna. NIe neguję że pomysł jest dobry tylko nie potrafię tego przełożyć na stan faktyczny w moim mieście a co jeżeli pożar jest w malutkim miejscu i pierwsze jest OSP z 2 aparatami na wozie? Przecież w terenie to nie jest odosobniony przypadek. Jak byłem w SGSP i jeździłem trochę z JRG 9 to faktycznie pracowaliśmy w ten sposób co opisujesz ale tam było 3 a na 5 zastępów i było ok.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 02, 2004, 15:57:43
Cześć Seba! Nie do końca rozumiem, co myślisz pisząc "wysyłasz jednostki w stosunku 1+3"? Ja miałem na myśli, że jeśli jedna jednostka jedzie do pożaru wewnętrznego (rozumiem, że standardowo wysyła się dwa wozy gaśnicze) to z drugiej wysyła się tylko jeden wóz z obsadą 4 ludzi (kierowca + trzech strażaków).

Ale mimo to, ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie mieszkamy w Ameryce, że nasze realia są trochę (!) inne, i że nie zawsze możemy pozwolić sobie na wysłanie dodatkowego wozu jako grupę szybkiego reagowania (choć uważam, że jeśli tylko się da to powinno się to robić). Natomiast mając problemy z obsadą i ilością zastępów jakie możemy wysłać do akcji, tym bardziej powinniśmy uczyć się metod ratowania strażaków, nie sądzisz? Do tego nie potrzeba ani zwiększonej obsady, ani dodatkowych dysponowanych wozów.

Jeśli mógłbym prosić Cię o szczerą odpowiedź na następujące pytanie. Jest akcja, pali się np. magazyn i po jakimś czasie okazuje się, że jeden strażak się zgubił i wzywa pomocy, albo inny strażak usłyszał gdzieś alarm sygnalizatora bezruchu. Powiedz mi Seba, ale szczerze, co zrobi przeciętny dowódca albo jego ludzie, gdy zaistnieje taka sytuacja. Czy poprostu wyśle dwóch ludzi żeby go wyciągnęli, czy każe im wziąść dodatkowy aparat oddechowy, by strażakowi który ma kłopoty podłączyć świerzą butlę? Czy może jeszcze wchodząc do tego budynku (zakładam pełne zadymienie) zaczną rozwijać za sobą linę poszukiwawczą, żeby łatwiej można było trafić później do wyjścia? Nie jestem zawodowcem tylko ochotnikiem, ale znając wielu zawodowców i przyjęte w tym kraju zasady, sądzę, że tylko wybitny dowódca (nie obrażając pozostałych) zatroszczy się, żeby strażacy-ratownicy wzięli ten dodatkowy aparat i linę poszukiwawczą. A jeśli poprostu tych dwóch wejdzie (bez tego sprzętu), i zacznie szukać, to ja twierdzę, że zanim go znajdą i wyciągną to prawie na pewno temu poszkodowanego zabraknie powietrza. Jeśli poszkodowany jest na dodatek przywalony, to już na pewno nie zdołają go sami wyciągnąć... a jak wyjdą i wrócą (oni lub ktoś inny), to wyciągną już tylko ciało!
Z kolei, żeby tak zrobili (prawie wszyscy - poza nieudacznikiami - bo tacy zawsze się znajdą, choć pewnie są w znakomitej mniejszości), to koniecznie trzeba taki scenariusz ćwiczyć, nie sądzisz? Zaś ćwiczyć to nie znaczy odwalić, tylko przećwiczyć to w warunkach możliwie zbliżonych do rzeczywistych - czyli zerowa widoczność (zakryte maski aparatów) i w grupie. Do tego nie potrzeba ani komory dymowej, ani specjalistycznego sprzętu - to mozna nawet w remizie zorganizować, albo jeszcze lepiej w dowolnym np. opuszczonym budynku. I ja jestem o tym przekonany.  :)

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Luty 04, 2004, 11:59:40
Cześć Witold! 1+3 oznacza w moim rozumowaniu 2 zastępy z JRG rejonu i 3 zastępy z rejonów sąsiadujących. Szczerze odpowiem na pytanie. Nigdy nie wpuściłem samego ratownika do pożaru wewnętrznego (zawsze idzie dwóch) mają linię ( jeżeli jej nie wypuszczą z rąk to się nie zgubią!) Jeżeli mają przeszukać pomieszczenie trzymają się maksymalnie blisko linii i utrzymują ze sobą kontakt ( dobre ćwiczenie dla 2 strażaków! wpuścić ich do piwnicy z zaklejonymi szybkami masek, gdzie chowa się manekina, jak opanują konmunikację między sobą i operowanie linią żeby się nie zaplątać to w życiu sobie poradzą). Po drugie jeżeli gwiżdze aparat to obaj po linii wychodzą z pomieszczenia i wchodza następni. Po trzecie jeżeli tam coś wybuchnie, zawali się albo bóg wie co się stanie to to mamy problem. Zawsze zostawiam jednego ludka w aparacie przy wejściu do budynku na wszelką ewentualność ale 3-4 stażaków to nie wyczaruję. Przykład. Pali się mieszkanie na ostatnim (załużmy 3 piętrze kamienicy). Na miejscu 3 samochody (GBA 0,7/20 , GCBA 5/24, SD - 37 taki mam zestaw u siebie) Ludzi 3 kierowców + 8 strażaków. Kierowcy wiadomo co robią. Dalej 2 idzie na górę w aparatach, 2 buduje linie zasilającą i natarcie na drabinę, 1 do kosza, 1 szef wiadomo co robi :). zostaje dwóch i oni są na początku od wszystkiego pomogą się ubrać, podprowadzą linię, zabezpieczą teren itd. Jak się uwiną to łapią aparat i czekają pod drzwiami.  A no i jeszcze jedno jak ci pierwsi wyciągną kogoś z mieszkania to tych 2 "wolnych" już ma zajęcie, no ale są ci od budowania linii i jak nie mają już zadań to się ich wykorzysta. Wiem że upraszczam i spłycam ale piszę ogólnie jeżeli chcesz to chętnie z tobą podyskutuję czy to jest dobrze czy źle. Lubię takie akademickie dyskusje. A i jeszcze jedno na koniec nadal uważam że fajnie mieć grupę szybkiego reagowania, ale równie fajnie mieć kamerę termowizyjną, system piany sprężonej, nowoczesny sprzęt ochrony osobistej, drabinę z łamanym przesłem ale bez nich też da się skutecznie żyć. A wypadki były są i będą niestety. Ja jestem za duż ilością ćwiczeń i rozwinięć (piwnice, komory dymowe, rozgorzeniowe) wyrabiające w ratownikach odruchy i zachowania otwieranie pomieszczeń, okien poruszanie się w zadymieniu oriętacja, komunikacja, transport poszkodowanych i sprzętu. To mogę mieć u siebie w JRG no może poza komorą dymową. Wierzę że to zapewni powodzenie w działaniach.
Pozdrawiam Cię no i wszystkich pozostałych.    
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 10, 2004, 11:13:07
Cześć Seba (i sorry, za tak opóźnioną odpowiedź)!

Napisałeś:
Cytuj
Nigdy nie wpuściłem samego ratownika do pożaru wewnętrznego (zawsze idzie dwóch) mają linię ( jeżeli jej nie wypuszczą z rąk to się nie zgubią!) Jeżeli mają przeszukać pomieszczenie trzymają się maksymalnie blisko linii i utrzymują ze sobą kontakt
Oczywistym jest że strażacy nigdy nie wchodzą pojedyńczo. Ale moje pytanie jest takie: czy zawsze wchodzą z linią (zorumiem, że chodzi o linię gaśńiczą)? Jeśli mają do przeszukania pomieszczenia zadymione w poszukiwaniu osób uwięzionych (np. powyżej piętra objętego pożarem) to też w każdym przypadku mają linię gaśniczą? Wydaje mi się że nie. Ponadto napisałeś, że jeżeli linii tej nie wypuszczą z rąk, to się nie zgubią. Zasada, by nie wypuszczać linii gaśniczej z rąk jest jak najbardziej słuszna, ale przecież nie możesz zagwaranotwać, że zawsze Twoi strażacy będą zgodnie z nią postępować. Zmierzam do tego, że co innego zasady wg. których strażacy powinni działać (jakkolwiek słuszne), a drugą sprawą to, czy faktycznie zasady te są zawsze stosowane i czy stosowane są absolutnie zawsze. Trzeba więc wziąść pod uwagę możliwość, że zasady te zostaną naruszone.
Czytając raporty z akcji w których ginęli strażacy, bardzo często okazuje się, że ofiara "zagubiła się". Polecam dwa z nich:
Raport #1 (pdf, 2,9 MB) (http://terminator.ia.polsl.gliwice.pl/dydaktyka/virtual/ms/REPORT.PDF) - zginął jeden strażak.
Raport #2 (pdf, 2,1 MB) (http://terminator.ia.polsl.gliwice.pl/dydaktyka/virtual/ms/FACE9947.PDF) - zginęło sześciu strażaków.

W pierwszym przypadku zastęp działający wewnątrz budynku (supermarket) wycofywał się z powodu niskiego poziomu powietrza (dokładnie tak jak napisałeś - wszyscy się wycofywali, gdy jednemu strażakowi włączył się gwizdek aparatu). Tylko że jeden z nich odłączył się od grupy i zgubił się. Wzywał pomocy, pomoc tą wysłano, pierwsza grupa go ratująca dotarła do niego, pokazała mu w którym kierunku ma się udać. Zrobił to, ale był już w takim stanie, że znów się zgubił. Konicem końców jeszcze kilka grup go szukało, doszło też do tego, że trzeba było ratować strażaków idących mu na pomoc, a jego samego wyciągnięto po ok. godzinie...już nie żył.

W drugim przypadku chodziło właśnie o przeszukiwanie pięter nad pożarem (6-cio piętrowy opuszczony magazyn - pożar na drugim piętrze). Jedna rota zgubiła się na 5-tym piętrze - nie mogła znaleźć wyjścia. Wezwała pomocy - następna rota poszła ich szukać (bez lin poszukiwawczych)...i też się zgubiła. Weszła jeszcze jedna rota (pomijając dowódcę)...i też nie wyszła. Rezultat - 6 strażaków nie wróciło z tej akcji.

Te dwa przypadki (mogę podać więcej) pokazują jak ważne jest odpowiednie przygotowanie strażaków do roli ratowania ratowników. Nie wystarczy postwić kilku przed budynkiem i powiedzieć im, że są grupą szybkiego reagowania. Konieczne jest szkolenie ukierunkowane właśnie na ratowanie strażaków.

No ale nie odpowiedziałeś Seba na moje pytanie (choć może niezbyt precyzyjnie je zadałwem). A brzmi ono tak: Co zrobi dowódca (jakie wyda rozkazy), lub co zrobią koledzy strażaka w przypadku np. zagubienia czy zaklinowania tego strażaka wewnątrz budynku objętego pożarem (w strefie zadymionej - zagubiony strażak ma oczywiście aparat  w którym działa już od ok. 20-25 minut) - chodzi o to, co zrobi statystyczna sekcja JRG w naszym kraju, a nie o to co Ty zrobiłbyś w takiej sytuacji:
a) wyśle dwóch ludzi w aparatach by go znaleźli i wyciągnęli.
b ) to co w a) oraz dodatkowo wezmie dodatkowy aparat by strażakowi uwięzionemu dostarczyć świerze źródło powietrza.
c) to co w b ) oraz dodatkowo będzie rozciągała linę poszukiwawczą (linkę strażacką) od miejsca wejścia do strefy zadymionej (wejścia do budynku) by bez problemu znaleźć wyjście.

pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością czekam na odpowiedź (chciałem napisać więcej ale zostawię sobie na następny post - ten i tak jest już długi :) )...
Witek

PS. Postaram się w ciągu kilklu dni odpowiedzieć na Twój post w temacie pt. "Uwolnić fantazję". Jeśli nie masz nic przeciwko, to podam jakiś (niebanalny mam nadzieję) scenariusz ćwiczeń polagający właśnie na ratowaniu strażaka...
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Luty 11, 2004, 11:51:58
Cześć Witek ! Już myślałem że się tu nie odezwiesz :) a tu niespodzianka. Podam ci przykład jak my to robimy. Zadymione piętro biurowca. Bardzo zadymione. Wszystkie pomieszczenia otwarte nic nie trzeba wywarzać wszędzie mogą być ludzie. Obiekty mieszkalne i biurowe charakteryzują się zazwyczaj jednym długim korytarzem  z którego wchodzi się do pomieszczeń i dużą ilością okien. Idzie sobie ekipa w aparatach ciągnie linię, patrza drzwi, trzeba wejść i poszukać. Otwierają, poczekają za ścianą czy coś nie huknie (wiadomo rozgożenie), nie hukło wchodzą tu się nie pali, jest dym kładą linię kawałek wciągniętą do pomieszczenia i na kolanach zasuwają po pomieszczeniu, nic nie znaleźli wracają łapią linię i idą dalej korytarzem itd. zlokalizują pożar, znajdą kogoś, zrobią co trzeba i wrócą po linii do wyjścia. Obiekty magazynowe i hale produkcyjne. No i tu jest problem. Obciążenie ogniowe jest tak wielkie że pożar rozprzestrzenia się błyskawicznie. Ciężko tam wejść, a co dopiero szukać żywych. Ale cóż taka robota. Idą i tam nie puszczą linii NIGDY bo tam naprawde można się zgubić. W tego typu obiektach łatwiej jest jednak pilnować się linii bo wiadomo przestrzenie są większe. Ale dobrze dam Ci odpowiedz. Zgubił się człowiek. Kur..a ! Były niedawno aparaty ucieczkowe na taką okazję, szkoda że je wycofali. Ja taką rotę opasał bym jednak znienawidzoną linką ratowniczą i pognał co sił do środka, mieli by znaleść gości i rura z powrotem. Załóżmy że wzieli aparat i co dalej. Znaleźli gościa i ciągną go i kolejny aparat? a facet wymaga natychmiastowej pomocy! Jak znajdziesz ofiarę w środku pożaru to też ją ubierasz w aparat, nomex i hełm? nie łapiesz i uciekasz z nim co sił w nogach! i tam mu pomagasz. Pożar o jakim ty mówiez to jakaś katastrofa wszędzie płomienie, wszędzie dym, w każdym miejscu o takim samym natężeniu. Takie akcje się nie zdażają a jak się  zdażą to i tak tam nie wejdziesz. W typowym pożarze mieszkań, domów, biur (za wyjątkiem przemysłu) pożar nie zdąży się rozwinąć do takich rozmiarów jeżeli podejmiesz odpowiednie kroki od momentu przybycia na miejsce akcji. Pozdrawiam i czekam na odpowiedz w obu postach.    
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: czerwonypies w Luty 11, 2004, 22:40:51
Zastanawiam się panowie co z tą linką? Czy w przytoczonych sytuacjach ma ona rację bytu? Czy w markecie to uzasadnione? Czy w biurowcu też? Nie jestem przekonany. Za to mam trochę argumentów przeciwko. Nie z założenia tylko z doświadczenia. Dlatego najpierw pytam o waszą opinię.
pozdro
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 12, 2004, 09:45:07
Cytuj
Zastanawiam się panowie co z tą linką? Czy w przytoczonych sytuacjach ma ona rację bytu? Czy w markecie to uzasadnione? Czy w biurowcu też? Nie jestem przekonany.
No więc ja powiem tak (zaznaczam, żę niestety nie z doświadczenia a z przemyśleń i lektury):
Jeśli wejdzie grupa strażaków, czy to do biurowca, czy to do marketu z zadaniem odnalezienia zagubionego strażaka, to MUSI zastosować linkę - to piszę "z lektury" - przytoczony Raport#2. Jeśli nie zastosuje to reyzykuje tym, że sama się zgubi (w końcu jednemu już to się udało - idą po niego). A (to wydaje mi się oczywiste) zarówno markety jak i biurowce mogą mieć nieprzewidywalne rozmieszczenie regałów (markety) albo podział dużych wnętrz (biura - jedna wielka hala, w wydzielonymi za pomocą "parawaów" stanowiskami pracy).
Ale tu od razu muszę dodać, że absolutnie nie w sposób jaki uczono mnie na kursach, tzn. że strażaka wchodzącego przypina się do linki, zaś na zewnątrz strefy zadymionej stoi inny strażak, który popuszcza lub wybiera tą linkę w zależności od umówionych wcześniej sygnałów "wysyłanych" przez strażaka(ów) wchodzącego (np. raz pociągnie to popuszczaj itp.). Jeśli linka poprowadzona zostanie za dwa, trzy "rogi" to ma wszelaką możliwość zakilnowania się, zaś "sygnały" wysyłane przez strażaka wewnątrz poprostu nie dotrą do odbiorcy.
Dlatego linka ta powinna być użyta w ten sposób, że to strażacy wchodzący zaczepiają linkę przy wejściu i wchodzą z tą linką, sukcesywnie ją rozciągając lub wybierając w zależności od tego czy oddalają się czy przybliżają do wyjścia.

Witek

PS. Seba, daj mi kilka dnia na odpiwiedź...strasznie nie lubię odpowiadać bez zastanowienia... :)  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 19, 2004, 10:13:45
Cześć! Odpowiadam na poprzedni post Seby.

Zacznijmy od sposobu działań jak opisałeś, bo wydaje mi się, że pijemy troszkę do czegoś innego. Nie czuję się upoważniony do oceny tych działań, choć wydaje mi się że wszystko jest z nimi OK. Niewątpliwie zgadzamy się co do tego, że strażacy powinni robić wszystko co możliwe by nie doszło do rozdzielenia czy zagubienia strażaków. Ale tu mam wrażenie, że nasze spojrzenia na tą sprawę trochę się rozchodzą (choć mogę się mylić). Bo ja w takim wypadku powiem, że cokolwiek byśmy nie robili, jakkolwiek dobrze wyszkoleni będą strażacy i jak dokładnie będą postępowali zgodnie z tym czego nauczyli ich myślący dowódcy, to i tak zawsze istnieje możliwość, że stanie się coś, co sprawi, że dojdzie do sytuacji rozdzielenia grupy, zagubienia strażaków, czy co gorsza przywalenia, zaklinowania itp. Nie można wykluczyć takiej sytuacji, aczkolwiek trzeba intensywnie ćwiczyć, by zminimalizować prawdopodobieństwo zaistnienia takowej.

A teraz sprawa, w moim odczuciu zasadnicza. Czy tracić czas na wymianę butli strażakowi poszkodowanemu czy po prostu jak najszybciej go wynieść. Wiadomo czego jesteśmy nauczeni – wiele razy ratowaliśmy osoby uwięzione w pożarach. I masz rację stwierdzając, że nie ubieramy cywila w nomex i nie zakładamy mu aparatu - choć aparaty czy maski ucieczkowe dla poszkodowanych są chyba czasami stosowane? Jeśli nie u nas, to może „na zachodzie”?. Chyba każdy się zgodzi z tym, że w przypadku cywila, którego musimy wynieść, a który ledwo co oddycha, założenie takiej maski ucieczkowej będzie miało sens. Jasne też, że nie będziemy ubierali cywila w nomex – pewnie i tak doznał już oparzeń, a poza tym nie sposób tego dokonać w rozsądnym czasie.

A jak sprawa przedstawia się jeśli chodzi o ratowanie strażaków. Można rozróżnić dwie sytuacje:

1) strażak poszkodowany jest nieprzytomny i nie oddycha. W takim przypadku masz całkowitą rację. Podłączanie nowego aparatu nie ma sensu, bo on i tak nie oddycha. Nie będziemy go reanimować wewnątrz strefy zadymionej. Trzeba go za wszelką cenę wynieść i zacząć reanimację. Innymi słowy, niestety będą się zdarzały sytuacje w których nie będziemy w stanie uratować życia takiego strażaka.

2) strażak poszkodowany jest przytomny lub jest nieprzytomny ale oddycha. I w tym przypadku wyniesienie go ze strefy zadymionej jest celem ostatecznym, który musi być zrealizowany, ale żeby ten cel osiągnąć nie wystarczy go chwycić i wynieść. Dlaczego? Trzeba dodać, że strażaka chcemy wyciągnąć w stanie umożliwiającym przeżycie, czyli nie możemy dopuścić do zatrzymania oddechu. A czynnikiem który ogranicza jego szanse na przeżycie jest powietrze w jego aparacie. Nie możesz przecież założyć, że zdążysz go wynieść zanim powietrze w jego aparacie nie wyczerpie się. Musisz natomiast założyć, że strażak ten może być czymś przywalony, zaś wyciągnięcie go nie będzie taką prostą sprawą i trochę potrwa. Dlatego, aby w ogóle dać mu szansę na przeżycie – trzeba przede wszystkim zapewnić mu świeży zapas powietrza. I nie ma tu miejsca na improwizację. Jeśli już znajdziesz poszkodowanego i okaże się, że nie można go wynieść od razu i dopiero wtedy „pobiegniesz” po dodatkowy aparat, to już po prostu będzie za późno. W tym miejscu polecam prezentację AWARE_PL.PPT (http://zeus.polsl.gliwice.pl/~noconwit/docs/AWARE_PL.PPT)

A jak w świetle punktu drugiego przedstawia się Twoja odpowiedź na postawione przeze mnie pytanie? Otóż mam wrażenie, że obydwa te przypadki traktowane są w naszym kraju w ten sam sposób. Trzeba gościa wynieść i koniec. A nie myślimy o tym, czy taktyka taka zawsze przyniesie zamierzony efekt. Zamierzony, czyli taki w którym strażak poszkodowany przeżywa! Na nic się zda szybkie wyciągnięcie, jeśli poszkodowany nie przeżyje. A tu, z czym pewnie się zgodzisz, mogą decydować minuty.
Czy jesteśmy gotowi założyć, że jeśli naszemu koledze przydarzy się sytuacja nr 2) to spisujemy go na straty? I to tylko dlatego, że – powiem to – nie chciało nam się „pomyśleć przed szkodą”? Ja nie jestem w stanie z czymś takim się pogodzić.

Inną sprawą jest kwestia dostępności sił i środków do tworzenia grupy szybkiego reagowania na miejscu akcji, choć powinniśmy do tego dążyć. Ale sprawą zasadniczą jest szkolenie...

pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: fireman w Luty 22, 2004, 00:13:50
Witold w pierwszych słówkach GRATULACJE nie byłem długo na forum i nagle... taki temat spoko naprawdę ok. Takie grupy proponowane przez Ciebie to wg mnie w polskich realiach etatowych niestety mżonka. Wiesz ja nie przeczę, że masz rację, czy też że takie grupy byłyby niepotrzebne oraz że nie ma potzreb szkoleniowych na jrg w tym zakresie. Nasuwa mi się tylko widok kilkunastu osób przyglądających się akcji gaśniczej w początkowym jej stadium gdy dysponowane siły PSP w ilości GBA (mniejsza jakie) dojechało i stara się gasić GCBA w drodze bo niestety silnik nie ten (w końcu 18 lat służy) nie wiadomo w co ręce włożyć i w jakiej kolejności :) ratować i do tego miałbym z tych "bardzo skromnych sił" izolować grupę nawet 2 osób do działań w grupie ratowniczej ... nie zdecydowałbym się uwierz mi jakbym taką decyzję podjął i gasiłbym zabudowę gospodarczo mieszkalną a do tego z 7 osób 2 zostałyby w odwodzie to mam murowane widły w plecach (wbijającym byłby właściciel gaszonych zabudowań). Ale ta poważnie to Witold temat super - przynajmniej jak dla mnie i dodam tyle, że zgadzam się z tobą iż do ratowanie swoich kompanów nie jesteśmy szkoleni w żaden sposób.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Luty 22, 2004, 11:14:57
Cze Witold! Pisze szybko bo się spieszę potem rozwinę wątek.. Aparaty ucieczkowe zostały wycofane roka albo już dwa lata temu. Zdarzył sie jakiś wypadek (bodajże zabrakło powietrza dla strażaka i osoby poszkodowanej). U mie w JRG jest kilka takich apataratów ale je pozaślepiali. To chyba potwierdza moją teorię że u nas przedewszystkim poszkodoawnych się wyciąga jak najszybciej. Reszta wieczorem jak wróce.  Trzymaj się.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: ogniomiszcz w Luty 22, 2004, 18:42:55
Starałem się uważnie czytać ale przy omawianiu tych grup brakuje mi jednego (poprawcie jeśli przeoczyłem) ważnego elementu - mianowicie sprzętu do pierwszej pomocy i wogóle pierwszej pomocy. Być może wynika to z tego, że w USA strażacy są jednocześnie pogotowiem ratunkowym i dla nich jest to oczywiste, że taki sprzęt mają ze sobą. Jednak dla naszych potrzeb trzebaby (nie szkodzi, że jeszcze nie ma u nas RIT) to chyba dodać. A w samym opisie, jak i w prezentacji mi tego brakuje. Taka grupa moim zdaniem oprócz innych potrzebnych rzeczy musi mieć umiejętności i sprzęt do pomocy przedlekarskiej.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 22, 2004, 23:13:43
Cześć!

Dzięki Fireman! Jeśli chodzi o pierwsze momenty akcji, to zasady są generalnie następujące (z tego co czytałem):
1. Jeśli dwóch strażaków (bo zawsze wchodzi się parami), wchodzi do strefy zadymienia, dwóch innych musi "czekać" na zewnątrz w pogotowiu, by w razie potrzeby ratować kolegów. Znaczy to mniej więcej tyle, że ubierają aparaty (bez założenia masek) i mają podstawowy sprzęt (linkę i coś burzącego). Ale, tu od razu wszystkie (lub znaczna większość) procedur jakie przejrzałem dodają, że przynajmniej jeden strażak z tej dwójki może wykonywać inne czynności, byleby w razie uruchomienia tej "wstępnej GSR" porzucenie tych czynności nie było niebezpieczne.
2. W przypadku zagrożenia życia i realnej możliwości uratowania osób zagrożonych można nie tworzyć tej "wstępnej GSR".

Dalej, raport FEMA pt. "Rapid Intervention Teams - and how to avoid needing them (http://www.usfa.fema.gov/applications/publications/tr123.shtm)" stwierdza (str. 18), że grupę taką trzeba tworzyć (przynajmniej jedną) w przypadku następujących działań lub przypadków:
a ) pożarów strukturalnych (ang . "structure fires")
b ) działań w których istnieje niebezpieczeństwo zawalenia
c ) działań w których istnieje niebezpieczeństwo uwięzienia
d ) działań które stwarzają niebezpieczeństwo zagubienia i niemożności znalezienia wyjścia z budynku z powodu jego wielkości, konfiguracji albo złożoności działań (np. wiele źródeł ognia) oraz
e ) szybko płynącej wody i działań podwodnych.

Pomijając punkt e) ja rozumiem, że chodzi przede wszystkim o działania wewnętrzne w strefie zadymienia i możliwość zawalenia. Przyznam, że nie znam dokładnej definicji "structural fires" i nie jestem pewien, czy amerykanie tworzą RIT gdy płonie stodoła i wszelkie działania ograniczają się do podawania prądów wody z pewnej odległości. Ja sam nie stworzyłbym takiej grupy w takim przypadku, a jeśli już to poczekał na więcej sił i środków. Ale jeśli już paliłby się budynek gospodarczy i pożar nie obejmował całego budynku tak, iż istniała by konieczność działań wewnętrznych (przy użyciu aparatów ma się rozumieć) to już postarałbym się żeby tych dwóch czekało w pogotowiu. Zakładam, że z kierowcą nie ma mniej niż 5-ciu ludzi. Więc jeśli dwóch pracuje wewnątrz, kierowca obsługuje autopompę, jeden sprawia zasilanie, to ja jako dowódca ubrałbym aparat i "był w pogotowiu" nie przerywając czynności dowódczych, zaś po sprawieniu zasilania strażak ten przejąłby funkcję tego "stojącego na czatach" a ja byłbym tym "lotnym". Albo, wiedząc, że za 2-3 minuty dojedzie GCBA nie robiłbym zasilania (co jest pewnie ryzykowne). No i w każdym wypadku to wszystko zależy od sytuacji, ale ciągle wydaje mi się, że nawet w takiej sytuacji warto chociażby ubrać te aparaty, by nie tracić cennych minut w razie kłopotów - nawet jeśli trzeba w tym czasie coś innego robić.
W każdym razie nie ulega wątpliwości koniecność szkoleń...

A teraz odpowiedź na uwagi Zubka73.

Wiele już przeczytałem nt. RIT ale jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, żeby grupa szybkiego reagowania miała udzielać pierwszej pomocy przed medycznej wewnątrz strefy zadymienia. Jej zadania są następujące: znaleźć, umożliwić przeżycie (dodatkowy aparat, prąd wody do osłony miejsca uwięzienia), uwolnienie i wyniesienie. Po wyniesieniu ma się rozumieć trzeba udzielić pierwszej pomocy, ale to moim zdaniem nie różni się już bardzo od przypadku w którym ratujemy cywila, a to już potrafimy i mamy do tego sprzęt (torby R1, R2).

A teraz pytanie do wszystkich. Czy wydaje Wam się że byłaby możliwa do zrealizowania zasada, że do każdego pożaru wewnętrznego, równocześnie z pierwszymi zastępami, dysponowany byłby jeden zastęp z najbliższej JRG (oprócz tej wyjeżdżającej w pierwszym rzucie) jako RIT? Czy może większe ryzyko byłoby w przypadku, gdy zastęp ten wyjechał do innego rejonu operacyjnego jako RIT a w jego własnym rejonie  zaistniałaby konieczność interwencji? Jak częstgo takie coś by się przydażyło? Pytania są oczywiście otwarte...

podrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: ogniomiszcz w Luty 23, 2004, 11:01:06
Witold,23.02.2004 - 00:13
Cytuj
nigdy nie spotkałem się z tym, żeby grupa szybkiego reagowania miała udzielać pierwszej pomocy przed medycznej wewnątrz strefy zadymienia.
Może źle się rozumiemy. Jeśli chodzi o strefę zadymienia lub skażenia to oczywiście że nie ma udzielać pierwszej pomocy (chociaż pewnie i tak możnaby znaleźć przypadek gdzie byłoby to zalecane np. silny krwotok). Proszę nie traktować mojej wypowiedzi jako krytycznej - ja widzę sens istnienia takich grup o ile pozwolą na to warunki. Ale czy RIT miałoby być tworzone tylko w przypadku zadymienia i skażenia? Bez sensu. Przecież piszesz, że:
Cytuj
.....
a ) pożarów strukturalnych (ang . "structure fires")
b ) działań w których istnieje niebezpieczeństwo zawalenia
c ) działań w których istnieje niebezpieczeństwo uwięzienia
d ) działań które stwarzają niebezpieczeństwo zagubienia i niemożności znalezienia wyjścia z budynku z powodu jego wielkości, konfiguracji albo złożoności działań (np. wiele źródeł ognia) oraz
e ) szybko płynącej wody i działań podwodnych

to znaczy, że uwięzionego i rannego w katastrofie budowlanej strażaka chcesz zostawić z radiem linią gaśniczą i zapasem powietrza? I co mu to pomoże jeśli facet się wykrwawi - nie zawsze można go od razu wyciągnąć. Czy wyślesz lekarzy pogotowia żeby mu pomogli? Moim zdaniem taka grupa powinna być jednak przygotowana (w zależności od zdarzenia) do takich sytuacji. Amerykanie nie są wzorem do bezkrytycznego naśladowania. Ale nie wszyscy muszą się ze mną zgadzać. I tak piszemy na zasadzie "Coby było gdyby....".
Poza tym, pomimo mojego podziwu dla pracy włożonej w opracowanie tematu, sądzę, że w prezentacji jest przesada. Mianowicie chodzi mi o zdanie: "Są dwa rodzaje zagubionych lub uwięzionych strażaków - tacy, którym zabrakło powietrza i tacy, którym niedługo zabraknie powietrza".  Kiedy ostatnio słyszeliście żeby strażakowi w Polsce zabrakło powietrza w aparacie? Może jakieś przykłady? Ale można przytoczyć masę przykładów gdzie nieudzielenie pomocy medycznej strażakowi (lub jej nieumiejętne udzielenie) doprowadziło do ubytków na zdrowiu. Niekiedy przemieszczanie rannego (strażaka też) jest niewskazane przed udzieleniem pomocy medycznej a wręcz możew mu zaszkodzić. Dlatego do PoWyRaWy dodałbym jeszcze na warunki polskie (Po - pomoc medyczna, jeśli jest to niezbędne) i to zaraz po powietrzu.
PS. Wiem, że w USA nie noszą zestawu (czytałem parę rzeczy na ten temat m.in. to (http://www.usfa.fema.gov/downloads/pdf/publications/tr-123.pdf) i to (http://www.google.pl/search?q=cache:TsMWAUVRjzIJ:www.jeffcofire.com/images/RIT.pdf+rapid+intervention+equipment&hl=pl&ie=UTF-8)) I pomocy ale tam w zasadzie wszyscy strażacy pracują w pogotowiu i mają sprzęt + karetkę na miejscu. Myślę, że Amerykanie organizacyjnie wcale nie są lepsi od nas - oni po prostu mają więcej pieniędzy. Daj im naszą kasę to nie tylko RIT zlikwidują ale i połowęjednostek zamkną.
Poza konkursem ciekawostki:
RIT bag - taka podręczna torebka (http://www.anclotefire.com/ritbagdetails.htm)
Tak znaczą węże żeby nie pomylić kierunku ucieczki (http://www.anclotefire.com/hosemarkers.htm) albo tak (http://www.anclotefire.com/products/fire%20tools/wayout%20flyer%20hose%20in%20smoke.jpg)
Task Master - coś jak halligan (http://www.anclotefire.com/tmspecs.htm)
A może zrobimy zrzutkę :) (http://shop.store.yahoo.com/firehousebooks/rapinteam.html)
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 24, 2004, 14:37:19
Cześć Zubek73!!

Masz całkowitą rację jeśli chodzi o pierwszą pomoc przedmedyczną (to jest dowód na zasadność prowadzenia dyskusji na forum). Z drugiej strony, tematyka pierwszej pomocy jest ogólnie znana i "ogólnie" wszyscy są w tej tematyce szkoleni. Dlatego ja, mówiąc o RIT, staram się skupić na tym czego w tym kraju nie ma. Z drugiej strony to, co się zazwyczaj rozumie pod tym pojęciem, to chyba przypadek uwięzienia w zadymieniu i podczas pożaru, a tam jakoś nie mogę sobie wyobrazić nawet najprostszych czynności medycznych. Przecież nie rozbiore gościa z nomexu, żeby zabandażowć mu ranę. Raczej ciężko też będzie ją wogóle zauważyć.
Ale ogólnie rzecz biorąc masz rację i zgadzam się z Tobą - dzięki za uwagę, bo faktycznie o tym nie myślałem w ten sposób. I nie! Nie zostawię strażaka którego coś przywaliło w strefie niezadymionej samego, tylko dlatego, że zasady RIT nie precyzują dokładnie takiego przypadku! :)

Cytuj
Kiedy ostatnio słyszeliście żeby strażakowi w Polsce zabrakło powietrza w aparacie? Może jakieś przykłady?
Jelcz-Laskowice (styczeń 2003). Dam głowę, że przynajmniej jednemu zabrakło powietrza. Czytałem raport - nie pytajcie skąd mam (nie powiem). I nie mogę udostępnić. Ale jestem całkowicie przekonany o tym, że tak było.
Prezentację tylko przetłumaczyłem i jak każdą prezentację należałoby ją omawiać wraz z komentarzem prowadzącego (którm nie dysponuję). Jest to niewątpliwie pewne uproszczenie. Ale jednocześnie, w stefie zadymionej jest to niewątpliwa prawda (albo już mu zabrakło powietrza, a jeśli nie to niewątpiwie za pewien czas zabraknie). Dlatego, o ile dostarczenie dodatkowego aparatu nie jest warunkiem wystarczającym, to na pewno jest warunkiem koniecznym uratowania życia poszkodowanego.
Swoją drogą muszę zadać na forum www.rapidintervention.com (http://www.rapidintervention.com/forums/) pytanie o stabilizację poszkodowanego przed wyniesieniem (w sensie medycznym). I tu znów podziękowania za naprowadzenie na coś czego do końca nie przemyślałem.

Cytuj
Myślę, że Amerykanie organizacyjnie wcale nie są lepsi od nas - oni po prostu mają więcej pieniędzy
Pieniędzy niewątpliwie mają więcej, a czy są lepiej zorganizowani czy nie tego poprostu nie wiem. Sądzę jednak że są (uwaga ogólna: czasami mam wrażenie, że często zakładamy, że jak ktoś ma więcej pieniędzy (w pożarnictwie czy gdzie indziej), to napewno jest "gorzej zorganizowany" "mniej rozgarnięty" itp. a jak ktoś cierpi na braki finansowe, to napewno jest fachowiec - z czym się nie zgadzam, ani w jedną ani w drugą stronę) - choć nie jestem w tej dziedzinie ekspertem. Czy mamy np. ujednolicony i co najważniejsze powszechnie stosowany "Incident Command System" (system dowodzenie zdarzeniami, z dowódcą, ewidencją (accountability), rejonem koncentracji, oficerem bezpieczeństwa (nie mylić z UB albo SB ;)), RIT itp.), w którym na dodatek każdy zna swoje miejsce? A oni mają. Przy czym nie jeden system dla całego kraju, tylko każdy "departmet" ustala sobie taki jaki w danym rejonie jest najleszpy. Przykład:
http://www.firetactics.com/MEMPHISFD2.pdf (http://www.firetactics.com/MEMPHISFD2.pdf)

Cytuj
A może zrobimy zrzutkę 
Jestem za!  :) Tylko kto ją zamówi i zapłaci? Do tego chyba potrzebna jest karta kredytowa... :(  

pozdrawiam serdecznie
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sylwek w Luty 24, 2004, 16:14:22
Cytuj
Cytuj
A może zrobimy zrzutkę 
Jestem za!  :) Tylko kto ją zamówi i zapłaci? Do tego chyba potrzebna jest karta kredytowa... :(  
Mam kartę i sprawdzałem jak to zamawiać - zmartwię Was bo jest tak jak myślałem do ceny (35$ za kniżkę) trzeba dodać shipping 30$ czyli 65$... ok 260 PLN... ale jak by się kilka osób zebrało to czemu nie... mi wystarczy ksero.
Pozdrawiam, Sylwek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: ogniomiszcz w Luty 24, 2004, 19:35:23
Cytuj
Jelcz-Laskowice (styczeń 2003). Dam głowę, że przynajmniej jednemu zabrakło powietrza. Czytałem raport - nie pytajcie skąd mam (nie powiem). I nie mogę udostępnić.

 
Szkoda, że to takie tajne :(  Moim zdaniem powinna to być lektura obowiązkowa na zajęciach. Niestety strażakom nie dane jest uczyć się nawet na własnych błędach. Nie pozwalają im na to ci, którzy zamiast analizować akcję i wyciągać wnioski zajmują się tuszowaniem błędów i wprowadzaniem zawiłych procedur.
Cytuj
Swoją drogą muszę zadać na forum rapidintervention.com. pytanie o stabilizację poszkodowanego przed wyniesieniem (w sensie medycznym).
Pewnie, że zadaj. Coś mi się nie chce wierzyć żeby to całkowicie pominęli - chociaż naprawdę o tym nie piszą (szukałem). Napisz koniecznie co Ci odpowiedzą.
Cytuj
Czy mamy np. ujednolicony i co najważniejsze powszechnie stosowany "Incident Command System" A oni mają.
To bardzo szumne nazwy. Jak to działa - można było zobaczyć przy WTC. My też w założeniach mamy takie rzeczy (dowódca, ewidencja, rejon koncentracji - to brzmi bardzo znajomo) a KSRG to nam dużo bogatych państw zazdrości. Prawda wychodzi na wierzch w praktyce, gdzie czasem stosuje się System Pospolitego Ruszenia - ciekawe jak to jest po angielsku? ;)
Co do stworzenia czegoś na podobieństwo RIT w PSP to chciałbym dożyć tych czasów, gdy będzie nas na to stać. Ale nie można się poddawać. Pomysł jest ok. A może w UE jest coś na podobieństwo RIT a my dostosowując się do przyjęcia..... B)  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Luty 26, 2004, 12:12:35
Cześć !
Po 1. Mam pytanie dlaczego wy (tj. ZUbek i Witek (bardziej Witek)) się tak bardzo podpieracie amerykańskimi metodami?? To inny świat jest tam ich wiecej, mają kase, inne prawo i uprawnienia. Pracują też zupełnie inaczej niż my! Ostatnio na Real TV widziałem akcję gaszenia hali ze składowiskiem plastiku. Dowodzący na koniec podsumował, a oto co wynikało z jego wypowiedzi: ustawiono 15 stanowisk działek wodnych które pompowały wodę przez 4 godziny, a pożar nic miał ich gdzieś (któryś z ratowników powiedział wcześniej że widział że momentami strzelały płomienie na 60 m ciekawe? jakie zjawisko towarzyszy polewaniu wodą palących się tworzyw sztucznych, kłaniają się wykłady P.Pofit-Szczepańskiej :) ) po tym okresie dostał olśnienia i wprowadził 3 stanowiska z których podano pianę i ... opanowali pożar w 40 minut. Wniosek dla mnie jest oczywisty i podtrzymuje moje zdanie o tamtych strażakach.

Po 2 . Jak się wstawia cytaty?
Po 3 . Miałem jeszcze popisać ale jak zwykle się spieszę. Pozdrawiam.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Młodzik w Luty 26, 2004, 15:45:59
Czyli jezeli np. pali sie sklad opon, i przyjezdza osp ktore nie ma mozliwosci podania piany, to polewajac to wodą pogarsza sprawe??
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: ogniomiszcz w Luty 26, 2004, 15:55:38
Cytuj
dlaczego wy (tj. ZUbek i Witek (bardziej Witek)) się tak bardzo podpieracie amerykańskimi metodami??
Odpowiadam za siebie (będzie trochę OT ale jak ktośą pyta to odpowiadam)
Temat dotyczy Grup RIT a takie działają chyba tylko w Stanach. Dlatego w tym zakresie się podpieram. Poza tym na kim mamy się opierać - na Białorusi? A może ktoś zna takie lub podobne grupy z innych krajów
Chyba nigdzie nie napisałem, że Amerykanie są lepsi od nas. Wręcz przeciwnie - poczytaj momje wcześniejsze posty np.: Myślę, że Amerykanie organizacyjnie wcale nie są lepsi od nas - oni po prostu mają więcej pieniędzy.  
Cytuj
Ostatnio na Real TV widziałem
Mogło się im coś takiego zdarzyć ale na Reality TV różne rzeczy pokazują. To tak jakbyś oglądał Uwagę w TVN Interwencję w Polsacie, czy czytał Fakt.
Cytuj
Jak się wstawia cytaty?
Cytaty wstawia się przez przycisk Cytuj w prawym górnym rogu posta, który chcesz cytować lub przycisk QUOTE na początku i na końcu skopiowanej z innego posta wypowiedzi
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 27, 2004, 01:09:01
Hmm... najpierw odpowiem na wątki off-topic.

Cytuj
Mam pytanie dlaczego wy (tj. ZUbek i Witek (bardziej Witek)) się tak bardzo podpieracie amerykańskimi metodami??
Jakby to powiedzieć? Może dlatego, że zdegustowany jestem większością szkoleń jakimi uraczono mnie ongiś w ośrodku szkolenia wtedy jeszcze KRPSP (nieprzygotowani wykładowcy, "zbiórki za wozem" i inne całkowicie oderwane od rzeczywistości dydrymały). Może dlatego, że brak interesującej literatury krajowej na interesujące mnie zagadnienia pożarnicze, a w szczególności poświęcone bezpieczeństwu strażaków. Pewnie dlatego, że szujkając w internecie najwięcej można znaleźć materiałów właśnie amerykańskich. Nie ukrywam też, że z obcych języków znam niestety tylko angielski. No a z drugiej strony większość artykułów jakie dotychczas przetłumaczyłem są autora...angielskiego... ;)
Ale czy to źle? Czy jest coś złego w przypatrywaniu się amerykanom? Już pisałem, że nie zgadzam się z twierdzeniem, że są od nas gorsi. Nie twierdzę też że są lepsi. Ale staram się walczyć z niebezpiecznym przekonaniem, że to właśnie my jesteśmy najmądrzejsi i pomimo braku środków finansowych najlepiej znamy się na pożarnictwie. A zauważam takie podejście i na szczeblu lokalnym (moja OSP w stosunku do innych w gminie) i na szczeblu krajowym, czego dowodem jest pytanie na które odpowiadam.
Amerykanie pewne rzeczy robią inaczej i przyznam, że często wydaje mi się że lepiej. Ale jestem daleki od bezkrytycznego przenoszenia ichnich rozwiązań na nasz grunt. Lecz jeśli jest coś co robią z sensem i co my sami możemy zastosować, a co przyczyni się do naszego bezpieczeństwa to dlaczego nie? Kropka  :)

Cytuj
To bardzo szumne nazwy. Jak to działa - można było zobaczyć przy WTC.
WTC to chyba nie najepszy przykład. Czy my poradzilibyśmy sobie lepiej? Nikt na tym świecie przed 11 września nie wyobrażał sobie, że przyjdzie nam strażakom zmagać się z takim atakiem. Z drugiej strony gdyby nie to zawalenie sie wież, to chyba akcja strażaków FDNY była by całkiem udana. Oczywiście gęsto i często by ją analizowano i wytknięto niejeden błąd, ale to i tak lepiej niż u nas, bo my wcale nie analizujemy przeszłych akcji, a przynajmniej nie na forum otwartym dla wszystkich (nawet tych w których giną strażacy). A to znów jest przykład na trochę lepsze zorganizowanie amerykanów, choć w troszkę innym sensie.
Czy ICS jest w stanach niestosowaną teorią? Sądzę że nie. Nie podam dowodu bo tam nie byłem, ale poszlaki można podać. Ze strony Laurel Volunteer Fire Department's - Audio Archive (http://www.laurelvfd.org/lvfdaudio.html) można pobrać sporą ilość plików mp3 i realaudio z zapisanymi rozmowami radiowymi podczas prawdziwych akcji. I wyraźnie słychać jak działa ICS - przekazywanie dowodzenia, ustalanie sektorów (A, B, C, D - oznaczenia stron budynku), wyznaczanie oficerów bezpieczeństwa, grup szybkiego reagowania, rejonów koncentracji itp. Do tego oprócz komunikacji dowódcy z centrum, jeszcze jest komunikcja dowódcy z zastępami działającymi wewnątrz też działa "jak w zegarku"! Słychać czarno na białym (albo raczej głośno przez cicho :) )!!  Acha i to jest oczywiście straż ochotnicza, choć to trochę coś innego niż w naszym polskim wydaniu. Oczywiście, że nie mamy tylu ludzi, żeby przy każdej akcji obsadzać wszystkie te funkcji, ale ja też nie postuluję, żeby brać wszystko "jak leci".

Ale wróćmy wreszcie do tematu. Nie odpowiedzieliście na moje pytanie, więc je powtórzę:
Czy wydaje Wam się (jako zawodowcom) że byłaby możliwa do zrealizowania zasada, że do każdego pożaru wewnętrznego, równocześnie z pierwszymi zastępami, dysponowany byłby jeden zastęp z najbliższej JRG (oprócz tej wyjeżdżającej w pierwszym rzucie) jako RIT? Czy może większe ryzyko byłoby w przypadku, gdy zastęp ten wyjechał do innego rejonu operacyjnego jako RIT a w jego własnym rejonie zaistniałaby konieczność interwencji? Jak często takie coś by się przydarzyło?
Dlaczego pytam? Bo to jest moim zdaniem jedyna większa sprwa którą należałoby załatwić, by można zastosować ideę RIT w praktyce. Sprzętu mamy chyba wystarczająco, a niewielkie braki pewnie dałoby się jakość rozwiązać. No i pozostaje wyszkolenie, ale to już zupełnie inna sprawa...

pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Luty 27, 2004, 12:48:53
Cześć!
Zaczne od tego że trochę się w tej dyskusji zagalopowałem. Chodzi mi o to tych amerykanów, niemców, holendrów czy wymienionych białorusinów. Nie można w żaden sposób porównać tych systemów są inne, oparte na innych założeniach. Jakość działania można ocenić analizując rejon działania (co i ile czego tam jest) zagrożenia pożarowe, uratowani poszkodowani, uratowane mienie i straty popożarowe. Inaczej napewno będzie podczas działań w terenie wiejskim a inaczej w terenie miejskim. Inaczej w małym mieście np.Kostrzyn/odrą, większym Gorzowie Wlkp a jeszcze inaczej w Poznaniu. Boje się dalej ciągnąć wątku bo mogę sobie tylko wrogów narobić, ale całej Polski nie można w żaden sposób ocenić jedną miarą. Powiem tylko że obserwuję ostatnio "zubożenie" słowa profesjonalizm w wielu jednostkach w kraju. I tu chyba zaczynają się schody, wypadki, problemy. Jasne wypadki były są i będą ale można ich unikać. Podobało mi się jedno stwierdzenie Zubka
Cytuj
Szkoda, że to takie tajne  Moim zdaniem powinna to być lektura obowiązkowa na zajęciach. Niestety strażakom nie dane jest uczyć się nawet na własnych błędach. Nie pozwalają im na to ci, którzy zamiast analizować akcję i wyciągać wnioski zajmują się tuszowaniem błędów i wprowadzaniem zawiłych procedur.
(wyszło hehe?) Dokładnie o to chodzi ale powiem więcej o ilu przykładach się nie mówi ?? Przeraża mnie wizja brnięcia w ślepy zaułek do którego wielu z naszych struktur nieuchronnie zmierza. Ale w końcu odpowiem na ostatnie pytanie Witolda
Cytuj
Czy wydaje Wam się (jako zawodowcom) że byłaby możliwa do zrealizowania zasada, że do każdego pożaru wewnętrznego, równocześnie z pierwszymi zastępami, dysponowany byłby jeden zastęp z najbliższej JRG (oprócz tej wyjeżdżającej w pierwszym rzucie) jako RIT? Czy może większe ryzyko byłoby w przypadku, gdy zastęp ten wyjechał do innego rejonu operacyjnego jako RIT a w jego własnym rejonie zaistniałaby konieczność interwencji? Jak często takie coś by się przydarzyło?
Moim skromnym zdaniem niezupełnie. Dlatego że tak jak napisałem MSK musi wiedzieć czym dysponuje w rejonie. Np. Warszawa, Pozanań, Śląsk, Łódz itp. napewno mogą sobie na coś takiego pozwolić ale my w Gorzowie? Dwie jednostki dają trzy zastępy przy każdym większym pożarze jedziemy kompletem i mamy co robić wsparcie OSP (o to pewnie ci chodzi :) ) Jest na dzień dzisiejszy niemożliwe z prostych powodów ( o których opowiem ci jak pójdziemy kiedyś na piwo :) ) które są do wyeliminowania w prosty sposób (rzucić trochę kasiory na sprzęt). Dysponując siły i środki należy uwzględnić pierwszoplanowo bieżące działania, a zabezpieczasz sobie plecy przesuwając kolejne jednostki w ich miejsce (ostatnio tak uruchomiliśmy Kłodawę i właśnie was jak była bomba w myjni jak by coś się przydażyło to mieliście jechać na miasto).

Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na odpowiedz :)  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: ogniomiszcz w Luty 27, 2004, 13:49:14
Cytuj
do każdego pożaru wewnętrznego, równocześnie z pierwszymi zastępami, dysponowany byłby jeden zastęp z najbliższej JRG (oprócz tej wyjeżdżającej w pierwszym rzucie) jako RIT?
Tu zgadzam się z Sebą:
Cytuj
Np. Warszawa, Pozanań, Śląsk, Łódz itp. napewno mogą sobie na coś takiego pozwolić
Im mniejsza miejscowość i mniejsze zagęszczenie jednostek tym mniejsze szanse, że pozostawienie swojego rejonu nie skończy się tragicznie. W przypadku dużych aglomeracji 1 wózek nie stanowi problemu. Jednak w jednostkach, gdzie do najodleglejszego punktu w rejonie jest 40km a obsada ledwie wystarcza na 2 wózki nigdy nikt się na to nie odważy - zresztą słusznie.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: czerwonypies w Luty 27, 2004, 19:28:19
Witold napisał-
Cytuj
1.  ”Jeśli dwóch strażaków wchodzi do strefy zadymienia, dwóch innych musi "czekać" na zewnątrz w pogotowiu, by w razie potrzeby ratować kolegów ( ) ubierają aparaty (bez założenia masek) i mają podstawowy sprzęt (linkę i coś burzącego)..... przynajmniej jeden strażak z tej dwójki może wykonywać inne czynności itd.
2. W przypadku zagrożenia życia i realnej możliwości uratowania osób zagrożonych można nie tworzyć tej "wstępnej GSR".
Sądzę, że taka opcja jest możliwa w każdej jednostce (PSP i OSP), a zależy wyłącznie od założenia aparatów na plecy. Nie ma mowy o finansach i systemach oraz podane jest wyjście kiedy nie trzeba montować takiej grupy. Możliwość stosowania czynności wyprzedzających nagłe zdarzenie (wypadek ratowników) powinna zawsze być wykorzystana. Zasadą jest, że jeśli zabezpieczysz się na „wyrost”, to nic nagłego cię nie spotka. Więc jest to najmniejszy nakład pracy jaki możemy wnieść, w swoim w końcu interesie.
Do Seba
Cytuj
„Mam pytanie dlaczego wy się tak bardzo podpieracie amerykańskimi metodami”-

Amerykanie to 200 mln ludzi. Ilość zdarzeń w tym kraju jest gigantyczna. Statystyki stamtąd to wyjątkowe źródło informacji. Każda dziedzina zawodowa podpierając się danymi z US, czerpie informacje najbardziej wiarygodne (ponieważ je gromadzą, nie ukrywają faktów i udostępniają np. nam przez NET) Jeśli prowadzą jakieś badania to na takiej populacji, że w Polsce byłoby to niemożliwe.

Cytuj
Pracują też zupełnie inaczej niż my"
Z tym się nie zgodzę. Znamy chłopaków pracujących w takim samym 24/48 systemie, przy takich samych zdarzeniach, takim samym sprzętem (30-toletnim), z małych jednostek (JRG), z tępym szefem (burmistrzem), czy mam wymieniać dalej? Aż takich różnic nie ma . Nie miejcie kompleksu niższości. U nich też cieli wydatki na straż do czasu WTC – wtedy otworzyły się oczy Giulianiemu i innym. U nas też po tragedii ruszają batalie tematyczne.

W kwestii małych i dużych miejscowości: piszecie tylko, że w małych za mało sił. Ale w dużych są siły i co stoi na przeszkodzie aby je wykorzystać? Jednak sprawa zaczyna się od tego, że trzeba samemu założyć aparat na plecy i przygotować sprzęt do ewentualnej interwencji ratunkowej, a to łączy się z wystawieniem na „pośmiewisko”, bo nawet noszenie pełnych środków ochrony osobistej jest często wyjątkiem. A co dopiero ujawnienie dbałości o los kolegów. To naraża na kpiny, wytykanie. I tu dochodzimy do różnic w pracy strażaków na świecie. PROFI to ci którzy dbają o siebie tak samo jak o innych, bez względu na czyjeś komentarze.
pozdro
 
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Marzec 16, 2004, 21:15:02
Cześć wszystkim!

Chyba jeszcze nigdy nie odpisywałem po tak długiej przerwie. Ale od wszystkiego trzeba czasami odpocząć a i roboty zamiast ubywać coraz więcej przybywa.
Generalnie, to co napisał CzerwonyPies w ostatnim poście, jest streszczeniem tego co chciałbym osiągnąć. Zdaję sobie sprawę z braku ludzi i sprzętu, by do każdego pożaru wewnętrznego wzywać dodatkowy zastęp jako RIT. To nas jednak nie zwalnia od odpowiedzialności za bezpoieczeństwo kolegów. Natomiast ja to bezpieczeństwo postrzegam tak, że aktywnie przygotowujemy się na taką ewentualność - czyli uczciwie ćwiczymy metody grup szybkiego reagowania.

Seba! Nie do końca jestem pewien co chcesz mi powiedzieć na piwie ( :) ) ale jeśli myślisz, że ja proponuję aby jako RIT wzywać ochotników, to jednak się mylisz. Członkiem takiej grupy MUSI być doświadczony w działaniach wewnętrznych strażak. A ja sam doskonale wiem, że wyszkolenie ochotników ogólnie, już nie wspominając o działaniach wewnętrznych, niestety bardzo często pozostawia wiele do życzenia - wiem bo sam jestem ochotnikiem - co nie znaczy, że moje wyszkolenie pozostawia wele do życzenia..:). I właśnie dlatego założona przeze mnie grupa jest grupą Eksperymentalną, zaś jej celem jest opracowywanie, testowanie i popularyzacja metod szybkiego reagowania - ani słowa o działaniach podczas akcji.

CzerwonyPsie! Nie odpisałeś na temat stosowania liny poszukiwawczej podczas poszukiwania nieprzytomnego strażaka!!

Zubku! Pod tym adresem jest dyskusja nt. stabilizacji medycznej strażaka przed wyniesieniem go ze strefy zadymionej: http://www.rapidintervention.com/forums/... (http://www.rapidintervention.com/forums/showthread.php?s=&threadid=424).
Generalnie zdanie kolegów zza Wielkiej Wody jest takie, że aby zastosować jakąkolwiek pierwszą pomoc trzebaby zdjąć ubranie (nomex) a to w warunkach pożaru jest nienajlepszym pomysłem. Inną sprawą są np. urazy kręgosłupa, i tu oczywiście stosowane są różnego rodzju nosze. Ale temat ten jest ciekawy i myslę, że moja grupa prędzej czy później przećwiczy jakąś podstawową pierwszą pomoc (np. w przypadkach amputacji itp).

Słyszeliście o wypadku w Pittsburghu? Kilka linków:
Flare Up, Collapse at Church Blaze Kills Two Pittsburgh Firefighters, Injures 29 (http://cms.firehouse.com/content/article/article.jsp?sectionId=39&id=27514)
Firefighters Share Story Of Fatal Hill District Blaze (http://cms.firehouse.com/content/article/article.jsp?id=sectionId=46&id=27602)

Palił się kościół. Jednostki zastały gęsty dym wewnątrz kościoła, weszły do środka, gdzie zastały gęsty i gorący dym. Zastępy te donosiły, że ogień szaleje ponad nimi i że nie mogą znaleźć źródła ognia. W tym momencie dowodzący zarządził ewakuację budynku (była godz. 9.25) i przejście do działań defensywnych (z zewnątrz). Gdy ostatni strażacy wychodzili, nastąpiło rozgorzenie, powodując poparzenia u kilku strażaków, których bezzwłocznie przewieziono do szpitala.
O godz. 12.20 po zlokalizowaniu pożaru, strażacy ponownie weszli do wenętrza, by dogasić pożar. 7 minut później...zawalił się dach kościoła. W tym czasie wewnątrz znajdowało się 25-30 strażaków. Dwóch z nich zostało przysypanych głęboko pod gruzami - nie przeżyli.
Jak donosi Jim Crawford (oto link do tej dyskusji: http://www.rapidintervention.com/forums... (http://www.rapidintervention.com/forums/showthread.php?s=&threadid=436&perpage=15&pagenumber=2)) - autor komentarza "Ratowanie Strażaków - odpowiedzialność czy choroba?", który pracuje w straży pożarnej w Pittsburghu, pod gruzami uwiązionych zostało 15 do 20 strażaków, i wielku znich wzywało pomocy (Mayday). Sam Jim w tym czasie prowadził szkolenie z RIT, ale został wezwany na miejsce i brał udział w ratowaniu kolegów. Ja jestem przekonany, że gdyby nie przygotowanie tamtejszych strażaków na taką ewentualniść, ofiar mogłoby być niestety dużo więcej...

I tym akcentem zakończę tego posta, bo czyż można powiedzieć więcej?

pozdrawiam i czekam na odpowiedź..
Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: ogniomiszcz w Marzec 17, 2004, 13:22:42
Cytuj
dyskusja nt. stabilizacji medycznej strażaka przed wyniesieniem go ze strefy zadymionej
Od początku zgadzam się co do strefy zadymionej, skażonej itp. Podobnie jak oni - ewakuowałbm poszkodowanego (a potem pomoc) a jeśli to nie byłoby możliwe stabilizował strefę wokół poszkodowanego. Ale nie zawsze poszkodowany jest w takiej strefie. Piszą, że używają noszy - a jak mają nosze to pewnie i inny (dużo mniej miejsca zajmujący i lżejszy sprzęt do I pomocy). Reasumowując wydaje mi się, że jednak problemu pierwszej pomocy przy RIT całkowicie pominąć nie można.
Przy okazji tej dyskusji polecili bardzo ciekawą stronę związaną z tematem - też polecam :NIOSH (http://www.cdc.gov/niosh/firehome.html) i CDC (http://www.cdc.gov/niosh/homepage.html)
A teraz druga część.
Cytuj
Ja jestem przekonany, że gdyby nie przygotowanie tamtejszych strażaków na taką ewentualniść, ofiar mogłoby być niestety dużo więcej...
Racja (ci co przyjechali ich ratować - nie mieli innego wyjścia i tu zgadzam się z ideą RIT) ale z drugiej strony..... Jestem przekonany, że gdyby byli (ci co gasili) przygotowani i wyszkoleni to ofiar wcale by nie było. Po raz pierwszy weszli do kościoła na początku (rozumiem, że w poszukiwaniu ludzi -  ok) Ewakuowali się 9.25 i dobrze, choć może za późno bo flashover poparzył im tyłki. A teraz pytanie: kto mi wytłumaczy czego poszli szukać w niestabilnym budynku po 3 godzinach (12.20)? Dogaszać? Od środka? Toż znając ichnie zwyczaje to takie pogorzeliska dogaszają przez zatopienie i zburzenie. Dlaczego tym razem tak nie zrobili? Gdzieś wyczytałem że poszli ratować symbole religijne, drogocenne organy i skrypty. Ja przyłączam się do wyrazów żalu zamieszczonych na forum rapidinterventional ale... Jak się ma tak wyszkolonych strażaków i dowódców to nawet 2 RIT'y to za mało.
Czytając komentarze można zobaczyć, że Amerykanie mają podobne opinie. Ich nie powinno tam być. Budynek i tak był na straty. Ale ichni strażaccy oficjele są uparci (chyba w tym są podobni do naszych) twierdząc, że tamci działali wg. "normalnej procedury" itp.

Ps. Żeby nie było że znów tylko o USA: Koncepcja Australijczyków (http://www.uq.net.au/~zzsraffe/Papers/rapid_intervention_team_concept.htm)
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: ratownik w Marzec 17, 2004, 14:12:34
Od kilku tygodni obserwuję Forum i różne w nim tematy. I zauważyłem że kolega Witold jest fascynatem Amerykańskiej Straży Pożarnej. Ale proponuję zejść na ziemię i wrócić do naszych polskich realiów. Nigdy nie bedzie u nas tak jak na zachodzie.
Polscy strazacy różnią się bardzo dużo od strażaków choćby z państw UE. Nam poprostu brakujew odpowiedniego sprzętu, odzieży ochronnej i wyszkolenia. Niestety. Przykre ale jakże prawdziwe. Nie ma co się oglądać na innych. Pewnie że warto by brać przykład z lepiej wyszkolonych kolegów z za oceanu. Ale kto pozwoli na wprowadzenie takich metod działania. Jak nasi decydenci w życiu nie widzieli ognia poza ogniem w kominku domowego zacisza. Na to przede wszystkim potrzeba pieniędzy dużo pieniędzy, chęci, i trochę pomyślunku.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: czerwonypies w Marzec 17, 2004, 20:38:27
Demagogia nie poparta żadnymi konkretami. Jesteś 100% przedstawicielem... skażonym narzekaniem za wszelką cenę, bez wiary we własne umiejętności i możliwości. Złap  się za ja.. i zacznij od siebie. Albo uzasadniaj swoje twierdzednia.
życzę powodzenia
pozdro
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Marzec 18, 2004, 18:30:46
Witam! coś cię ruszyło  :o
Cytuj
Witold jest fascynatem Amerykańskiej Straży Pożarnej
ale czy to źle? facet się stara, szuka i się tym dzieli, plus dla niego.
Cytuj
Polscy strazacy różnią się bardzo dużo od strażaków choćby z państw UE. Nam poprostu brakujew odpowiedniego sprzętu, odzieży ochronnej i wyszkolenia. Niestety. Przykre ale jakże prawdziwe
fakt, ale tylko w odpowiedniej odzieży ochronnej i tym że nie można różnych światów porównać. A co więcej to nie wiem czego mamy się wstydzić. Sprzętu? widziałem strażaków z Berlina i paru innych landów którzy łapali się za głowi widząc nasze strażnice. Oczywiście są jednostki mające problemy sprzętowe ale je należy raczej zaliczyć do mniejszości. (JRG a nie OSP bo tam jest jak jest, ale tego tak łatwo się nie zmieni). No chyba że kolega powie że Renie Wawrzaszka są do kitu albo 10-letnie drabiny Magirusa :) A wyszkolenie to już kompletna bzdura! Pisanie że strażacy są nie doszkoleni to pisanie że się jest nieukiem i leniem. Co przeszkadza Ci w nauce??? Nie ma szkoleń w JRG, literatury itp???? a może chęci ?? w tym zakresie sprawdza się powiedzenie jak se pościelisz tak się wyśpisz. nic dodać nic ująć. Generalnie można narzekać, a nawet jest to wskazane ale taka skrajność ?! Pozdrawiam  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Maj 06, 2004, 12:44:34
Cześć!

Strasznie długo nie odpisywałem, ale, jak to mówią amerykanie, "family comes first" :)

Primo:
Oto link do artykułu opisującego wspólne ćwicznenia grupy szybkiego reagowania oraz grupy medycznej:The Real World: Training for Fire and EMS Together (http://fe.pennnet.com/Articles/Article_Display.cfm?Section=Articles&ARTICLE_ID=201303&VERSION_NUM=1&p=71)
Przyznam bez bicia, że sam jeszcze tego nie przeczytałem, ale jak tylko to uczynię, to postaram się podać streszczenie.

Secundo:
Troszke niżej, w moim opisie, jest link do nowego tłumaczenia nt. grup szybkiego reagowania.

Po trzecie:
Przez ten ostatni czas nie całkiem się obijałem, tylko stworzyłem stronkę internetową dla mojej grupy. Zaznaczam, że stronka ciągle jest w trakcie budowy. Oto adres:
www.grupaszybkiegoreagowania.prv.pl (http://www.grupaszybkiegoreagowania.prv.pl)
Szczególnie polecam "Często zadawane pytania", no i galerię...
Wszelkie uwagi mile widziane...a jak stronkę dokończę , to pozwolę sobie utworzyć osobną na jej temat dyskusję...

Na razie to tyle. W najbliższym czasie postaram się umieścić na stronie mój pierwszy artykuł pt. "Samoratowanie linką strażacką". Będzie to opis samoratowania jaki umieściłem w dyskusji O Wyższości Uprzęży Nad Pasem, czyli wylewanie dziecka z kąpielą (http://www.strazak.pl/forum/index.php?showtopic=167). Dodatkowo zamieszczone będą zdjęcia ilustrujące sposób wyjścia z okna. Artykuł ten ma być przypomnieniem z małą modyfikacją tego czego wszyscy strażacy uczą się na kursach.

pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Październik 16, 2004, 17:47:05
Ten post piszę w nawiązaniu do śmierci naszych kolegów w Tarnowie:
Tarnów: Dwóch Strażaków Zginęło W Pożarze :( (http://www.strazak.pl/forum/index.php?showtopic=861)

Tak wielu z nasz jest zasmuconych tą śmiercią. Narzekamy (może i słusznie) na „władze”, że pomimo tak ciężkiej i niebezpiecznej pracy, tak mało strażacy zarabiają, że sprzęt nie ten, że to i tamto.
A co my sami robimy, żeby zapobiec takim sytuacjom? Czy wyciągamy wnioski z tych wypadków? Przecież to jest w naszym własnym interesie, żeby coś z tym zrobić. I nie można wszystkiego zwalać na władze. Trzeba zrobić coś, co sprawi, że będziemy bardziej bezpieczni.
A co należy zrobić? Tu nie ma prostych rozwiązań, a jakiekolwiek te rozwiązania będą, na pewno niczego nie zagwarantują – może co najwyżej coś poprawią w kwestii bezpieczeństwa, ale na pewno niczego nie zagwarantują.
Ale co pomimo tego możemy zrobić? Zapytajmy się więc, co robią inne służby? W wojsku (nie byłem w wojsku, więc proszę mnie poprawić jeśli się mylę) tworzy się grupy szybkiego reagowania – są to najczęściej żołnierze najlepiej wyszkoleni (oddziały specjalne), które utrzymywane są w pogotowiu na wypadek konieczności podjęcia akcji poszukiwawczo-ratowniczej (ang. SAR - Search and Rescue). Konieczność taka zdarzyć się może, np. po zestrzeleniu samolotu i katapultowaniu się pilota na terytorium wroga, albo gdy konwój czy patrol zostanie ostrzelany i wda się w walkę mając rannych po swojej stronie. I nikogo to nie dziwi, że najlepsi żołnierze czekają, by pomóc kolegom w opałach.
A jak to się ma do straży pożarnej? Na pewno mamy jedną przewagę nad wojskiem. Wiemy dokładnie, gdzie ewentualna konieczność akcji ratowniczej (strażak w niebezpieczeństwie) będzie miała miejsce. To dokładnie wiadomo – tam gdzie miejsce mają działania ratowniczo-gaśnicze, np. podczas pożarów wewnętrznych. Dlaczego więc nie tworzyć grup szybkiego reagowania? Ach tak...zapomniałem. Nie ma pieniędzy na wysyłanie dodatkowego samochodu do każdej potencjalnie niebezpiecznej akcji. Tylko KURWA (nie będę owijał w bawełnę), to jest argument jaki nie dziwi w ustach władzy. Ale krew się we mnie gotuje, jeśli mówi to strażak – a niestety nie raz to słyszałem! Przecież to jest w bezpośrednim interesie strażaków, żeby do pożarów wewnętrznych wysyłać może nawet o jeden wóz więcej. Więc to strażacy powinni doprowadzić do tego, żeby zasada taka stała się prawem. A niech władza się martwi pieniędzmi – w końcu tu chodzi o nasze życie! Oczywiście są też tacy, którym najzwyczajniej w świecie się nie chce, ale z nimi nawet nie będę rozmawiał.
Od razu pewnie ktoś powie: chłopakom w Tarnowie i tak by to nie pomogło, bo ściana zawaliła się na nich zaraz po przyjeździe, a taka grupa najczęściej musi dojechać z innej jednostki. Tyle, że takie twierdzenie jest dalekie od prawdziwości. Po pierwsze, jeśli prawdą jest to co pisze Zeuss, to oni nie zginęli od przywalenia, tylko zatruli się tlenkiem węgla. A to oznacza, że (jeśli maski aparatów powietrznych mieli założone) mogli przeżyć przynajmniej przez jakiś czas – tylko trzeba by ich odpowiednio zacząć ratować. I wcale nie wypominam niczego kolegom poległych – jestem przekonany że zrobili wszystko, co było w ich mocy, a najprawdopodobniej zrobili dużo, dużo, dużo więcej. Tylko NIKT w takich wypadkach nie jest pozbawiony emocji, a myśląc chłodno i planując zawczasu, na pewno można to czy tamto polepszyć. Oczywiście możliwe jest też, że w tym konkretnym przypadku, mogło wcale nie być możliwości uratowania poległych. Ale aż się prosi, żeby wysyłać na miejsce takich zdarzeń o jeden wóz więcej (może z innej jednostki), aż się prosi żeby zawczasu kilku doświadczonym strażakom (w miarę dostępności ludzi) powierzyć funkcję grupy szybkiego reagowania, a przede wszystkim, żeby zacząć ćwiczyć takie sytuacje. Nie można rozkładać rąk twierdząc, że to nie ma sensu, bo po przywaleniu przez ścianę i tak nikt nie przeżyje – gówno prawda! Ludzie nie z takich opresji wychodzili cało. Tylko ktoś musi pospieszyć im na ratunek – a my jako strażacy nie możemy, tak jak cywile, wykręcić 998 albo 112 i wezwać pomocy. My mamy tylko siebie i jeśli to my nie zaczniemy przygotowywać się do ratowania kolegów, to niestety takich przypadków nie ubędzie.
Nie ma gwarancji, że uratujemy poszkodowanych, ale ćwicząc i planując zawczasu bez wątpienia znacznie zwiększamy prawdopodobieństwo sukcesu.

I na koniec. Ja tego nie zrobię – jestem tylko zwyczajnym ochotnikiem. Mogę napisać artykuł, spróbować kogoś przekonać, ale to Wy, zawodowcy musicie coś z tym fantem zrobić. Oczywiście można nie robić nic...

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: bartek6 w Październik 17, 2004, 11:25:44
cześć witek- ja o tobie mam takie zdanie że jesteś ochotnikiem o bardzo duzej wiedzy teoretycznej , średniej praktycznej ale niskiej faktycznej sytuacji w straży zwłaszcza zawodowej- nie chcę cię tu obrazić
proponuję ci żebyś zebrał informacje ile w całej polsce jest takich jrg gdzie stan osobowy na zmianie służbowej jest 4-6 osób i 7-10. dlaczego to ważne?
otóż pożniej podziel taką obsadę na samochody a zobaczysz co ci wyjdzie- gdzie będziesz miał możliwość utworzenia grupy reagowania?
ja ci podaje stan mojej zmiany i obsady samochodowej akurat dzisiejszej:
7 w tym dyspozytor- który pełni służbę z DOP i można go wziąść pod uwagę do wyjazdu jak w strażnicy nie ma już nikogo w innym razie jest nietykalny
a obsada to Gba-3 , gcba-2,Slt-1 + ja jako d-ca zmiany wyjeżdzam w którymś zastępie
więc mi teraz witku odpowiedz a szczególnie inni koledzy którzy tak się tu wymądrzają na temat jak on to prowadzi akcję pod względem taktyki, bhp itp.-JAK GASIĆ POŻAR NP. MIESZKANIA NA 3 PIĘTZRE Z TAKĄ OBSADĄ LUB RESTAURACJI TAK JAK TO BYŁO W PRZYPADKU TARNOWA?
JA WSZYSTKIM ODPOWIADAM -- ANO GASIMY- MUSIMY TO ROBIĆ I ROBIMY TO Z ŁAMANIEM WSZELKICH ZASAD TAKTYKI GAŚNICZEJ A ZWŁASZCZA BHP
TO SAMO PEWNIE ROBILI KOLEDZY Z TARNOWA ALE NIESTETY MIELI PECHA
 a co my możemy zrobić ano nic -- jedynie czekać na wiele ofiar i strat materialnych( wstyd i przykrość że to się pisze) tak jak to było w czechowicach a póżniej kużni raciborskiej
przejrzyj witku sytuację jaka była przed tymi wydarzeniami a jak po i może dojdziesz do wniosków
 
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Październik 17, 2004, 15:27:14
Cytuj
cześć witek- ja o tobie mam takie zdanie że jesteś ochotnikiem o bardzo duzej wiedzy teoretycznej , średniej praktycznej ale niskiej faktycznej sytuacji w straży zwłaszcza zawodowej- nie chcę cię tu obrazić
Nie mnie wypowiadać się o tym pierwszym. Co do drugiego, to pewnie masz rację – i absolutnie nie czuję się obrażony (ochotnik to tylko ochotnik – stąd też zawsze podczas dyskusji z osobami takimi jak Ty – doświadczonymi zawodowcami – czuję się trochę dziwnie i nieswój, bo to tak jakby uczeń pouczał mistrza, więc z góry przeprasza, jesli ktos czuje się urażony)! A co do trzeciego, to raczej wiem jaka jest sytuacja w PSP i zdaję sobie sprawę z problemów z obsadą wozów.
I nie będę się wymądrzał pisząc co ja bym zrobił, bo po pierwsze nie wiem – nie było mnie tam – a poza tym – patrz, to co było po drugie. Obsady są minimalne i w krótkim czasie nic na to nie poradzimy.

Ale na pewno nie zgodzę się z następującym Twoim stwierdzeniem:
Cytuj
a co my możemy zrobić ano nic -- jedynie czekać na wiele ofiar i strat materialnych
Czy mógłbyś mi odpowiedzieć na następujące pytania:
1) Czy ze swoją zmianą kiedykolwiek ćwiczyłeś sytuację w której strażacy wymagali pomocy (ewentualnie jak te ćwiczenia wyglądają)?
2) Czy uczyłeś swoich ludzi, lub czy ktoś inny uczył Ciebie, co robić w przypadku, gdy strażak nie może sam wyjść ze strefy zadymionej (np. jest czymś przywalony)?
3) Czy istnieje jakiś ogólny plan działania na taką ewentualność i czy plant ten jest ćwiczony?
4) Czy istnieje ewentualnie możliwość wysyłania dodatkowego wozu z sąsiedniej jednostki? Może istnieje możliwość wsparcia ze strony OSP (nie stworzą grupy szybkiego reagowania, ale przynajmniej odciążą Was zawodowców robiąc tą prostszą robotę na zewnątrz).
5) Czy jeśli wysyłasz (mówię ogólnie o dowódcach, a nie tylko o Tobie) dwóch ludzi w aparatach, to dwóch innych jest ZAWSZE gotowych do natychmiastowego wejścia do strefy zadymionej (tzn. maja na plecach aparaty)? Oczywiście nie mówię tutaj o przypadku wyższej konieczności.

Wiadomo, że odpowiedz na 4) może być negatywna. Jest jak jest i nie zmienimy tego z dni na dzień. Ale są też rejony, że coś takiego da się zrobić. Więc czemu się tego nie robi?
Jeśli chodzi o pkt. 1-3, to ZAWSZE da się to zrobić. Zawsze można ćwiczyć, zawsze można zastanowić się co można w takiej sytuacji najlepszego zrobić – można mieć plan. I można nauczyć strażaków pewnych prostych (?) czynności, jak np. wymiana aparatu poszkodowanemu, żeby przetrwał do przybycia pomocy – bo chyba każdy zgodzi się ze mną, że jeśli już dojdzie do takiej sytuacji to pomoc zostanie wysłana, nawet z odległej jednostki – tyle, że wtedy poszkodowany musi przetrwać ten czas dojazdu.
Tu jest link do kilku filmów obrazujących wymianę aparatu (na mojej stronie www można znaleźć komentarz po polsku):
http://www.rapidinterventiontrainingassoci...m/media/videos/ (http://www.rapidinterventiontrainingassociates.com/media/videos/)

Jeśli chodzi o 5) to już wcześniej ktoś w tej dyskusji wspomniał, że często się tego nie robi nawet jeśli są dostępni ludzie.

No i na koniec: te wszystkie mądrości o których piszę, nie wymysliem bynajmniej sam. Wymyślili je bardzo doświadczeni zawodowcy...

pozdrawiam

Witek

PS. Właśnie napisałem 300-nego posta..:)
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: bartek6 w Październik 17, 2004, 17:29:04
witku spróbuję ci odpowiedzieć na te pytania jak tylko potrafie ale myślę że na część pytań zwłaszcza 5 powinienieś znależć odpowiedz w moim wcześniejszym poście i od razu od tego pytania zacznę a więc
w mojej sytuacji nie jestem w stanie tego dokonać bo w przypadku np. pożaru restauracji czy też bydynku mieszkalnego,magazynu itp. obsada 2 samochodów bo tyle będzie w 1 etapie i podejrzewam do końca pożaru, liczyć będzie 5 osób a więc niepełna nawet na gba--- a osoby to 2 kierowców ,2 ratowników i dowódca---znajdz mi więc taką osobę która zgodnie z wszelkimi zasadami zwłaszcza bhp przeprowadzi prawidłowo akcję - czyli 2 w środku 2 na zewnątrz w asekuracji pozostali prowadza np. zasilanie, ewakuację stała łączność z psk itp.---i tu przechodzę automatycznie do pkt.4
nigdy się nie zdarza i pewnie nie zdarzy aby osp w moim powiecie przyjechało do w/w pożaru do siedzibowego miasta-- napewno są zawsze wzywani tam gdzie mają blisko do pożaru a także gdzie nie ma sensu aby dodatkowo ściągać 2 samochód z jrg i tu mam na myśli pożary w gospodarstwach wiejskich---- natomiast zdarza się ale rzadko że najbliższa osp przebywa do jrg na obstawę, bo brak jest już obsady w jrg-a wystarczy aby na powiecie doszło do 3 pożarów w tym samym czasie
3.ćwiczone było kiedyś samoratowanie na wspinalni ale ze względu na wypadki przy ćwiczeniach zaniechano zresztą ja mam na ten temat odrębne zdanie, natomiast samoratowanie z innych sytuacji jest trudne do ćwiczenia ponieważ nie ma takich samych akcji różnią się pożary jeden od drugiego a ma na to wpływ np. pogoda, zabudowa dane siły i środki itd.
2.najlepszym sposobem jest posiadanie wszelkich zabezpieczeń np. sygnalizatora bezruchu,gwizdka itp., a także nie wyobrażam sobie aby strażak wchodzący do środka nie posiadał aparatu i maski i nie był zabezpieczony przez kolegę - od razu też wyjaśnie że ze względu na mało obsadę rzadko wpuszczam do środka samego strażaka a jeśli juz to robię to pełna asekuracja przez kolegę na zewnątrz- zazwyczaj wchodzę ja ze strażakiem a asekuruje nas niezgodnie z zasadami bhp tylko 1 osoba a nieraz wogóle- także musimy posiadać łączność
1.ogólnie zbyt mało mamy ćwiczenia praktycznego -niestety wypieraja je teoretyczne np. z psychologii ( dla mnie idiotyzm) narzucone przez kw -- ale jeśli juz mamy takie ćwiczenia to zawsze prowadzimy ewakuację osoby poszkodowanej a ja myślę że to samo tyczy się jeśli taką osobą byłby strażak- wykorzystujemy takze do takich celów aparat dla poszkodowanego
NAPEWNO ODMIENNE ZDANIE BĘDĄ MIEĆ OSOBY Z JRG O PEŁNYM STANIE OSOBOWYM I PODDADZĄ TO KRYTYCE NO ALE CÓZ NIE WSZYSCY PRACUJĄ TYLKO NA PROWINCJI
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Październik 17, 2004, 20:24:56
bartek za ostatnie posty 100 % zrozumienia! ja mam nawet gorzej nas do roboty przychodzi 6 .... w tym jeden na PA... Mam wrażenie że my to nie strażacy a partyzanci! wpadasz albo się uda albo nie ... Witold owszem ma dużo racji ale na życie cieżko to przełożyć.  Co do 5 pytań Witka też pozwolę sobie odpowiedzieć 4 x TAK ... jeżeli wpada ktoś na kontrole a życie jest życiem ... co do 5 pkt to jak jedziemy we 4-rech to czuję się zwolniony z odpowiedzi :) Podsumowując cieszę się że mam dobrą, zgraną ekipę (podobnie jak Bartek służe jako d-ca zmiany) i zawsze (pomimo uszczypliwości KP) wchodzę w aparacie pierwszy dalczego? nie chcę tu robic z siebie menczennika albo czegoś w tym stylu ale ....  Bartek znasz odpowiedz??
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: bartek6 w Październik 17, 2004, 22:15:41
dzięki sebha za zrozumienie- trudno do czegoś to nasze stanowisko zobowiazuje i może dawno bym to rzucił i zmienił stanowisko ale trudno ja to poprostu lubię robic pomimo ogólnego niezrozumienia przez strazaków zwłaszcza tych za biurkiem
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Październik 18, 2004, 11:30:11
pozwolę sobie jeszcze dodać że dla kolegów za biurka problem po prostu często nie istnieje :) Nie szukam uszczypliwości ani zadry poprostu punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :)
Niestety zasady prowadzenia działań opracowano dla idealnych JRG (najlepiej szkolnych :) ) 20 strażaków- ratowników, 7 samochodów dowolnej specyfikacji KDR łączność itd. nikt nie wpadł na pomysł że najczęściej pierwszy jest zastęp ludków w niepełnym składzie osobowym   :(  
Podoba mi sie postawa Witka oczytany facet z ciekawymi spostrzeżeniami ! Tylko jest jedno ale doputy w OSP będzie rządził przypadek doputy nie będzie dla małych JRG wielkiej pomocy z ich strony o co mi chodzi wyjaśniam... aktywność jednoski OSP można opisać sinusoidą, zbiera się grupa zapaleńców wszystko idzie w dobrym kierunku jest super, potem ktoś się z kimś pokłuci, inny da sobie spokój, trzeciego zniechęcą posunięcia zawodowców jeszcze inny się wyprowadzi i OSP gaśnie, brakuje Wam (braci ochotniczej) ciągłości. Widziałem kilka Fraiwilige (przepraszam za pisownie) tam przynależność do tej drupy to nobilitacja w środowisku są lekarze, dyrektorzy, jednym słowem ludzie wpływowi w "gminie" dumnie prężą się na wszystkich imprezach okolicznościowych, ale też są pierwsi na alarm! inna sprawa to przywileje .. zwolnienia z podatków dla firm zatrudniających ochotników, super wynagrodzenia. A u nas? w robocie pracodawca wkurza się że ochotnik przyjdzie zmęczony po akcji albo co gorsza będzie miał alarm w trakcie pracy, wójt czy burmistrz płaci tylko do lipca, remiza się sypie na sprzęt nie ma. Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję że zaświci jeszcze słońce :)    
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Zenek w Październik 18, 2004, 12:02:00
Witam
Cytuj
w robocie pracodawca wkurza się że ochotnik przyjdzie zmęczony po akcji albo co gorsza będzie miał alarm w trakcie pracy, wójt czy burmistrz płaci tylko do lipca, remiza się sypie na sprzęt nie ma.
Zgadzam sie z wypowiedza Seby. Takie grupy to tylko teoria w naszych realiach. Jestem tylko strazakiem ochotnikiem w mojej gminie zadna jednostka nie ma aparatow!!!!! Mam nadzieje ze w przyszlym roku dostaniemy je jako pierwsi ale beda tylko 2 na 11 jednostek. Do tej pory w razie zagrozenia dla osob znajdujacych sie w budynku albo czekalismy na PSP ktora jedzie 20 minut albo ktos wchodzil na "Zywca" (w najlepszym razie w masce tzw: "Słoń")
Takie grupy wedłóg mnie powinny byc zakładane w OSP. Zaraz tlumacze dlaczego
1. Moga na miejsce przyjachac z kilkominutowym opuznieniem
2.Z powodu brakow kadrowych w PSP
Sa jednak minusy, Jezeli taka jednostka rozsypie sie przez jakas klutnie to mamy pozamiatane nie bedzie mial kto wyjechac. Poza tym trzeba y przeszkolic ochotnikow bo bez przygotowania nie ma sensu ich nigdzie wysylac. Osobiscie jednak uwazam ze w naszym kraju zycie strazaka jest mniej wazne niz kilka tysiecy zlotych ktore wedlog wladz mozna lepiej wydac. Smutne ale prawdziwe
Zycze powodzenia w takich dzialaniach
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sylwek w Październik 18, 2004, 14:06:38
Cytuj
Witam
[
Takie grupy wedłóg mnie powinny byc zakładane w OSP. Zaraz tlumacze dlaczego
1. Moga na miejsce przyjachac z kilkominutowym opuznieniem
2.Z powodu brakow kadrowych w PSP
Cześć,

Zenek jeśli pisząć "takie grupy" miałeś na myśłi "grupy szybkiego reagowania" to ja się nie zgodzę Tobą - to powinni być doświadczeni strażacy - najlepsi z najlepszych. W OSP   nie ma ludzi o tak dużym doświadczeniu (no chyba, że są to jednocześnie strażacy PSP). Jaka by nie była obecnie OSP to będzie miała za  mało wyjazdów by jej członkowie zebrali doświadczenia potrzebna w tego typu akcjach.
Wydaje mi się że na tego typu grupy mogą sobie pozwolić tylko jednostki z dużą liczbą wyjazdów np. te z większych miast,  
...a jak na razie to dyspozytorzy wyślijcie raczej wcześniej jeden wóz za dużo, żeby zabezpieczył pracujących ratowników niż później... żeby wydobył ich ciała, dowódcy akcji wezwijcie do zdarzenia wsparcie chociażby chłopaki mieli się tylko przejechać i wrócić - wiele razy widziałem za dużo sił i środków na miejscu akcji i jakoś głowy nikt nikomu za to nie urwał.
Bartek6  i Seba  co by się stało gdybyście wezwali dodatkowe samochody oprócz tych które macie do dyspozycji wg opisu np z innego powiatu. Niech jedzie 20... 30 minut ale niech jedzie do Was - ktoś Wam za to coś zrobi? A może z czasem to się stanie standardem że Wy będzieci jechali do sąsiedniego powiatu a oni do Was i ewentulanie jak nie będziecie potrzebni to będziecie zawracali po drodze - chyba jeszcze nie doszło do tego żeby Wam wydzielali paliwo.
Sylwek  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: strazak69 w Październik 18, 2004, 18:48:27
POPIERAM INICJATYWE GRUPY RATOWNICZEJ .  .SLUZE W JRG GDZIE STAN OSOBOWY NA SLUZBIE WYNOSI 18 LUDZI, STAN ZMIANY NATOMIAST 25.MOGE OBSADZIC 3 SAMOCHODY GASNICZE TJ GCBA5/30ZALOGA 4 OSOBY, GBA2/16 ZALOGA 6 OSOB, GCBA8/32  ZALOGA 4 OSOBY,SD-37 1 OSOBA, MSK 2 OSOBY.WYJAZD DO POZARU MIESZKANIA TO 2 GASNICZE TJ 10 OSOB, PLUS  SD-37 CZYLI 11 OSOB WYDAJE SIE ARMIA LUDZI. MIESZKAM W MIESCIE GDZIE 75 PROCENT ZABUDOWY TO TZW FAMILOKI W ZWARTEJ ZABUDOWIE ,WTAJEMNICZENI WIEDZA CO SIE ZA TYM KRYJE.DREWNIANE STROPY PALNA KONSTRUKCJA DACHU ITP.DZIALANIA WEWNETRZNE TO WIADOMO  SILNE ZADYMIENIE, TEMPERATURA TO CHOLERNE ZAGROZENIE DLA  LUDZI  NA KONDYGNACJI OBJETEJ POZAREM I POWYZEJ MIEJSCA POZARU, WIADOMO WYSYLAMY ROTE GASNICZA , ROTE RATOWNICZA KTORA ODDYMIA KLATKE SCHODOWA SPROWADZA  CYWILI ITP. ALE   WRACAJAC DO SEDNA SPRAWY WIADOMO  Z TYMI SILAMI NIE SPOSOB UTWORZYC TEGO ZESPOLU, POZOSTALO BY MI TYLKO ZADYSPONOWANIE OSTATNIEGO GASNICZEGO Z OBSADA 4 OSOBY, TO ONI BY MOGLI TWORZYC MÓJ ODWOD TAKTYCZNY I ZESPOL RATOWNICZY NA MIEJSCU AKCJI, HMM 1 PROBLEM JA MUSZE ZABEZPIECZYC 200 TYS MIASTO WIEC MUSZE W TYM MOMENCIE MYSLEC BARDZIEJ O MIESCIE NIZ O  MOICH LUDZIACH NA MIEJSCU. INICJATYWA JEST SZLACHETNA ZWLASZCZA ZE MOWI TO CZLOWIEK KTORY JEST NIE ZAWODOWCEM,MYSLE ZE JEST TO TEMAT DO ROZMOWY NA SZCZEBLU KOMENDY GLOWNEJ PSP. MOJA PROPOZYCJA  JEST NASTEPUJACA ALE NA SZCZEBLU D-CY ZMIANY, D-CY JRG, JESLI MAMY POZAR GDZIE SCIAGAMY PLUTONY CIEZKIE, PLUTONY ODWODOWE MIESZANE TO D-CA NA MIEJSCU AKCJI PO ANALIZIE I SKALI POZARU DECYDUJE  JAK MOGA BYC WYKORZYSTANE ROTY PRZYBYLE NA MIEJSCE AKCJI. KTOS DOBRZE POWIEDZIAL ZE JEST CZASEM POSMIEWISKIEM STRAZAK W PELNYM WYPOSAZENIEM, GDZIE MA  NA PRAWDE WSZYSTKO POTRZEBNE DO POZARU WEWNETRZEGO, Z TYM SIE SPOTYKAM NA CO DZIEN . CHLOPAKOM NA NASZEJ ZMIANIE WCHODZI POWOLI W KREW NOSZENIE TAKICH RZECZY JAK KOMINIARKA SYG BEZRUCHU PELNE UBRANIE OCHRONNE, JEDZIEMY DO ZADYMIENIA NA KLATCE SCHODOWEJ TO STRAZACY WYCHODZA WLASNIE W KOMPLETNYM WYPOSAZENIU, NIE WAZNE CZY JEST 30 W PLUSIE. TAK MA BYC TO SWIADCZY O PROFESJONALIZMIE .NIE RAZ  JADAC W RAMACH POMOCY SASIEDZKIEJ WIDZE STRAZAKOW W KOSZAROWKACH,GDZIE NAWET W NOCY FACET NIE MA LATARKI I WOLA SZEFIE MOZE SZEF MI TU POSIECIC. WIEM ODBIEGAM OD TEMATU ALE CZASAMI TRZEBA WROCIC DO KORZENI NASZEGO MYSLENIA  ZACHOWANIA.ALE TEMAT TU ROZPOCZETY JEST NAPRAWDE DOBRY I NIE ZASTEPCZY JAK INNE .            
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: strazak69 w Październik 18, 2004, 19:16:50
MAM JESZCZE 1 PROPOZYCJE  DO ROZMOWY CO PANOWIE D-CY ZMIANY I NIE TYLKO MYSLICIE O DYSPONOWANIU  DO KAZDEGO POZARU BUDYNKU POWYZEJ 1 KONDYGNACJI  SAMOCHODU SD,SH.A NIE JAK DOTYCHCZAS  POWYZEJ 2 PIETRA. ANALIZUJAC WSZYSTKIE AKCJE RATOWNICZO GASNICZE W WIELU PRZYPADKACH WIECEJ WYKORZYSTALEM DRABINE MECHANICZNA PRZY POZARZE PIWNICY,  CZY MIESZKANIA NA PARTERZE NIZ POWYZEJ  2 PIETRA.MOWIE OCZYWISCIE O RATOWANIU CYWILI Z MIEJSC POWYZEJ POZARU,W WIELU PRZYPADKACH ROBI NAM SIE NA KLATCE SCHODOWEJ EFEKT KOMINOWY GDZIE  PRZEJSCIE PRZEZ TAKA KLATKE JEST NIE MOZLIWE.DRABINE KTORA MAMY NA MIEJSCU MOZNA  WYKORZYSTAC OD RAZU A NIE CZEKAC NA JEJ PRZYJAZD, WIELU Z WAS WIE ZE PRZY TAK NISKICH STANACH OSOBOWYCH SPRAWIENIE DRABINY D10-W GDZIE POTRZEBA 4 OSOBY JEST JUZ SPORYM USZCZUPLENIEM SIL NA MIEJSCU POZARU POZOSTAJE  KILKU Z NAS DO WYL PRADU, GAZU SPRAWIENIU LINI GASNICZEJ ITP. A MAJAC  SD NA MIEJSCU ROBI TO KIEROWCA PLUS 1 RATOWNIK, MOZE KTOS SIE ZE MNA NIE ZGODZIC ALE MYSLE ZE TEMAT JEST  CIEKAWY. MYSLE ZE  MOZE W WIELU PRZYPADKACH ULATWILO BY TO UDZIELENIU POMOCY NIE TYLKO CYWILOM..............
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Zenek w Październik 19, 2004, 11:40:17
Zgadzam sie z Toba "Sylwek" ale wiadomo nie od dzis ze w PSP pracuje zbyt malo osob, moze szkolenia dla ochotnikow zalatwilyby calkowicie sprawe. Ochotnicy maja na takie zeczy czas, wystarczy tylko troche checi i pomoc ze strony strazakow PSP.  Uwazam tez ze lepszym rozwiazaniem jest wezwanie do pozaru budynku blizej polozonej OSP niz ciagniecie samochodu z pobliskiego powiatu. Taka OSP nie koniecznie musi pelnic role "grupy szybkiego reagowania" ale moze przejac inne zadania do ktorych nie potrzeba tak wiele doswiadczenia ktore posiadaja niewatpliwie strazacy PSP.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: firetom w Październik 19, 2004, 16:42:41
Prawdę powiedziawszy przestraszył mnie Bartek swoimi wypowiedziami. W jednym poście słusznie zauważył
Cytuj
.-JAK GASIĆ POŻAR NP. MIESZKANIA NA 3 PIĘTZRE Z TAKĄ OBSADĄ LUB RESTAURACJI TAK JAK TO BYŁO W PRZYPADKU TARNOWA?
JA WSZYSTKIM ODPOWIADAM -- ANO GASIMY- MUSIMY TO ROBIĆ I ROBIMY TO Z ŁAMANIEM WSZELKICH ZASAD TAKTYKI GAŚNICZEJ A ZWŁASZCZA BHP
, by po chwili dodać
Cytuj
nigdy się nie zdarza i pewnie nie zdarzy aby osp w moim powiecie przyjechało do w/w pożaru do siedzibowego miasta-- napewno są zawsze wzywani tam gdzie mają blisko do pożaru a także gdzie nie ma sensu aby dodatkowo ściągać 2 samochód z jrg i tu mam na myśli pożary w gospodarstwach wiejskich---- natomiast zdarza się ale rzadko że najbliższa osp przebywa do jrg na obstawę, bo brak jest już obsady w jrg-a wystarczy aby na powiecie doszło do 3 pożarów w tym samym czasie
. Sorki, ale zabrzmiało to tak, jakbyś pracował na wyspie, gdzie znikąd nie otrzymasz pomocy. Czy nie uczono Was o tym, że lepiej przedobrzyć - czyt. zadysponować większe siły i środki, niz wymaga tego sytuacja, niż czekać później na pomoc i patrzeć bezsilnie jak sytuacja wymyka sie spod kontroli?
Moi koledzy z JRG, gdzie stany kadrowe wyglądają podobnie jak u Ciebie,  mają ten komfort psychiczny, bo wiedzą, że gdy zaistnieje taka potrzeba mogą liczyć na wsparcie jednostek OSP z KSRG. O to przecież w tym systemie chodziło, no nie?
Co więcej, nie ponosisz przy tym żadnych kosztów Ty, ani Twoja komenda. Płaci za to gmina, co ustalają porozumienia między burmistrzami, wójtami a odpowiednimi komendami.
Ja wiem, że są zawodowcy, którzy panicznie boją się współpracy z ochotnikami, są też tacy, którzy uważają to za dyshonor. No bo przecież nie do pomyślenia jest to, że zawodowiec nie daje rady. Ale to myślenie tchnie jakoś starą, stęchłą komunistyczną propagandą, którą karmiono nas przez laty.
Kilka razy moja jednostka brała udział w akcjach na terenie miasta powiatowego, parę razy także ściągani byliśmy na zabezpieczanie. Nikt nikomu za to głowy nie urwał i nikt ambicjonalnej cnoty nie stracił.
Więc może czas zmienić myślenie, a nie, tylko utyskiwać. Zresztą za chwilę zaroi sie u Ciebie w jednostce od junaków i ciekaw będę, czy wg. Ciebie zrobi się bezpieczniej, czy wyzbędziesz się troski o prawidłowy przebieg akcji?
Sorki Bartku, nic do Ciebie osobiście nie mam, ale staram się walczyć ze stereotypem ochotnika - nieudacznika, niestety pech chciał - trafiło na Ciebie.
 
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Seba w Październik 20, 2004, 10:04:59
Co do postu przedmówcy : Pozwole sobie na małe nieproszone wtrącenie ... NIe znam nikogo w PSP dla kogo współpraca z OSP jest "dyshonorem", "zniewagą" albo czym tam chcesz! Zawsze podkreśla się że bez OSP cały ten system legnie w gruzach! i taka jest prawda. Duże miasta obronią sie same a co z pozostałymi? Zmiany KSRG są nieuchronne, zapewnie nie pomylę się dużo twierdząc że w miejsce dzisiejszych Komend Powiatowych w miasteczkach do 50 - 60 tys. mieszkańców powstanie sieć posterunków, gdzie będzie mieszać się kadra zawodowa z ochotniczą.
Ja osobiści bardzo lubię pracować z "moimi" ochotnikami, wszystkim życzę takich jednostek! tylko zerknij do mojego poprzedniego postu (z 18.10) i zjawiska tam opisane  powinny zniknąć z Ochotniczych Straży Pożarnych a wtedy będzie super.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: firetom w Październik 20, 2004, 14:32:07
Widzisz Seba, cieszę się, że właśnie w Twojej jednostce istnieją prawidłowe relacje między zawodowcami a ochotnikami, niestety, nie wszędzie tak jest a przykład stanowi post Bartka ( przynajmniej ja go tak odebrałem).Można odnieść wrażenie, że powstał system z którego po prostu w niektórych komendach nie chcą, lub nie potrafią korzystać. A podkreślanie jak sam powiedziałeś, że bez OSP cały ten system legnie w gruzach nie zawsze przekłada się na realizację tej myśli w życiu.
 Masz rację pisząc o sinusoidzie ochotniczej aktywności, ale po raz któryś tam z kolei powtórzę się – to w dużej mierze zależy też od zainteresowania się sprawami strażaków ochotników przez strażaków zawodowych. Jeśli kontakt zawodowców i ochotników ograniczy się tylko do wspólnych działań w akcji, albo kontroli gotowości bojowej, to w końcu pozostawieni sami sobie ochotnicy kiszą się w sosie własnym a stąd pierwszy krok do kłótni i osłabienia aktywności. Niestety, jesteśmy takim narodem, w którym każdy powinien mieć swój miecz Damoklesa i należy niektórym uświadomić, że jeżeli stowarzyszenie zdecydowało się na wystawienie jednostki operacyjno technicznej, to w pewien sposób straciło swoja autonomię na rzecz porządku ustalonego przez PSP, czy Ministerstwo i albo się do tego dostosuje, albo „zrezygnuje się z jego usług”.
Oczywiście wiele też zależy od samych ochotników a właściwie ich władz w których nie powinni zasiadać ludzie przypadkowi, ale prawdziwi pasjonaci, potrafiący pozytywnie „infekować” pozostałych.
Trochę odbiegliśmy od właściwego tematu, ale przecież pośrednio ten wątek łączy się z nim poprzez ideę – ratujmy się sami, wspomagając się zarówno w akcji, jak i działaniach prewencyjnych.
Pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Ajax w Październik 20, 2004, 17:07:11
Problem współpracy z OSP dobrze opisał Seba. Ja również jestem zdania, że niestety narazie musimy wykonywac pewne zadania nieraz wbrew zdrowemu rozsadkowi, bhp itd. Nazywa się to bodaj "stanem wyższej konieczności" tylko, że czasami zachodzi on zbyt często. Wszystko jest dobrze, gdy jest ok. - gorzej, gdy coś się stanie nie tak. Zaczyna się wtedy "polowanie na jelenia". Straż nie jest tu chyba odosobnionym przypadkiem.
Na większości jednostek szczególnie tych w KSRG można polegać / u mnie tak na ok. 95 %/. Zdarzało się - szczególnie przy intensywnych opadach atmosferycznych, wiatrach itp. że garaże pozostawały puste lub nie miał już kto wyjechać. Wtedy wzywa się do zabezpieczenia miasta najbliższą mobilną jednostkę OSP. Staramy się jednak do takich sytuacji nie doprowadzać- unikać, ale nieraz..... Zmiany podziału bojowego stanowią z reguły zgrany kolektyw i napewno jeden drugiemu pomagał i pomoże jeżeli tylko będzie mógł w trudnej sytuacji. Poza słuzbą jest różnie, ale staramy spotykać się ok. 2-3 razy w roku, nawet z rodzinami na wspólnych imprezach, które organizujemy sobie sami lub wspólnie z tzw. biurem. Zwykle są to bardzo udane spotkania, zabawy na które lgnie również wiele osób cywilnych.
Oj chyba też nieco odbiegłem od tematu. :rolleyes:  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: bartek6 w Październik 23, 2004, 09:43:54
firetom- właśnie chyba żle odebrałeś post a może nieprzeanalizowałeś do końca treści-może u ciebie jest inaczej ale ja troszkę bliżej określę swoją sytuację
stan zmiany-7 osób ,, samochodów gaśniczych-5 w tym 3 cięzkie, najbliższa osp w ksrg z samochodem gaśniczym średnim- odległość-15km.- wyposażenie tej jednosttki fatalne.--- i teraz napisz jaki sens jest ściągnięcie tej jednostki a raczej jak to witold określił jednostki do szybkiego reagowania--- czas dojazdu od chwili ich powiadomienia to ja myślę że w dzień-20 min. w nocy-25
do czego zmierzam firetom że szybciej poprzez psk don jednostki przybędzie zmiana z odwodu niż jednostka wymieniona przeze mnie
oczywiście pisałem kiedy taką jednostkę wzywamy do siebie --podobnie o tym pisał ajax i myslę że on bardziej mnie rozumie niż ty - trudno nie kazdy ma taki sam komfort pracy---ogólnie dziękuje firetom za post---pozdropwienia
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Październik 30, 2004, 19:57:19
kruca bomba niech i ja cos wtrącę
może nie w porę (a raczej w złym miejscu, przerywając dyskusję) ale za namową Wtolda podjąłem się pisania pracy magisterskiej na temat RIT w Polsce. Tu ukłon do Witka - wiem, że nie odzywałem się dawno, ale zabieram się za tłumaczenia (powoli, bo mam trochę innej roboty, ale najtrudniej zacząć prawda). Uważam, że idea wprowadzenia tychże grup w polsce jest jak najbardziej trafiona, bo moim zdaniem KAŻDY strażak udający się do akcji POWINIEN wiedzieć absolutnie wszystko (lub prawie wszystko :), co mogłoby pomóc mu w ratowaniu człowieka będącego w niebezpieczeństwie, a już w szczególności jeżeli jest on strażakiem. Pamiętajmy - nasze bezpieczeństwo przede wszystkim. Uważam też, że w naszych realiach możemy sobie poradzić z tym tematem (oczywiście na tyle, na ile pozwolą nam czynniki od nas niezależne, np budżet), bo dużo z tego, co trzeba zrobić to planowanie, pomysły, wiedza itp. rzeczy odzwierciedlające nasze zaangażowanie w to, co robimy.
Witold - pewnie tu zaglądasz (co widać po ilości twoich komentarzy), więc wybacz, że tu, ale informuję cię, że mam już temat i wszystko jest o.k. Odezwę się w tygodniu (po święcie zmarłych) i będziemy gadać :)
pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Październik 31, 2004, 09:35:49
Cześć wszystkim i przepraszam, że tak późno odpowiadam (ale tak to jest jak się człowiekowi ma rodzina powiększyć..:) ). Postaram się odpowiedzieć na komentarze – no i strasznie się cieszę z tak dużego odzewu z Waszej strony.

Cytuj
Witold - pewnie tu zaglądasz (co widać po ilości twoich komentarzy), więc wybacz, że tu, ale informuję cię, że mam już temat i wszystko jest o.k. Odezwę się w tygodniu (po święcie zmarłych) i będziemy gadać
Po prostu SUPER! :)

A teraz odpowiedzi merytoryczne - zacznę od odpowiedzi na moje pytania w poście dotyczącym Tarnowa. Pierwsze pytanie brzmiało: 1) Czy ze swoją zmianą kiedykolwiek ćwiczyłeś sytuację w której strażacy wymagali pomocy (ewentualnie jak te ćwiczenia wyglądają)?

Bartek6 odpowiedział:
Cytuj
jeśli (...) mamy takie ćwiczenia to zawsze prowadzimy ewakuację osoby poszkodowanej a ja myślę że to samo tyczy się jeśli taką osobą byłby strażak- wykorzystujemy także do takich celów aparat dla poszkodowanego
No więc z tym nie mogę się zgodzić. Ratowanie strażaka to coś zupełnie innego niż ratowanie osoby cywilnej. Powodów jest kilka. Przede wszystkim strażak pracujący wewnątrz strefy zadymionej ma specjalne ubranie, aparat z maską, kominiarkę i hełm. Dlatego jest w stanie przeżyć w znacznie gorszych warunkach (zadymienie, temperatura) niż osoba cywilna. Z tego wniosek jest taki, że w warunkach, w których osobę cywilną „spisalibyśmy na straty”, strażak ciągle będzie w stanie przeżyć.
Jednak czynnikiem który ogranicza możliwość przeżycia strażaka jest ilość powietrza jaka została w aparacie ochrony dróg oddechowych. Ponadto, gdy strażak jest uwięziony (np. na skutek zawaleń – patrz wypadek w Tarnowie) lub nieprzytomny, jego wyniesienie będzie o wiele trudniejsze od wyniesienia osoby cywilnej. Ciągle jednak, pomimo zadymienia i temperatury, istnieje dużo większe prawdopodobieństwo że strażak ten żyje, niż w przypadku osoby cywilnej. Dlatego jednym z podstawowych zadań grupy szybkiego reagowania, która dotrze do poszkodowanego strażaka, jest zapewnienie mu dodatkowego źródła powietrza w postaci specjalnie przyniesionego aparatu powietrznego.
Do tego dochodzi znaczne obciążenie psychiczne – bo w końcu ratujesz swojego kolegę, a nie anonimowego cywila.

Drugie pytanie to: Czy uczyłeś swoich ludzi, lub czy ktoś inny uczył Ciebie, co robić w przypadku, gdy strażak nie może sam wyjść ze strefy zadymionej (np. jest czymś przywalony)?
Bartek6 odpowiedział:
Cytuj
2.najlepszym sposobem jest posiadanie wszelkich zabezpieczeń np. sygnalizatora bezruchu, gwizdka itp., a także nie wyobrażam sobie aby strażak wchodzący do środka nie posiadał aparatu i maski i nie był zabezpieczony przez kolegę 
Przepraszam Cię Bartku, ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie. Sygnalizator bezruchu i gwizdek w aparacie w niczym nie pomogą. Dają znać że coś jest nie tak (sygnalizator bezruchu) i przynaglą do wyjścia (gwizdek w aparacie), ale jeśli strażak nie jest w stanie wyjść sam to te urządzenia go nie wyniosą. Chodziło mi o to, co zrobić, gdy wyślesz np. dwóch ludzi do środka, a po chwili usłyszysz głos sygnalizatora bezruchu. Czy taka ewentualność była ćwiczona? Czy była ćwiczona uczciwie (tzn. w symulowanych warunkach całkowitego braku widoczności)? Jak długo rozmawiam ze strażakami PSP (na forum i osobiście) jeszcze się nie spotkałem z takim ćwiczeniem - co nie znaczy, że go nie ma, ale w OSP jestem od 14 lat i jak na razie się z tym nie spotkałem.
W USA takie ćwiczenia powstały. Jedno opisałem w dyskusji:Uwolij Fantazję!, szkolenia bojowe (http://www.strazak.pl/forum/index.php?showtopic=466)
Ale można robić rzeczy dużo prostsze – byle ćwiczenia nie były udawane.

Trzecie pytanie brzmiało: 3) Czy istnieje jakiś ogólny plan działania na taką ewentualność i czy plant ten jest ćwiczony?
Bartku. O samoratowaniu też pisałem – patrz moja strona :), ale znów nie chodziło mi o samoratowanie, a o to, co reszta strażaków ma zrobić w razie gdy ich kolega znajdzie się w niebezpieczeństwie. I jak to było w poprzednim pytaniu, ja jeszcze o czymś takim w PSP nie słyszałem. Uczyli mnie co prawda „asekuracji”, tzn. że jak wchodzę w aparacie to ktoś z zewnątrz asekuruje mnie linką, ale po pierwsze, nie wiem czy ktoś w praktyce przećwiczył postępowanie na wypadek konieczności skorzystania z tej asekuracji – czyli jak coś mi się stanie, a po drugie w większych pomieszczeniach to nie zda egzaminu. a jak teraz patrzę na to czego mnie uczyli (zawodowcy mnie uczyli), to nazywam to „jedną wielka ściemą”.

Kolejne pytanie: 4) Czy istnieje ewentualnie możliwość wysyłania dodatkowego wozu z sąsiedniej jednostki? Może istnieje możliwość wsparcia ze strony OSP (nie stworzą grupy szybkiego reagowania, ale przynajmniej odciążą Was zawodowców robiąc tą prostszą robotę na zewnątrz).
No więc jeśli chodzi o pomysły, żeby OSP było grupą szybkiego reagowania, to stanowczo mówię nie! I mówię to jako ochotnik – nie żebym nie chciał tego robić, ale od „chcenia” do „bycia w stanie” daleka droga. Nie te wyszkolenie, zupełnie nie te doświadczenie.

Ostatnie pytanie: 5) Czy jeśli wysyłasz (mówię ogólnie o dowódcach, a nie tylko o Tobie) dwóch ludzi w aparatach, to dwóch innych jest ZAWSZE gotowych do natychmiastowego wejścia do strefy zadymionej (tzn. maja na plecach aparaty)? Oczywiście nie mówię tutaj o przypadku wyższej konieczności.

No więc jedna sprawa to mała obsada wozów – i tu nie dyskutuję. Choć może warto by było rozważyć, ubranie jednego z kierowców w pełne ubranie i aparat? Zawsze to jedna osoba w asekuracji więcej. A druga sprawa, że często słyszałem, jak to starzy wyjadacze śmieją się z młodych bo Ci założyli aparat i chodzą w nim „bez potrzeby”. Ja przynajmniej często spotykam się z podejściem „a po co?”. Strazak69 też o tym wspomniał.

Generalnie do zrealizowania pt. 1-3 nie potrzeba ani pieniędzy, ale większej obsady. Szkolić zawsze się można.
Jeśli obsada jest taka jak pisali Bartek i Seba, to faktycznie nie jest tak prosto postawić grupę na zewnątrz, bo i tak wszyscy maja pełne ręce roboty. Ale są też jednostki takie jak pisze Strazak69. Więc czemu nie zacząć?

A teraz inne wątki:

Sylwek napisał:
Cytuj
Bartek6 i Seba co by się stało gdybyście wezwali dodatkowe samochody oprócz tych które macie do dyspozycji wg opisu np z innego powiatu. Niech jedzie 20... 30 minut ale niech jedzie do Was - ktoś Wam za to coś zrobi?
a Bartek6 odpisał:
Cytuj
i teraz napisz jaki sens jest ściągnięcie tej jednostki a raczej jak to witold określił jednostki do szybkiego reagowania--- czas dojazdu od chwili ich powiadomienia to ja myślę że w dzień-20 min. w nocy-25
No więc niewątpliwie lepiej jest jak taka grupa jest na miejscu jak najszybciej. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
A w takim razie odpowiedz mi Bartku, czy lepiej jednak ten wóz wysłać od razu (nawet jak pojedzie 25 minut), czy wystarczy go wysłać dopiero wtedy jak strażakowi coś się stanie? Te 25 minut to mniej więcej tyle ile masz powietrza w aparacie. Więc do tego czasu strażak może przeżyć. Ale dłużej nie pożyje – bo zabraknie mu powietrza. Jak grupa nie będzie potrzebna, to się ją zawróci z drogi, ale jeśli wezwiesz ją dopiero w momencie wystąpienia problemów (strażak w niebezpieczeństwie) to na pewno nie dojedzie na czas.
Oczywiście nie można innych rejonów całkowicie pozbawiać ochrony i wysyłać wszystko co się da do innych, więc trzeba znaleźć jakiś kompromis. Ale jestem pewien że coś da się z tym zrobić.

Kończę, bo już się zasapałem od tego pisania...pozdrawiam

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: bartek6 w Listopad 01, 2004, 17:54:04
witku długo się zastanawiałem czy odpisać na twój post- bo szczerze mówiąc zaskoczyłeś mnie swoimi uwagami. ja już pisałem że masz dużą wiedzę teoretyczną ale to nie wszystko.to co ty piszesz to wszystko ładnie wygląda TAK JAK FILM Z BRUCE LEE ale jeśli spojrzeć na to troszeczkę z boku to widać że nie ma tu wspólnego mianownika- TY NIE ZNASZ REALII PRACY W PSP- czerpiesz wiedzę o pracy w psp z forum i to opierając się na wypowiedziach różnych osób którzy maja różne miejsca pracy- od zaściankowych komend ( ja w takiej pracuję) do komend o wysokim wyposażeniu wysokim stopniem zatrudnienia i komforcie że w ciagu 5 minut będą miec na miejscu 5-10 zastępów np.w-wa-
poza tym ciągle opierasz się na literaturze z usa a ja proponuję ci abyś na reality obejrzał jak strażacy z usa prowadzą akcję- jak ja bym w taki sposób dowodził jak oni to juz dawno bym miał w plecach widły i brony chłopskie -- mam nadzieję że wiesz o co mi chodzi
witku ja nie mam do ciebie żalu za to co napisałeś śmieszy mnie tylko fakt że pouczasz d-cę zmiany z 18 letnim stażem pracy (akcji w przybliżeniu 5 tys.) ale nie dziwie się mam z takimi ludzmi doczynienia na codzień podczas akcji gaszenia budyków wiejskich  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Listopad 01, 2004, 18:43:37
Drogi Bartku,

Trochę mi przykro, że odbierasz moje posty jako próbę pouczania zawodowców - ja nigdy nie miałem i nie mam takiego zamiaru - może to tak wygląda, ale na pewno nie mam takiego zamiaru. Trochę nie fair, że spisujesz mnie na straty nie podając powodów - bo w takim wypadku ja jestem na całkowicie straconej pozycji - zawodowiec z 18-letnim strażem (5 tyś. akcji) pisze, że to co ja (ochotnik) robię/piszę jest całkiem bez senu... nic tylko siąść, "zamknąć ten interes" i posypać się popiołem. Trochę to nie fair... .Twoje doświadczenie jest dla mnie bezdyskusyjne, ale przynajmniej podaj jakiś powód.

Reality TV nie oglądam, bo chyba w telewizji obraz jest trochę zafałszowany. A że bazuję na literaturze amerykańskiej, to tylko dlatego, że polskiej na ten temat nie ma... chyba, że mi ją wskażesz - choć jedno zdanie w książce lub artykule o tym co ja piszę. Zresztą, gdyby taka literatura istniała, to ja bym tego poporstu nie pisał. A dlaczego tak zalewam to forum grupami szybkiego reagowania? Uczciwie przyznam - przeczytałem o tym w internecie, zacząłem temat drążyć, zapoznałem się z wieloma opiniami strażaków tak doświadczonych jak Ty (tylko że pracujących za oceanem) i wydało mi się to genialne! Fakt, że pewnie mam trochę "cukierkowy" obraz sprawy, ale chyba nie może być tak, że wszystko to jest "do dupy" i oderwane od realiów.
No i skoro coś tam o pożarnictwie ogólnie wiem, to staram się to przełożyć na grunt polski i przekazać wszystkim, że coś takiego jest i że akurat za oceanem robią pewne rzeczy inaczej... . Przecież zapoznając się z doświadczeniami innych można się tylko czegoś nauczyć - na pewno nie można na tym stracić.

Czy to źle? Naprawdę, napisz co jest nie tak albo w czym się pomyliłem...

A obraz PSP mam może niepełny, ale jednego się dowiedziałem: PSP to monolit, gdzie najgorzej jest, jak ktoś próbuje zrobić coś "inaczej", jak ktoś próbuje być choć trochę nowatorski - rób co Ci rozkazali i ani grama więcej. Ja natomiast przyzwyczajony jestem do tego, że im więcej człowiek wykazuje inicjatywy i im bardziej nieschematycznie myśli tym lepiej - oczywiście musi to mieś sens, ale jak będziesz zawsze robił to co zawsze robieś, uzyskasz tylko to, co zawsze uzyskiwaeś - nic więcej!
Dlaczego jest tak, że o grupach szybkiego reagowania zaczął pisać ochotnik (czyli ja) a nie przynajmniej jeden z wielu tysięcy doświadczonych strażaków zawodowych? Gdyby to o czym piszę było moją wasną twórczością, to sprawa byłaby prosta - znaczyłoby to, że bredzę bez sensu. Ale skoro inna wielodziesięciotysięczna grupa doświadczonych strażaków (za oceanem) o tym pisze, ćwiczy i stosuje, to sprawa wygląda chyba trochę inaczej, nieprawdaż?
I nie chodzi o to, żeby od razu brać wszystko jak leci i bezkrytycznie stosować. Chodzi o to, żeby dowiedzieć się czegoś nowego i coś dla siebie z tego wziąć...

pozdrawiam

Witek

PS. Napisałem nowy artykuł - jest na mojej stronce... i naprawde nie chce nikogo pouczać - poporstu przeczytałem kilka ciekawych rzeczy, których jak dotąd nikt po polsku nie napisał...
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: bartek6 w Listopad 01, 2004, 20:31:50
Cytuj
firetom- właśnie chyba żle odebrałeś post a może nieprzeanalizowałeś do końca treści-może u ciebie jest inaczej ale ja troszkę bliżej określę swoją sytuację
stan zmiany-7 osób ,, samochodów gaśniczych-5 w tym 3 cięzkie, najbliższa osp w ksrg z samochodem gaśniczym średnim- odległość-15km.- wyposażenie tej jednosttki fatalne.--- i teraz napisz jaki sens jest ściągnięcie tej jednostki a raczej jak to witold określił jednostki do szybkiego reagowania--- czas dojazdu od chwili ich powiadomienia to ja myślę że w dzień-20 min. w nocy-25
do czego zmierzam firetom że szybciej poprzez psk don jednostki przybędzie zmiana z odwodu niż jednostka wymieniona przeze mnie
oczywiście pisałem kiedy taką jednostkę wzywamy do siebie --podobnie o tym pisał ajax i myslę że on bardziej mnie rozumie niż ty - trudno nie kazdy ma taki sam komfort pracy---ogólnie dziękuje firetom za post---pozdropwienia
Cytuj
-jak to zrozumiesz to b.ędzie ok
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Listopad 02, 2004, 18:25:01
Ja to Bartku doskonale rozumiem. Jest jak jest i rzeczywistości z dnia na dzień nie zmienimy. Obsada zmiany szczątkowa, najbliższa jednostka która mogłaby wspomóc jest daleko. Ale nawet jeśli nie możesz liczyć na żadne dodatkowe siły i środki, to jeszcze nie oznacza, że nie nalezy robić nic. Można ćwiczyć sytuacje wyciągania kolegów z pomieszczeń, można opracować jakiś rozsądny plan, który da się zastosować nawet przy niewielkiej obsadzie. Ten plan to nic innego jak takie proste rzeczy o których napisałem w ostatnim artykule, który polecam i czekam na uwagi...

pozdrawiam

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Krzysztof37 w Listopad 03, 2004, 09:25:11
Bartku!
Może jestem nienajlepszy z matematyki ale cos mi sie tu nie zgadza. 5000 akcji podzielmy prze 18 lat to nam daje w zaokrągleniu 278 akcji w ciągu roku.  W roku  mamy służb 122 na jedną zmianę. Odejmijmy od tej liczby 10 służb urlopu daje  nam to 112, odejmijmy 12 służb 10 wolna daje nam to 100 i jeszcze odejmijmy służby za urlop dodatkowy (zakładam 5) i wychodzi nam to 95 służb w ciagu roku.
Załóżmy że nie ma innych wolnych jak chorobowe czy urlop nagrodowy. Teraz podzielmy te 278 na 95 co nam daje 2.92 wyjazdu na służbę. Zważywszy na to zeparcujesz na terenach wschodnich i przewaza zabudowa wiejska a nie duza aglomeracja to jest to nie możliwe. w moim powiecie liczba wyjazdów dochodzi do 700 i cieżko o 3 wyjazdy na służbe.
P.S.
Koledzy radzili mi zebym pomnożył liczbe wyjazdow na służbę razy wszystkich ludzi w jednostce wtedy moze wyjdzie. (na pewno nie wypiles przez te 18 lat służby 5000 herbat):) :P
Jestem otwarty na wszystkie argumenty.
Pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Piorun w Listopad 03, 2004, 12:23:19
I znowy zamiast dyskutowac liczymy godziny sluzby i napitki podczas nich wypite.to nie o to chodzilo. dyskutanci OBAJ maja wiele racji- bo u nas TRZEBA robic wszystko-cwiczyc,szkolic sie- aby byc gotowym na nagle zmiany sytuacji- czy zgodnie z rozkazem czy z wlasnej inicjatywy- ale takze wystepuje szereg trudnosci,ktorych przeskoczyc sie nie da, zwlaszcza w malych jednostkach. Pamietacie wypadek w Bydgoszczy-nie chodzi o samo zderzenie samochodu. Do akcji jechalo 3 strazakow a do ich wypadku drugim wozem dotarlo 2 ludzi.To standard w malych JRG. teraz zauwazcie- jak przy takich obsadach mozna mowic o czymkolwiek wiecej niz o prowadzeniu superpodstawowych czynnosci ratowniczo-gasniczych?
forum jest ciekawe, nie klocmy sie, nie wypominajmy ale zaprezentujmy na nim swoje uwagi.przeciez to i tak o nas samych zalezy czy z nich skorzytamy. pozdro.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: aniolstroz w Listopad 04, 2004, 10:26:56
Cytuj
1) Czy ze swoją zmianą kiedykolwiek ćwiczyłeś sytuację w której strażacy wymagali pomocy (ewentualnie jak te ćwiczenia wyglądają)?
...
No więc z tym nie mogę się zgodzić. Ratowanie strażaka to coś zupełnie innego niż ratowanie osoby cywilnej.
...
Ponadto, gdy strażak jest uwięziony (np. na skutek zawaleń – patrz wypadek w Tarnowie) lub nieprzytomny, jego wyniesienie będzie o wiele trudniejsze od wyniesienia osoby cywilnej.
Według mnie udzielenie pomocy strażakowi jest łatwiejsze niż udzielenie pomocy osobie cywilnej. Może trudniej strażaka być wynieść, ale w tym przypadku mamy o wiele więcej czasu na działanie gdyż strażak ma na sobie ubranie ochronne, hełm i butle z powietrzem.

Cytuj
Czy uczyłeś swoich ludzi, lub czy ktoś inny uczył Ciebie, co robić w przypadku, gdy strażak nie może sam wyjść ze strefy zadymionej (np. jest czymś przywalony)?
Mi się wydaje że tu nie ma za bardzo co uczyć. Jedynie można uczyć jak się należy zachować gdy nie można samodzielnie opuścić strefy zadymionej! Bo przy udzielaniu pomocy takiej osobie nie ma dużej filozofii - ważne tylko aby dowódca miał głowę na karku i korzystał z głowy tak jak powinien.

Cytuj
Generalnie do zrealizowania pt. 1-3 nie potrzeba ani pieniędzy, ale większej obsady. Szkolić zawsze się można.
Jeśli obsada jest taka jak pisali Bartek i Seba, to faktycznie nie jest tak prosto postawić grupę na zewnątrz, bo i tak wszyscy maja pełne ręce roboty. Ale są też jednostki takie jak pisze Strazak69. Więc czemu nie zacząć?
Do takiego czegoś nie potrzeba ani większej obsady ani pieniędzy! Do pożaru budynku napewno przyjedzie więcej niż 5 osób. Chyba nikt ze strażaków nie będzie się zastanawiał czy udzielić pomocy czy też nie strażakowi który nie może wyjść samodzielnie i potrzebuje pomocy - zawsze jest co najmniej 2 kierowców, którzy takiej pomocy mogą udzielić, gdyż oni najczęściej nie mają aż tak bardzo ważnych spraw na głowie.

Cytuj
bartek6 napisano 1.11.2004 - 18:54
witku ja nie mam do ciebie żalu za to co napisałeś śmieszy mnie tylko fakt że pouczasz d-cę zmiany z 18 letnim stażem pracy (akcji w przybliżeniu 5 tys.) ale nie dziwie się mam z takimi ludzmi doczynienia na codzień podczas akcji gaszenia budyków wiejskich
Jak to przeczytałem to mi się normalnie uśmiech na twarzy pojawił. Uważam "bartek6" że z lekka przegiąłeś z tymi słowami! Ja to lepiej pozostawie bez komentarza, ale strasznie nie podobały mi się te słowa!  :angry:

Cytuj
Reality TV nie oglądam, bo chyba w telewizji obraz jest trochę zafałszowany. A że bazuję na literaturze amerykańskiej, to tylko dlatego, że polskiej na ten temat nie ma... chyba, że mi ją wskażesz - choć jedno zdanie w książce lub artykule o tym co ja piszę.
Właśnie - polska literatura pożarnicza to jedna wielka bieda! Nie ma w sumie nic ciekawego - udało mi się znaleźć tylko kilka ciekawych pozycji na tematy ratownicze. No a w USA jest tego cała masa - moim marzeniem jest nauczyć się dobrze angielskiego, aby móc sobie spokojnie to wszystko poczytać!

Cytuj
PSP to monolit, gdzie najgorzej jest, jak ktoś próbuje zrobić coś "inaczej", jak ktoś próbuje być choć trochę nowatorski - rób co Ci rozkazali i ani grama więcej. Ja natomiast przyzwyczajony jestem do tego, że im więcej człowiek wykazuje inicjatywy i im bardziej nieschematycznie myśli tym lepiej - oczywiście musi to mieś sens, ale jak będziesz zawsze robił to co zawsze robieś, uzyskasz tylko to, co zawsze uzyskiwaeś - nic więcej!
PIĘKNIE NAPISANE  :)

WITKU RÓB TO CO ROBISZ BO ODWALASZ NAPRAWDĘ KAWAŁ DOBREJ ROBOTY! JA POPIERAM TO CO ROBISZ!!!
 
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: pszemek w Listopad 04, 2004, 23:43:34
Cytuj
Mi się wydaje że tu nie ma za bardzo co uczyć. Jedynie można uczyć jak się należy zachować gdy nie można samodzielnie opuścić strefy zadymionej! Bo przy udzielaniu pomocy takiej osobie nie ma dużej filozofii - ważne tylko aby dowódca miał głowę na karku i korzystał z głowy tak jak powinien.


Ja jednak się z tym nie zgadzam.  Uważam, że należy ćwiczyć te i inne zagadnienia (tworzyć procedury i je stale udoskonalać na podstawie doświadczenia), dlatego, że nie wolno nam zakładać, że wszystko się uda bo 'dowódca ma głowę na karku'. Założenie systemowe ma mieć zastosowanie właśnie - gdy d-ca tej głowy nie ma, a mimo to akcja MA się udać.  
Tak jak nikt nie zostaje pianistą tylko dlatego, że ma naturalny talent muzyczny- musi ćwiczyć i ciągle doskonalic warsztat, aby być profesjonalistą, tak dowódca dostaje szansę ćwiczenia w zaciszu koszarowym, aby podczas akcji realizować pewien wypracowany plan.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: bartek6 w Listopad 07, 2004, 17:54:35
do krzysztofa- jesteś the best z matmy więc jak 95 służb pomnożysz tylko przez 3 wyjazdy to da ci 285-kolego a w czasie pory wiosennej potrafimy mieć po 15 wyjazdów dziennie- podsumowując jako d-ca zmiany w karte rocznego udziału mam wpisane około 70 wyjazdów i jeśli sie orientujesz to można wpisac tylko 1 wyjazd na służbe a zdarza się że wyjezdzam parokrotnie na służbę-- ogólnie to zabrałeś głos nie na temat ale postanowiłem ci odpowiedzieć a raczej udowodnić że właśnie mam w PRZYBLIŻENIU ok. 5 tys. wyjazdów- nie podałem że równe więc twoje wyliczenia i tak były nie dokładnie przeprowadzone
do anioła- jeśli uważasz że to ja przegiąłem to dochodze do wniosku że mamy całkowicie odmienne zdanie jeśli chodzi o post napisany przez witka
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Krzysztof37 w Listopad 08, 2004, 10:06:27
Bartku ale trawy są przez jeden miesiac w roku i na trawach mogłes zrobic tak ze 2,5 tys wyjazdów ale przez reszte roku jest razcej mało wyjazdów i dalej watpie w te 5 tys. Ale OK. Pozdrawiam.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: bartek6 w Listopad 13, 2004, 17:54:44
krzysiu 100 wyjazdów do traw to mam przez 1 miesiąc - czyli wg twoich wątpliwości 11 miesięcy odpoczywam? :(  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Krzysztof37 w Listopad 16, 2004, 14:15:40
Bartku ja nie mówie że się obijasz, tylko że nie pracujesz przez całe pozostałe  11 miesięcy bo 1,5 miesiąca urlopu 10 wolna służba i nie w każdym miesiącu jest co służba wyjazd. Juz wiecej nie bede sie wypowiadał na ten temat. Pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Lipiec 04, 2005, 23:12:58
Cytuj
Według mnie udzielenie pomocy strażakowi jest łatwiejsze niż udzielenie pomocy osobie cywilnej. Może trudniej strażaka być wynieść, ale w tym przypadku mamy o wiele więcej czasu na działanie gdyż strażak ma na sobie ubranie ochronne, hełm i butle z powietrzem.
Jak tylko to Aniele napisałeś, od razu chciałem odpowiedzieć, ale jakoś mi to uciekło. Odpowiadam przykładem z życia niestety wziętym:

14 marca 2001 roku o godz. 16.45, w Phoenix (stan Arizona) w Stanach Zjednoczonych wybuchł pożar w centrum handlowo-usługowym, składającym się z kilku małych sklepów, wielkiej hali sklepowej oraz sklepu spożywczego. Pożar rozwijał się w magazynie znajdującym się w tylnej części budynku, występowało silne zadymienie i umiarkowana temperatura. Strażak Bret Tarver, podczas wychodzenia z budynku wraz z czteroosobowym zastępem (kończący się zapas powietrza) odłączył się od grupy, zgubił i wezwał pomocy. Strażacy idący mu na pomoc, znaleźli go w odległości około 20 metrów od najbliższego wyjścia. Był On częściowo zaplątany i częściowo leżał pod stołem. Był nieprzytomny, bez aparatu powietrznego, a warunki pożarowe pogarszały się. Pierwsza grupa ratowników napotkała na znaczne trudności w jego przemieszczaniu - brak uprzęży aparatu umożliwiającej pewny chwyt i efektywne ciągnięcie poszkodowanego. Grupa ta zdołała przesunąć poszkodowanego około 5 metrów w kierunku wyjścia, po czym musiała wycofać się ze względu na wyczerpany zapas powietrza. Druga grupa ratowników próbowała wywlec poszkodowanego strażaka, jednak napotkała na kolejne trudności związane ze zsuwaniem się jego ubrania. Trzecia grupa, nie mogąc znaleźć żadnych pewnych punktów chwytu na poszkodowanym, zaczęła ciągnąć go chwytając za koszulę munduru. Strażak Tarver, był znacznej postury, skutkiem czego koszula ta podarła się czyniąc wyciągnięcie poszkodowanego jeszcze trudniejszym. Próbowano chwycić go za ręce i ramiona co też okazało się mało efektywne. Podczas całego procesu wyciągania poszkodowanego strażacy musieli się zmagać z ciągłymi zaplątaniami, musieli unosić poszkodowanego by przenieść go nad rumowiskiem, paletami itp. Czwarta grupa ratowników musiała dodatkowo zmagać się z mokrą od wody podłogą, która stała się śliska także za sprawą produktów olejnych spadających z półek supermarketu.

W sumie, do wyciągnięcia poszkodowanego potrzebne były cztery grupy strażaków, z których trzy pierwsze musiały wycofać się z powodu kończącego się zapasu powietrza. Proces ten trwał około 31 minut, zaś licząc od momentu wezwania pomocy 53 minuty!

Dodać należy, że strażacy biorący udział w tej akcji ratowniczej byli przeszkoleni w technikach ratowania strażaków. Jednego czego nie ćwiczyli to transportu poszkodowanego strażaka, który nie posiada już na plecach aparatu powietrznego...

Źródła:
http://phoenix.gov/FIRE/report.pdf (http://phoenix.gov/FIRE/report.pdf)
oraz
Richard Kolomay, Robert Hoff, "Firefighter Rescue & Survival" - PennWell, Fire Engineering, 2003 (http://shop.store.yahoo.com/pennwell/firressur.html)

pozdrawiam

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Lipiec 21, 2005, 10:59:01
A odpowiadając na wszelkie zarzuty, że my nie mamy tylu ludzi i sprzętu co amerykanie, polecam nowszą wersję artykułu "Pomoc poszkodowanemu strażakowi w strefie zadymionej". Zrobiłem kilka poprawek, dołączyłem zdjęcia, na stronie  (http://www.grupaszybkiegoreagowania.prv.pl)można też znaleźć klipy video.

Powiedzcie mi, Wy wszyscy, którzy uważacie, że w naszych polskich realiach nic się nie da zrobić. Ile potrzeba pieniędzy i ludzi, żeby nauczyć strażaków takiej podstawowej pomocy poszkodowanym. Trzeba poszkodowanego, znaleźć, obrócić na plecym wyłączyć sygnalizator bezruchu, sprawdzić oddech, powiedzieć dowódcy przez radio co jest grane, wcześniej wchodząc do strefy w celu szukania kolegi zabrać dodatkowy aparat, podłączyć poszkodowanemu ten dodatkowy aparat, spradwdzić czy działa i zabezpieczyć go karabinkiem do taśmy biodrowej aparatu poszkodowanego. Innymi słowy doprowadzenie poszkodowanego do takiego stanu:
(http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/photos/07_45.JPG)

To naprawde przerasta nasze możliwości?

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Scubapro w Lipiec 26, 2005, 10:11:51
Witek ty chyba tylko czekasz na ta jedna akcje w której bedziesz mógł uratowac kolege i mozesz wtedy odejśc na emeryture. Tylko żeby cie nieprzerosło.....
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Lipiec 26, 2005, 10:33:25
Cytuj
Witek ty chyba tylko czekasz na ta jedna akcje w której bedziesz mógł uratowac kolege i mozesz wtedy odejśc na emeryture. Tylko żeby cie nie przerosło.....
Straszna złośliwość zionie z tej Twojej krótkiej wypowiedzi...

Wręcz przeciwnie... . Oby nigdy nikomu się te umiejętności nie przydały. Tylko prawda jest taka, że to sie niestety od czasu do czasu dzieje i wtedy lepiej jest posiadać te umiejętności niż ich nie posadać - po prostu.

O ile pamiętam Ty jesteś zawodowcem, więc jesli już na kogoś padnie, to na Ciebie a nie na mnie... ja jestem tylko ochotnik.

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: pagon w Sierpień 01, 2005, 17:39:03
Witek, a ja mam pytanie do Ciebie. Dlaczego na tych pokzowych filmikach jest pokazane jak strażak który potrzebuje pomocy mówi przez radiostację: MAYDAY, MAYDAY, MAYDAY. Procedury PSP podają inny kryptonim który powinno się używac gdy jest zagrożone życie strażaka. Ten kryptonim brzmi: RATUNKU. Przecież w PSP (nnie wspominając już o OSP) panuje taki analfabetyzm że głowa mała. Zadzwoń sobie na 998 i zacznij nawija po angielsku, niemiecku czy francusku to zobaczysz co się będzie działo. Przerabiając te amerykańskie procedury i systemy postępowania wypracowane tam, powinieneś wiedziec że nie mogą by one dosłownie przeniesione na nasz grunt.
Będziesz miał jakąś akcję wspólną PSP i OSP. Jeden krzyknie RATUNKU a drugi MAYDAY, trzeci HELP a czwarty zacznie znaki dymne puszczac.  :P  Zrobi się bałagan.
Zdaję sobie sprawę, że mogłeś nie wiedziec, że w PSP taki kryptonim istnieje, no ale do wszystkiego nie polskiego trzeba podchodzi z obiektywizmem.
Ale tak czy inaczej odnośnie tej stronki grupy szybkiego ...  to spoko sprawa. Tak trzymaj. Pozdrawiam.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Sierpień 01, 2005, 20:24:01
Cytuj
Zdaję sobie sprawę, że mogłeś nie wiedziec, że w PSP taki kryptonim istnieje, no ale do wszystkiego nie polskiego trzeba podchodzi z obiektywizmem.
Nie no...nie doceniasz mnie Pagon ;). Dobrze wiem, że wg. procedur (czy raczej danych radiowych, bo nie słyszałem o procedurach nt. wzywania pomocy przez strażaka - jeśli masz takie to jestem gorąco nimi zainteresowany) hasłem wezwania pomocy jest "RATUNKU", ale...

1. Cały sęk w tym, że hasło wezwania pomocy, powinno być jednoznaczne, czyli takie, którego żadną miara nie można pomylić z czymkolwiek innym. Dlaczego np. nie powinno się wołać „POMOCY”? Ano dlatego, że w trakcie komunikacji radiowej, a wszyscy wiemy, że czasami rożnie jest z jakością korespondencji, możemy źle zrozumieć przesłanie wiadomości. Możesz zwyczajnie pomylić, zdanie „Potrzebuje POMOCY w wyrzuceniu tej kanapy na zewnątrz” ze zdaniem „Potrzebuję POMOCY, żeby stąd wyjść”. Ze słowem RATUNKU jest podobnie – ono też może zostać użyte w różnym kontekście. A przecież nie ma zakazu używania tego słowa w komunikacji radiowej do innych celów niż wezwanie pomocy, zgadza się? W przypadku „MAYDAY, MAYDAY, MAYDAY” (koniecznie powtórzonego trzy razy) nie ma możliwości pomylenia kontekstu wiadomości. No i procedury stosowane na oceanem najczęściej wyraźnie mówią, że tego słowa NIE WOLNO używać w żadnym innym kontekście.

2. Lepsza jest wydaje mi się wyrazistość brzmienia tego słowa. Nie wiem czy wiesz, ale w komunikacji radiowej po angielsku zaleca się, by słowo „dziewięć” (ang. nine), nie wypowiadać jako „najn”, tylko jako „najner”. Brzmi trochę inaczej niż zwykłe słowo „dziewięć”, ale za to brzmi znacznie wyraźniej. Tak samo jest z RATUNKU i MAYDAY – wydaje mi się, że MAYDAY (powtórzone na dodatek trzy razy) brzmi wyraźniej.

3. Bądź co bądź, to nie jest słowo angielskie – wywodzi się z francuskiego i oznacza mniej więcej „życie jest w niebezpieczeństwie”. No i jest to międzynarodowy sygnał wezwania pomocy – co akurat z naszego punku widzenia może nie być najważniejszym argumentem.

A tak w ogóle, to zagadnienie wzywania pomocy przez strażaków, jest trochę bardziej skomplikowane. mam w zamyśle napisanie na ten temat artykułu – tylko nie wiem kiedy się wyrobię..:)

Jeśli mimo tego masz dodatkowe argumenty, albo po prostu się ze mną nie zgadzasz, daj znać...nie ma to jak konstruktywna dyskusja.

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Wrzesień 16, 2005, 14:08:25
Nie mogę się nie pochwalić!

We wrześniowym numerze Przeglądu Pożarniczego (09/2005) (http://www.ppoz.pl) ukaże się artykuł pt.: "Grupy Szybkiego Reagowania - doświadczenia amerykańskie".
Autorzy: mł. kpt. inż. Szymon Kokot i Witold Nocoń


Zachęcam do lektury.. :)

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Ajax w Wrzesień 16, 2005, 19:10:46
Witold! Wypada tylko pogratulować wiedzy, zapału i samozaparcia w drążeniu tematu i dążeniu do celu :) .
Życzę wytrwałości i dalszych sukcesów.
Pozdr.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: zibi.gpr w Wrzesień 16, 2005, 21:44:12
Witek gdzie ten koleś pozorant ma rękawice ?? :D  przeciesz to pozoracja akcji gdzie BHP?  ;)
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: PALTO w Wrzesień 20, 2005, 05:38:43
WITOLD z tego co wiem (a mam dosc bliskie phoenix zrodla) po analizie zdzarzen z kilku ostatnich lat amerykanie zauwazyli ze grupy szybiego reagowania nie spelniaja wczesniej zakladanej funkcji. W tej chwili strazacy w phoenix i okolicznych miastach arizony zmieniaja systemy bezbieczenstwa owszem grupy szybkiego reagowania nie zostaly jeszcze usuniete ale powoli wypiera je inny system bezpieczenstwa - dokladne ewidecjonowanie osob wchodzacych i wychodzacych ze strefy niebezpiecznej (nie pisze zadymienia bo to przeklada sie na wszystkie inne sytuacje) - strazak jest przypisany do lini wezowej i ma sie znajdowac przy tej lini bez wzgledu na rozwoj sytuacji. Co wazne (i tyczy sie grup szybkiego reagowania) wprowadzany system bezpieczensta obejmuje istnienie grup "on deck" - to zmodyfikowana wersja grup szybiego reagowania ktora uwzglednia zabezpieczenie strazakow pracujacych w strefie na nieco innych zasadach niz te o ktorych piszesz. Jesli chcesz wiedziec cos wiecej postaram dostarczyc ci sie jakies materialy ale to dopiero za kilka dobrych dni.

konkluzja jest taka - nie wierz we wszystko to co jestes w stanie przeczytac w internecie bo to tylko poglady gadajacych glow - ktore bardzo czesto o prawdziwej strazy pozarnej nie maja pojecia - a nasi koledzy zza oceanu nie zawsze sa idealem do nasladowania
wszystko trzeba przelozyc na nasze realia przeprowadzic setki cwiczen sprawdzic jak to wychodzi "na sucho" a pozniej mozna podjac jakies konsekwentne kroki

ale brawo za odwage w walce o doskonalenie wiedzy strazakow - tego nigdy za wiele - i to jest jedna z rzeczy ktorej powinnismy sie nauczyc od kolegow - nauczmy sie uczyc bez wzgledu na staz pracy bez wzgledu na to co mamy na pagonach gdy jestes strazakiem nigdy nie mozesz powiedziec ze wiesz wystarczajaco duzo

PZDR
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Wrzesień 20, 2005, 12:51:30
@Ajax.
Wielkie dzięki za słowa zchęty. :)

@PALTO.
Polecam artykuł Rapid Intervention isnt't Rapid (http://fe.pennnet.com/Articles/Article_Display.cfm?Section=ARCHI&ARTICLE_ID=197897&VERSION_NUM=2&p=25) (Grupy Szybkiego Reagowania nie są szybkie), który traktuje właśnie o tym co piszesz. Otóż w Phoenix, po wypadku przy pożarze Southwest Supermatket, przeprowadzono zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia i wyszło, że w sytuacji takiej jak w southwest Supermarket, uratowanie strażaka zajmuje znacznie więcej czasu niż posiada grupa szybkiego reagowania - nie starczy im powietrza. To jest wydaje mi się powód Twojego postu i tego co robią chłopaki w Phoenix.
Wydaje mi się też, że taka właśnie była geneza "Zasady Trzech" (Strategia Grup Szybkiego Reagowania: "Zasada Trzech" (James Crawford) (http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/articles/James_CRAWFORD_Strategia_RIT.htm)), która mówi, że do uratowania strażaka potrzebne są aż trzy grupy.
I tu masz oczywiście rację.
Co się jednak tyczy ewidencji, to dla mnie te dwa tematy są i były nierozerwalnie ze sobą połączone - grupy szybkiego reagowania, bez uczciwej i dokładnej ewidencji, z leksza mijają się z celem. I nie jest to jakiś nowy pomysł. Nie polega on co prawda na przypinaniu strażaków do linii wężowej - ten pomysł w sumie jest ok - wyeliminuje przypadkowe oddzielenie się od linii. Tyle, że mam nadzieję, iż nie polega to na tym, że strażak nie ma możliwości odłączyć się od linii? To oczywiście nie byłoby zbyt rozsądnym rozwiązaniem. No i jak to się ma do strażaków przeprowadzających przeszukania? Mają wchodzić w linią wężową? Chyba nie, ale za to powinni uzywac lin poszukiwawczych.
Generalnie więc tematyka powinna sie cały czas rozwijać i ewoluować. Jedna z podstawowych zasad mówi "never say never".
To co działa w jednym miejscu niekoniecznie będzie dobrym rozwiązaniem w innym, stąd oczywiście potrzeba ćwiczeń i to uczciwych. A czy to się będzie nazywało RIT czy "on deck" to już sprawa drugorzędna - byle taktyka była oparta na jak najdokładniejszym przećwiczeniu i wcześniejszych bolesnych niestety przypadkach.

Cytuj
Jesli chcesz wiedziec cos wiecej postaram dostarczyc ci sie jakies materialy ale to dopiero za kilka dobrych dni.

No jasne że chcę i będę Ci niezmiernie zobowiązany :)

Cytuj
konkluzja jest taka - nie wierz we wszystko to co jestes w stanie przeczytac w internecie bo to tylko poglady gadajacych glow - ktore bardzo czesto o prawdziwej strazy pozarnej nie maja pojecia - a nasi koledzy zza oceanu nie zawsze sa idealem do nasladowania

Święta racja. Choć zawsze staram się czytać biografie autorów i najczęściej są to jednak ludzie z wieloletnim doświadczeniem liniowym. No i słówko "w internecie" jest trochę nieprecyzyjne. Bo jeśli czytam artykuły w Fire Engineering, to nawet mając dostęp tylko do wersji on-line, nie można powiedzieć, że jest to źródło niepewne, że "ot... przeczytałem w internecie". Kupiłem też ostatnio książkę (papierową).

A co do warunków naszych (czyli Polskich), to wspomnę, że przygotowujemy (tym razem w trójkę - trzeci autor jest dowódcą zmiany z 18 letnim doświadczeniem) kontynuację artykułu który ukaże się we wrześniu. Druga część traktowała będzie właśnie o wprowadzeniu całej tej idei do działań PSP, w przypadku małych lub dużych obsad zmianowych, różnych sytuacji pożarowych, z uwzględnieniem warunków sprzętowych itp. Chcemy pokazać że już teraz bardzo dużo można zrobić - wystarczy chcieć.

pozdrawiam

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: PALTO w Wrzesień 20, 2005, 21:32:49
zapoznam sie z tymi artykulami a pozniej napisze ci to oczym wczesniej wspominalem (nie spodziewaj sie czegos wielkiego) - teraz po prostu nie mam czasu

do zobaczyska
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Scubapro w Wrzesień 21, 2005, 21:32:51
Witold przepraszam.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Wrzesień 27, 2005, 11:53:48
Scubapro: Nie ma sprawy...;)

Znalazłem trochę informacji nt. "On deck" (http://www.rapidintervention.com/forums/sh...d=4341#post4341 (http://www.rapidintervention.com/forums/showthread.php?s=&postid=4341#post4341)@). Generalnie koncpet polega na tym, że to nie jeden zastęp od początku do końca stanowi GSR, tylko w miarę przybywania na miejsce sił i środków, zastęp ten jest luzowany przez inny który od tego momentu przejmuje jego obowiązki. I takie przekazanie może obywać się kilka razy podczas akcji.
Dotarłem tylko do jednej opini (a nie do materiałów źródłowych), ale podstawowy problem jaki tu się pojawia, to brak ciągłości działań grupy. Każda następna będzie musiała od początku przeprowadzać swoje własne rozpoznanie, będzie musiała zaznajamiać się z rozkładem budynku itp. Nie wiem jak taki świeży zastęp poradzi sobie z ogarnięciem całości działań. Nie będzie też posiadał wiedzy nt. warunków pożarowych i działań jakie mały miejsce przed jej przybyciem.
Dlatego na mój gust zdecydowanie lepeij jest, gdy jeden (lub kilka) zastępó trzorzy GSR i pozostaje na tym stanowisku do końca akcji.

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Listopad 14, 2005, 10:58:25
Do WITOLD . Witam  tak ładnie opisujesz  wzorce amerykańskie grup szybkiego reagowania  wręcz z uporem maniaka twierdzisz  że chodzi ci tylko o nasze bezpieczeństwo .Więc odpowidz na pytanie zadane ci w innym poście  co sądzisz o naszych UPS - podróba NOMEX pisałem ci o nich  w porównaniu z orginałem większość strażaków w nich chodzi  bo są 4ro krotnie tańsze  i kilka krotnie gorsze.  Lecz tego nie widzisz  jak koń z klapkami na oczach . Dróga sprawa sprzęt  poprawiający nasze bezpieczeństwo  jeśli jest w co wątpie to w opłakanym stanie i nie pisze tu o warszawie lecz o innych  jednostkacj w kraju . Bo od tych płonnych procedur w USA się odchodzi  po prostu się nie sprawdziły odpowiedz na polskie realja  jak nam poprawić bezpieczeństwo nie uchylaj się od odpowiedzi po polsku  bo polskie technologie nie  są złe tylko kasa nie ta na zakup  .Nie wiem czy wiesz  że to polacy 2 lata temu wynaleźli agregat gaśniczy pracujący na zasadzie wysokiego ciśnienia powietrza mogący gasić nawet archiwa ,do zgaszenia wanny na pokazach potrzebuje tylko 1 litr wody. Więc  poczytaj nasze ciekawostki .Czekam na odpowiedź poprawy naszego  bezpieczeństwa. Myślę że trzeci raz nie będe musiał cię pytać .  P.S .Byłbym zapomniał nie posiłkuj sie kolegą mł kapitanem  bo widząc po stopniu jest dopiero po szkole  i z praktyką u niego no wiesz . A tak dla  twojej wiedzy nie znam  żadnego hydraulicznego sprzętu wspomagającego oddychanie. A ochotnik też może być profesjonalistą  wystarczy chęć samoksztaucenia i tacy są wśrót was zapewniam nie jeden by mnie zgonił w kozi róg . I nie raz z nimi pracowałem a opinja  poniektórych że to gamonie to opinje  zgoszkniałych zazdrosnych ludzi .No bo jak ochotnik ma być lepszy .Prosze nie utwierdzaj ich w ty błędzie.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Miros w Listopad 14, 2005, 11:27:39
Odpowiem za Witolda. A co???
Cieniu, jak ci chodzić w UPS nie łaska to wróć do starych moro. Będzie Ci na  pewno o wiele  lepiej. A jeśli myślisz że Witold ma jakiś wpływ na to w czym chodzisz to polecam nieco głębiej wczytać się w jego biografię.

Tak wiem że zaraz otrzymam od ciebie ostrą reprymendę ale proszę cie tylko o jedno:
Jesteś jak zauważyłem człowiekiem bardzo podatnym na emocje co w służbie pożarniczej jest wysoce niepożądane dlatego zanim mi odpiszesz-wykonaj kilka głębszych oddechów, pospaceruj na świeżym powietrzu, może jeszcze kilkuminutowa medytacja i dopiero jak będziesz już dobrze odpręzony i zrelaksowany-odpisz. Może wtedy nie przeczytam pod swym adresem tylu inwektyw, gróżb i błędów ortograficznych.
Pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Listopad 14, 2005, 11:34:33
Witam.

1. O UPS'ach sądzę pewnie to samo co Ty, tzn. że o ile to nie jest to tkanina typu "nomex" czy "kevlar" itp. to ubrania są do bani. I tyle! Nic więcej na ten temat nie powiem, bo:
A. (jak już napisał Miros) NIE MAM NA TO ŻADNEGO WPŁYWU - nie handluję ubraniami strażackimi i nie decyduję (i nie będę decydował) o ich zakupie.
B. a skoro zachodzi (a) to szkoda mi czasu.

To samo dotyczy innego sprzętu poprawiającego bezpieczeństwo - nie mam na to wpływu.

2. Pisząc o tym, że amerykańskie procedury się nie sprawdziły najzwyczajniej w świecie się mylisz. Jasne, że nie zawsze uda się poszkodowanego uratować, ale są przypadki, że tylko szybkie podjęcie działań (wcześniej wyćwiczonych) strażaka uratowało (przeczytaj chociażby to: http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa...retlist/001.htm (http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/secretlist/001.htm))

3. Więc o co mi chodzi? Tu mógłbym strony napisać, ale w skrócie:
 - o to, by strażacy w Polsce zaczęli przygotowywać się na ewentualność konieczności ratowania kolegi np. podczas pożarów wewnętrznych. Co mam Ci więcej dodać? Są pomysły zza oceanu które próbuję popularyzować u nas. Pomysły te znacznie zwiększają szanse na uratowanie strażaka w zagrożeniu. W przeciwieństwie, chowanie głowy w piasek lub szukanie tematów zastępczych nie zwiększa tego prawdopodobieństwa.

4. Wiem, że nie wszystko da się przenieść na polskie realia. Ale:
A. Artykuł w PP już w tytule ma "doświadczenia amerykańskie", więc można go potraktować jak wprowadzenie do tematu, albo jak ciekawostkę (jak wolisz)
B. Trwają prace nad drugą częścią tego artykułu, w której chcemy zaproponować wprowadzenie elementów GSR do działań PSP. I tu już będzie trzech autorów (dwóch znasz, a dodatkowo dowódca zmiany z 18-letnim doświadczeniem).
C. Może już dawno miałem zacząć od pkt. (B ) ale wtedy:
- napisałbym to sam i od razu byś stwierdził, "co mi tu k&*^% ten ochotnik pieprzy". Z drugiej strony po rozmowach z zawodowcami (z podziału) wiele moich początkowych koncepcji się zmieniło.

Poza tym:
- mnie za to nikt nie płaci (poza honorariami za artykuły opublikowane - dzięki którym mniej więcej wychodzę na zero), więc robię to wtedy gdy mam na to czas... na pierwszym miejscu rodzina, potem praca a dopiero potem wszystko inne...

5. A polskimi nowinkami, w stylu agregatu o którym piszesz, też się nie zajmuję, bo skoro juz go ktoś zrobił, to po co ja ma się jeszcze nad tym głowić??? Z kolei moim skromnym ochotniczym zdaniem, lepiej kupić wszystkim podziałowcom lepsze ubrania i każdemu do ręki dać radiostację przy akcji. A specjalistyczne agregaty kupić jeśli zostanie pieniędzy po zakupach podstawowych . Z tym, że patrz pkt. 1A. (no i sprzętem łączności radiowej też nie handluję)

tyle

Witek

PS. Jak widać funkcja {edytuj} działa u mnie bez zarzutu...
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Listopad 14, 2005, 12:14:37
Do  MIROSA  Mylisz się nie chodzi mi o wojowanie  z kim kolwiek masz racje nie pasuje i mi i innym ten ubiur  bo po akcji jak się chłopaki pocą nie oddycha to  i czujesz sie jak w konserwie tylko fragmęt niedomagań  ubioru piszesz jak ci nie pasujei nie   to nie odpowiedź   .Miałem takiego dowódce lubił tak mawiać   to nie wyjście z sytuacji  to co zwolnij sie tak mawiał  tyle że jego nie ma  ja jestam . Ale  im więcej  głosów tym lepiej nie wytykałem by coś zrobił lecz co sądzi a to mała różnica. Powiem tak chdziłem w moro i to nie tylko moja opinia ,było lepsze niż  obecny UPS ,możesz tego nie pamiętać  tak się chodziło  i nic strasznego się nie działo  . A jak wejdziesz w gore i nie wyjdziesz  to w tym czy w tym  i tak będziesz z rusztu  wież mi obcuje i rozmawiam z ludźmi którym ani ty ani ja butów nie godni czyścić pomimo 20 paro letniej mej pracy Pozdrawiam .P.S .   A nerwy z mej strony wywołują tylko słowa [ żę srażacy to nie uki i nygusy] .Bo ani ja ani ludzie  z kturymi mam zaszczyt służyć i wielu innych na to nie zasłóguje  za całą reszte cię przepraszam.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Listopad 14, 2005, 12:29:51
Do Witolda  .Cieszę sie  że wyjaśniliśmy sobie pare spraw  bo czy nie o to chodzi na forum. Życze sobie byśmy kiedyś na żywo mogli pogadać  np. na Edurze 2006  .   Pozdrawiam.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Maślak w Listopad 17, 2005, 11:21:30
Witam.Wracajac do tematu grup szybkiego reagowania to myślę sobie że to jest powrót do starej nomenklatury.Po co dublować to samo jeszcze raz?przecierz my jesteśmy dość dobrze wyszkoleni,i jak trzeba to sami sobie jej udzielimy.Więc po co tworzyć takie grupy?Nie widzę sensu.lepiej by było zwiększyć w tym przypadku stany zmianowe i nie potrzebne będą żadne grupy,na które też trzeba będzie kasę łożyć.Pozdrawiam...........
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Listopad 23, 2005, 14:08:19
@Maślak! Nie chodzi o tworzenie nowych specjalnych grup, tylko o dodatkowe wyszkolenie strażaków pozwalające im w potrzebie na uratowanie kolegi - do tego potrzeba specjalnych umiejętności! Piszesz, że jesteśmy dobrze wyszkoleni (i to jest fakt) ale pytanie czy ćwiczymy ratowanie kolegów, bo to niestety nie jest to samo - choć może się tak wydawać.

I dobra wiadomość:
W Tulsa (USA), grupa szybkiego reagowania uratowała strażaka!!

http://cms.firehouse.com/content/article/a...nId=46&id=45900 (http://cms.firehouse.com/content/article/article.jsp?sectionId=46&id=45900)

Pod poszkodowanym strażakiem zarwała się podłoga (podczas pożaru domu) i spadł do piwnicy. Grupa strażaków (pełniąca rolę GSR) stała przy wejściu do budynku i od razu podążyła poszkodowanemu na pomoc. Niestety nie podano większej ilości szczegółów.

Jak dla mnie, to strażak ten miałby znacznie mniejsze szanse na przeżycie, gdyby nie to, że jego koledzy byli szkoleni w ratowaniu strażaków.

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Scubapro w Listopad 23, 2005, 18:49:40
Cień taki troche nieuczek jednak jesteś poćwicz nad ortografią bo wstyd czytać posty które piszesz . Poczytaj co służbe po zajęciach z medycznego przez godzinke o zasadach poprawnej pisowni, wtedy mniej ludzi będzie nazywało nas ..... pozdrawiam.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Listopad 24, 2005, 08:51:09
Drogi kolego  powiem tak  wstyd to kraść i z dupy spaść  a  kto dobrze kradnie  z  dupy nie spadnie   nie mam zamiaru zrezygnować ze spontanicznych wypowiedzi  a że przy  tym  ortografia gdzieś umknie wybaczcie  ale tak to bywa a mnie do ciebie daleko z tyt mgr. odpowiednim stopniem  i ciepłom posadką  w komendzie . Pewnie zaraz powiesz  a skąd ja jestem podziałowiec  . Acha tak się tu wielu przedstawia a jak to jest naprawde ........ Więc nie do.......laj sie do szczegułów, a doczekasz starczej renty w dupe nie kopnięty. Jeśli ci za mnie wstyd  to trudno. Mnie wstyd za oficerków  i ich przekręty  i za tych zatrzymanych  i nagłośnionych przez medja po gożałce . Więc sam widzisz poczucie wstydu ma różne oblicza.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Listopad 24, 2005, 09:54:50
Panowie proszę!

Nie kłóćcie się na takie tematy...please...

@Cień: Zajrzyj tutaj (http://www.strazak.pl/forum/index.php?showtopic=1685).
Napisałem skąd można pobrać toolbar do przeglądarki (Internet Explorer lub Firefox). Po zainstalowaniu będziesz mógł sprawdzać pisownię tekstu wpisywanego na forum, przed jego wysłaniem. Bardzo wygodne..ja tez używam, bo pełno bym błędów robił.

pozdrawiam

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Listopad 25, 2005, 14:57:51
Czesc
Po dlugiej przewie (i nie przeczytaniu wszstkich postow, ktorych jest ogromna ilosc) mam tylko kilka slow komentarza, bo widze u osob sceptycznie nastawionych do tematu  pewien wspolny argument: u na sie to nie uda (malo kasy, malo ludzi .. bla bla bla). PANOWIE (I PANIE?), nie o to przeciez chodzi! Po pierwsze: jezeli chcemy dbac o swoje bezpieczenstwo to wysuwajmy propozycje, podejmujmy inicjatywy a nie tylko narzekamy (ciekawe czy ten stan u takiej danej osoby zmienilby sie po smierci kolegi ze zniamy?). Wiele pomyslow idzie od dolu, a nam powinno zalezec na naszym bezpieczenstwie, wiec starajmy sie cos zmienic! Jezeli naprawde wiekszosc strazakow (bo o wszystkich nie ma co marzyc z tego co widze na forum) podejmie temat i zacznie ogolnokrajowa wspolprace, to nie ma mowy, zeby cos sie nie zmienilo!!!!! (W jednosci sila, no nie???) Po drugie: jako zagorzaly zwolennik GSR w PSP jestem w pelni swiadomi ze na pewno nie da rady po prostu przeniesc wszystkiego na naqsz grunt z oczywistych wzgledow. Jednak istnieje cos takiego jak "dostosowanie zagadnienia do panujacych realiow", "zapal", "checi" i "wola" - a te jednak znacza duzo. Nie mam tu na mysli ze nie wiadomo skad wezmiemy ludzi, kase i zrobimy - takie populistyczne zagrywki sa domena politykow (i to ostatnio coraz wiekszej ich ilosci). Jednak pytam: czy w przypadku, gdy na miejscu zdarzenia zostanie poszkodowany strazak nie pospieszymy mu z pomoca??? Czy jednak wiemy jak to zrobic?? Uwierzcie mi, bo badalem dosyc gruntownie to zagadnienie - jest mnostwo informacji, technik, zasad, procedur i innych elementow do opanowania w celu przeprowadzenia skutecznej akcji ratowania strazaka! A stan wiedzy na ten temat w Polsce jest niestety nadal nieiwleki! Poza tym: co zrobi dyspozytor, gdy dowie sie, ze strazak zostal poszkodowany? Mam nadzieje ze kazdy zrobi to samo: zadysponuje dodatkowe siły na miejsce zdarzenia (choc wtedy moze okazac sie za pozno, bo jezeli sily te sa dostepne to powiny juz na miejscu byc, kurde przeciez chodzi o nasze bezpieczenstwo, co bede podkreslal na kazdym kroku). Powiem tak: nie uwierze, ze nie znajda sie strazacy, ktorych wyslemy z pomoca koledze. Znam zarowno zycie d-cy na podziale jak i dyspozytora, i choc moze nie mam ogromnego doswiadczenia to wiem, ze gdzies zawsze znajdzie sie personel. Kolejna sprawa: nawet jezeli nie stac nas na stworzenie grupy (bo nie chodzi tu o taka grupe jak np. grupa rat. chem. czy wys, ktore to maja ustalony sklad, swoj sprzet, przechodza specjalistyczne skzolenia itp), to przeciez strazacy POWINNI WIEDZIEC JAK  ZACHOWAC SIE W TAKIEJ Sytuacji!!! Ludzie !!! ... przeopraszam, troche sie unioslem... Jestem zdania, ze ABSOLUTNIE KAZDY STRAZAK w polsce powinien znac metody postepowania w takiej sytuacji. Dlaczego? Bo kazdy wyjezdza do pozarow (a np. do akcji rat. chem nie kazdy bedzie mial szanse wyjechac, mimo to szkoli sie wiekszosc .. czy nawet wszystkich? strazakow przynajmniej z podstaw prowadzenia takiej akcji). No i sami teraz powiedzcie ma to sens czy nie ma ???
I jeszcze cos: nawet gdy nie ma personelu i mamy dwie roty na miejscu zdarzenia, to gdy strazakowi grozi niebezpieczenstwo to z pewnoscia pospiesza oni na pomoc koledze (zycie ludzkie, potem dobytek, taka jest hierarchia waznosci i slusznie). I choc z punktu widzenia GSR niedopuszczalne jest, aby ludzie porzucali dzialania i wszyscy udawali sie z pomoca poszkodowanemu (w tym wlasnie celu przewiduje sie dodatkowy personel na miejscu zdarzenia w postaci GSR) bo grozi to niekontrolowanym rozwojem zdarzenia (tu pozaru), to w tym specyficznym przypadku osobiscie olalbym ta zasade, bo jednak zycie kolegi byloby dla mnie wazniejsze. Inna sprawa, ze takie dzialania moglyby miec oplakane skutki, owszem, ale przeciez jest na miejscu dowodca i jego bardzo waznym obowiazkiem jest przeciez ocena sytuacji i podejmowanie decyzji. I niestety, czasem trzeba zaprzestac dzialan, bo dalsze ich prowadzenie bedzie skutkowalo jedynie pomnazaniem strat (wsrod ludzi). Niestety, taki jest nasz zawod, czasami zabiera zycie ludzkie... Jednak wlasnie dlatego powinnismy robic wszystko, zeby to zmienic, i jezeli czesc ze strazakow w Polsce nie poczuwa sie do tego to niech sobie przypomna tresc slubowania, ktore skladali.
.....
Pozdrawiam.
Dbajcie o bezpieczeństwo! Swoje przede wszystkim!
Szymon

[....................] - symboliczna chwila ciszy za wszystkich strazakow poleglych na sluzbie ...........
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Grudzień 04, 2005, 21:49:56
Ciekawostka:

Na firehouse.com (http://www.firehouse.com/) pojawiła się sonda z następującym pytaniem:

Czy kiedykolwiek byłeś członkiem Grupy Szybkiego Reagowania która musiała wkroczyć do akcji i z powodzeniem wyciągnęła uwięzionego lub rannego strażaka?

Wyniki:
7% Tak
87% Nie
6% nie dotyczy.


Wszystkich głosów oddano: 6437.

Jak dla mnie to te 7% to jednak strasznie dużo - sam przyznam, że jak dotąd uważałem  takie sytuacje za rzadsze. Ale wniosek z tego jest oczywisty...my też musimy zacząć ćwiczyć...

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Grudzień 05, 2005, 14:15:10
witam
slowa te kieruje do Cienia: wiesz, widze po Twoich postach, ze lubisz krytykowac. moze poswiec raczej swa energie na pomoc, zamiast rzucac klody pod nogi. ja wcale nie twierdze ze mam jakies ogromne doswiadczenie, ale powiedz mi czy uwazasz, ze kazdy jest zoltodziobem oprocz ciebie? wiedz, ze i przed pojsciem do szkoly pozarniczej i w trakcie pobierania w niej nauki mozna sie interesowac swoim przyszlym zawodem i mam nadzieje ze do strazy trafiac beda tylko tacy ludzie, ktorzy interesuja sie tym co robia, a przed wszystkim beda chcieli cos poprawic.
twoje argumenty natomiast kojarza mi sie z czyms co juz slyszalem. wiesz, rzucam ci wyzwanie: przeprowadz akcje ratowania kolegi (na cwiczeniach oczywiscie) i powiedz mi, ze wszystko wiedziales, wszystko poszlo po mysli i ze bazujac na swoich dotychczasowych umiejetnosciach jestes w stanie ratowac kolegow. wtedy przestane sie tematem zajmowac. wracajac do tego, ze juz slyszalem te wszystkie argumenty: z ust ludzi, ktorzy mimo tego, ze pracuja w PSP, sa zbyt LENIWI zeby sie uczyc czegos nowego. A juz w ogole nie wspomne o tym, ze mozna cos zmieniac. o uczeniu sie od mlodszych nie powiem nic - przeciez to grzech i skandal...
a jezeli chodzi o staz, doswiadczenie itp, to owszem rzecz niezwykle istotna, ale moze tez liczy sie ilosc wyjazdow a nie tylko ilosc przepracowanych lat (bo niektorzy 80% czasu siedza "na szlabanie" - i zeby uprzedzic kolejne zlosliwe komentarze - nie chcialem nikogo tym stwierdzeniem urazic tylko zwracam uwage na PRAWDZIWY stan rzeczy)
p.s. jezeli twoj kolejny post bedzie niczym innym jak kolejnym zbiorem zlosliwosci, to rownie dobrze mozesz go nie pisac, bo go po prostu oleje, co rowniez polecam innym  :ph34r:
p.s.2 wiadomym jest, ze jak ktos nie chce to nie pojdzie ratowac kolegi. niektorzy jednak widza w tym sens. ja nikomu nie kaze nic robic (bo nie moge, a czasem szkoda) wiec jak ktos nie chce to niech nie robi, ale tez niech nie przeszkadza innym
p.s.3 wracajac do doswiadczenia: wiesz, tylko glupiec niczego sie nie nauczy, nawet jak bedzie sie uczyl 20 lat. mi DWA lata w PSP pozwolily nauczyc sie bardzo wiele, a przede wszystkim pozwalaja mi sie wypowiadac na tematy, dotyczace rowniez mnie. poza tym, jezeli chodzi o doswiadczenie, to  wtematyce Grup Szybkiego Reagowania z pewnoscia mam wieksze niz ty ... z calym szacunkiem dla twej wiedzy i doswiadczenia... to co, moze zaczniemy cos robic w kierunku poprawy bezpieczenstwa, zamiast skupiac sie na waleniu w leb kazdego, kto sie wychyli przed szyk???
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 05, 2005, 15:55:21
Tak Byłem członkiem takiej grupy  która nie koniecznie musi się nazywac szybkiego reagowania .Ludzie czy wy na prawde znacie realja PSP i jej stany osobowe na zmianach>przecież roty do tej pory też wchodziły po kogoś w zagrożeniu   i nie koniecznie musi to się nazywac GSR .A szkolenia w ośrodkach szkolenia to waszym zdanie są do bani wedłóg was to uczą tam pierduł  bo jeśli tak to pozamykać te ośrodki  przecież tam uczą podstaw bezpieczeństwa nie stwożyliście nic nowego  inny jest tylko troche sposób wykonania. Jesteś drugi który z uporem maniaka oferuje nowy twór jakim jest GSR  .A dotychczasowe wypracowane procedury są do bani tak.To chyba mało wiecie o naszych procedurach ewakuacyjnych w obu musi być odpowiednia liczba ratowników  to podstawa dla tego pisze o stanach osobowych.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Grudzień 05, 2005, 18:38:21
1. masz racje gsr nie musi sie nazywac gsr, ale my to tak nazywamy, wiec chyba nie tylko o to ci chodzi.
2. na szkoleniach nie porusza sie tematyki zwiazanej z ratowaniem strazakow.
3. oczywiscie, ze szkolenia nie sa do bani, bo bysmy wszyscy byli do bani. jedynie na takim solidnym fundamencie mozemy w ogole zaczac rozmowe o wlaczeniu tematyki gsr do szkolen. Tu pozdrawiam kadre osrodka szkolenia KW PSP w Olsztynie (i przy okazji chlopakow z obu JRG:))
4. moim zdaniem przydaloby sie wlaczenie elementow zwiazanych z udzielaniem pomocy poszkodowanym strazakom do szkolen i cwiczen bo: do tej pory sie o tym nie mowilo, wypadki sie zdarzaja a ludzie gina, nikt inny za nas tego ine zrobi, od strony psychologicznej moze to wplynac na sukces prowadzonych dzialan, gdy zapoznamy strazaka z "tematem", wiele osob przyznaje slusznosc takiego pojecia (w tym "autorytety", choc to w strazy slowo nieco nieodpowiednie.) i coraz wiecej osob chwali nas za robote, ktora robimy, mozna powiedziec "z zamilowania", bo nikt nam nie kazal ani nikt nam nie placi. rowniez nie chodzi o kase, bo za artykul dostalem 360 pln, ktore w wiekszosci wyydalem na ksiazke i plyte (o gsr), i ktore chetnie udostepnie a witek dostanie ja pierwszy, bo nie dosc ze samotnie musial do niedawna zbierac bardziej ale i mniej pochlebne decyzje za swa dzialalnosc, to jeszcze bardzo mi pomogl w napisaniu pracy (bezintersownie). TAK WIEC KOLEJNY RAZ WIEEEELKIE DZIEKI DLA WITOLDA< KTORY TO ROWNIEZ ZAPOCZATKOWAL NINIEJSZA DYSKUSJE.
5. w zupelnosci zgadzam sie z koniecznoscia zwiekszenia obsad, bo nie chodzi tu juz o jakies grupy tylko o ogolne bezpieczenstwo strazakow, moze zabrzmie monotematycznie, ale amerykanie jakos umieli to polaczyc (biuro i podzial). zreszta nie wiem jak jest dokladnie, ale pewnie i w innych krajach pojawial sie ten sam problem.
6. nie zgodze sie ze malo wiem o naszych procedurach ewakuacyjnych
7. to ze beda ratownicy nie znaczy ze beda umieli sobie poradzic, skoro NIGDY nie byli w takiej sytuacji, nawet na cwiczeniach (w szczegolnosci).
8. opowiedz cokolwiek wiecej o twoich doswiadczeniach
 
Cytuj
Tak Byłem członkiem takiej grupy która nie koniecznie musi się nazywac szybkiego reagowania .
to moze i my sie czegos nauczymy. cala idea GSR (czy tez zakresu umiejetnosci potrzebnych do sprawnego ratowania strazaka z opresji) polega wlasnie na wymianie doswiadczen i bogaceniu naszej wspolnej wiedzy dla dobra nas samych.
pozdrawiam
szymon

no i zeby podsumowac: przeniesienie zywcem rozwiazan z USA to glupota, to chyba wie kazdy. ale starajmy sie zauwazyc dobre strony przyjetych przez nich rozwiazan. piwreszym krokiem jest SZKOLENIE (umiejetnosci i wiedza) w tej tematyce a np. stworzenie procedur (tzn udoskonalenie) to kwestia pozniejsza ktora w swietle zapowiadanych zmian w polityce dotyczacej liczebnosci strazakow na podziale wydaje sie byc jak najbardziej realna.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 05, 2005, 19:40:59
Oby to co piszesz o zmianach na lepsze w temacie stanów osobowych  się zpełniło bo od czasu naliczań godzinowych to jest 1 lipca  się pogorszyło . Teraz o ewakuacji  poprostu koledze zamarzł reduktor w aparacie  i nie wydostał sie o własnych siłach i tu chwała aparatom bezruchu  bi nie wiem czy bym sam dał rade go wyciagnąć z chali .A potem pod ręce  zkrzyżnie  jego ręce jedną reka druga za szelki aparatu na wysokości łokcia  ,warunek pas biodrowy musi byc zapięty we dwie osoby to nawet plecami do schodów nie dotknie w pozycji głową  do przodu na plecach ale co tam ................. powodzenia.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Grudzień 05, 2005, 20:11:49
Cieniu! Tylko zważ na to, że jeśli stany osobowe nie zostaną zwiększone, to nie będzie nasza wina...;)

Co do sytuacji którę opisałeś! Sorry za gdybanie, ale co byś zrobił, gdybyś nie zdołał go sam wyciągnąć, np. to nie byłby zamarznięty reduktor a coś by kolegę przywaliło? Co  takim przypadku mówią nasze procedury?

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Grudzień 05, 2005, 21:40:14
a ja pozwole sobie zapytac: skad znasz taki sposob? mozed znasz wiecej innych? wiesz, ja uwazam ze powinienes sie z nami podzielic taka wiedza, do czego serdecznie zachecam ;)
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 06, 2005, 20:26:19
Cytuj
Cieniu! Tylko zważ na to, że jeśli stany osobowe nie zostaną zwiększone, to nie będzie nasza wina...;)

Co do sytuacji którę opisałeś! Sorry za gdybanie, ale co byś zrobił, gdybyś nie zdołał go sam wyciągnąć, np. to nie byłby zamarznięty reduktor a coś by kolegę przywaliło? Co  takim przypadku mówią nasze procedury?

Witek
Czytaj uważniej pisałem  że  wyciągłem go wraz kolegą.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 06, 2005, 20:31:43
Cytuj
a ja pozwole sobie zapytac: skad znasz taki sposob? mozed znasz wiecej innych? wiesz, ja uwazam ze powinienes sie z nami podzielic taka wiedza, do czego serdecznie zachecam ;)
Po prostu kiedy ja byłem na kursach takie żeczy były wykładane . I dziwi mnie że te żeczy zostały wycofane  z wykładów . Może to to że kidyś miasta wojewódzkie miały swoje ośrodki szkolenia  i pewną dowolność w tej materji. Może przy okazji likwidacji ośrodków gdzieś to umkło. Nie mam innego wytłumaczenia poprostu nie mam. U mnie zlikwidowano  ośrodek w 2000 roku w ty zaczyna się go reaktywować lecz to nie to co było nawet swojego sprzętu i samochodów nie ma . A prowadzone tu były wszystkie kursy  podstawowe ,podoficerszkie  i specjalistyczne  szkoda likwidować coś dobrego  ale tak bywa w PSP.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Grudzień 06, 2005, 20:33:21
Cytuj
Czytaj uważniej pisałem  że  wyciągłem go wraz kolegą.
Może być we dwie. Odpowiedz na pytanie: co w takim przypadku karzą zrobić polskie procedury (poszkodowany uwięziony w strefie zadymionej)??

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 06, 2005, 20:52:18
Nie bardzo rozumiem twego pytania . Na polecenie dowodzącego akcjią ewakuować poszkodowanego  i tu nie ma rozgraniczeń  strażak czy nie  ze strefy zagrożenia  w dostępny sposób  bo jeśli nie ma dostępu to nawet wasze metody psu o bude się zdadzą  a naszym wrogiem jest czas . Lecz nie można zaczynać nauki ewakuacji  poprzez łamanie przepisów  to zrozumiałe akcja ma swoje wontki  dla tego wymyślono  taki termin jak stan wyższej konieczności  lecz na boga nie mogą jako podstawy z założenia być łamane nagminnie. To jak i w twoich metodach jak i moich ratownik musi na miejscu podjąć decyzje jakiego sposóbu użyje nikt za niego tego nie zrobi więc pytanie  w jaki sposub ja to zrobie  jest nie na miejscu chyba wiesz że każda akcja jest inna . Chyba że opiszesz bardzo szczegółowo całe zdażenie . I nawet w tym przypadku nie dam ci 100% odpowiedzi bo nie ma nas na miejscu . A moim zdaniem przekomażanie się co byś zrobił jest bardzo głópie to pożar pisze scenarjusz nie ty nie zapominaj o tym.A unikniesz paru nieszczęściom. TO ZAWSZE JEST WALKA Z ŻYWIOŁEMi to bardzo niebezpiecznym .Wiec dam ci radę nigdy nie pisz co byś zrobił gdyby babka miała wąsy ................. to po prostu był by dziadek.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Grudzień 06, 2005, 20:59:47
Inaczej: jakie czynności (dokładnie) trzeba podjąć, jeśli nie można go od razu ze strefy zadymionej wyciągnąć, np. jest czymś ciężkim przywalony (zakładamy, że przytomny, albo przynajmniej oddycha). (wg. naszych procedur).
Albo jeszcze inaczej: co Ty jako dowódca rozkazałbyś swoim ludziom (wg. naszych procedur)

Edit:
Ok. w zasadzie odpowiedź jest w Twoim poście, a mianowicie:
Cytuj
Na polecenie dowodzącego akcji ewakuować poszkodowanego i tu nie ma rozgraniczeń strażak czy nie ze strefy zagrożenia w dostępny sposób bo jeśli nie ma dostępu to nawet wasze metody psu o budę się zdadzą a naszym wrogiem jest czas.

I tu niemiła niespodzianka. Co prawda go wyciągniesz, ale martwego, bo nawet nie raczyłeś się zastanowić nad tymi "psu na budę" metodami. A najgorsze w tym jest to, że dokładnie wiesz, że naszym wrogiem jest czas...ale żeby poszkodowanemu świeży zapas powietrza zapewnić, czyli dodatkowy aparat ODO przynieść, to już tego nie robisz...


Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 06, 2005, 21:26:12
Na ptytanie odpowiem ci pytaniem czy uważasz  że przy każdej akcji wykonasz przynajmniej jedna z twych procedur jesteś w stanie to zagwarantować widać  z twych wypowiedzi że chyba nigdy cię dobrze nie przygrzało co , nie zawsze można dojść do poszkodowanego kim by nie był chyba nie bardzo to pojmujesz. Dla czego 2 lata temu zgineło 2 strażaków w Jelczu  Laskowicach co . Bo idącym im na ratunek kolegom brakło czasu a znam tą jednostkę i też nie jes tak słodko tam ze stanami osobowymi  a było to pare wdechów  i po chłopie więc na prawde przestan pier........ bo to nie my piszemy scenarjusz. A rok temu w Brzezinach . Koledzy go wydobyli z pod gruzu zaopatrzyli medycznie podkreśle że prawidłowo i co przyjechała karetka i po 4 godzinach na izbie przyjęć  facet się przekręcił po tym się okażało że miał złamaną kiść podudzia która przebiła tętnice  .Nie wszystko możesz przewidzieć  i nie zawsze masz szanse podjąć odpowiednie kroki  czytałeś chociąż analizy tych wydażeń wątpie więc przestan maniakalnie pie    lić. Bo powtarzam  enty raz o małych stanach na zmianach  to te twoje procedury można wsdzić na półkę czego i ja żałuję.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Grudzień 06, 2005, 21:40:45
Chłopie! Ja doskonale wiem, że nie wszystko można przewidzieć i że nie zawsze będzie można poszkodowanego uratować. Tylko że Ty zakładasz, że skoro przewidzieć nie można to nie warto nawet myśleć nad ewentualnymi scenariuszami wydarzeń. I tu chyba się różnimy.

Mógłbym Ci opisać kilka przypadków, w którym poszkodowany ginął właśnie dlatego że skończyło mu się powietrze... ale już mi się nie bardzo chce powtarzać, a jak będziesz chciał mimo wszystko poczytać to poszukaj na tym forum, bo już kiedyś o tym pisałem...

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 06, 2005, 21:43:49
Cytuj
Chłopie! Ja doskonale wiem, że nie wszystko można przewidzieć i że nie zawsze będzie można poszkodowanego uratować. Tylko że Ty zakładasz, że skoro przewidzieć nie można to nie warto nawet myśleć nad ewentualnymi scenariuszami wydarzeń. I tu chyba się różnimy.

Mógłbym Ci opisać kilka przypadków, w którym poszkodowany ginął właśnie dlatego że skończyło mu się powietrze... ale już mi się nie bardzo chce powtarzać, a jak będziesz chciał mimo wszystko poczytać to poszukaj na tym forum, bo już kiedyś o tym pisałem...

Witek
nigdy tego nie powtażaj że nie warto .


A to że poszkodowany ginie bo mu powietrza brakło to nie wiem jak to potraktowac . Bo moim zdaniem to albo ktoś nie bardzo wie jak działać w odo albo błąd dowódcy lub lekcewżenie dźwięków dawanych przez sam aparat pzrecież to podstawa twego bezpieczeństwa pilnować ciśnienia jeśli nie jesteś pewien czy ci starczy albo wymieniasz odo albo po prostu nie wchodzę nawet gdy mam taki rozkaz bo ten kto go wydał dla mnie jest baranem pomyśl ilu ludzi tak ginie gubi ich rutyna lub nie wiedza wszystkie inne wypadki to pech.
 
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Grudzień 06, 2005, 22:14:50
Cytuj
A to że poszkodowany ginie bo mu powietrza brakło to nie wiem jak to potraktowac . Bo moim zdaniem to albo ktoś nie bardzo wie jak działać w odo albo błąd dowódcy lub lekcewżenie dźwięków dawanych przez sam aparat pzrecież to podstawa twego bezpieczeństwa pilnować ciśnienia jeśli nie jesteś pewien czy ci starczy albo wymieniasz odo albo po prostu nie wchodzę nawet gdy mam taki rozkaz bo ten kto go wydał dla mnie jest baranem pomyśl ilu ludzi tak ginie gubi ich rutyna lub nie wiedza wszystkie inne wypadki to pech.
Tzn. że jak to będzie jego wina, bo zabłądził i nie sprawdził poziomu powietrza, to powiesz mu, że to jego wina i nie będziesz go ratował? Oczywiście, że tak nie powiesz.

A jak coś go przywali i jego wyciągnięcie zajmie pół godziny to co? Wszystko zrobisz, żeby go wyciągnąć, tylko bez dodatkowego aparatu tylko ciało wyciągniesz.

Nie możesz zakładać, że wszyscy zawsze będą działali tak jak trzeba, z zachowaniem wszystkich zasad bezpieczeństwa. Wtedy nie byłoby wypadków. Fakty są takie że ludzie giną...i trzeba się na to przygotować. Również na to, że ktoś może zrobić coś nie tak i trzeba go będzie wyciągać...

Witek
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 06, 2005, 22:49:40
Jego przywali  a gdzie zasada że wchodzi się rotami co został sam to w dupie z takim partnerem jak sam tego nie pojmuje .Jak widzisz pytań kontrowersyjnych jest wiele  i to nawet dobrze pokazuje całe spektrum sprawy.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Grudzień 07, 2005, 16:51:34
Ty, u mnie osrodka nie zlikwidowali, jest sprzet itp., a jakos to nie umnkelo, tzn ze po prostu chyba sciemniasz (albo nawijasz z Czech).

Dobrze Witek spytal: co wtedy kaza robic polskie procedury, o których tyle wiesz?? (patrz post Stan wyższej konieczności, na którym wypowiadasz się niestety, ale duzo nie na temat, po prostu atak dla ataku….)

Cytuj
Na polecenie dowodzącego akcjią ewakuować poszkodowanego i tu nie ma rozgraniczeń strażak czy nie ze strefy zagrożenia w dostępny sposób bo jeśli nie ma dostępu to nawet wasze metody psu o bude się zdadzą a naszym wrogiem jest czas .

kazdym dostepnym sposobem, a najlepiej przemyslanym i przeciwiczonym. jak dowodca nigdy bym od tej zasady nie odstapil.

jak nie ma dostepu - rozumiem ze kolege zostawiasz. tu mam nadzieje, ze czytaja twoje wypowiedi rowniez kumple z jednostki. sam sie teraz pojechales. o lamaniu jakich podstaw mowisz?? (mnie sie zdaje ze nie wiesz o czym mowisz wiec sie teraz tlumacz). z tymi przykladami - to co, mieli oklegi nie ratowac bo i tak umar w szpitalu??? kolejny samoboj.

 a drugi przyklad (a wlasciwie pierwszy) ja nie chce nic wyczarowac z niczego wiec nie wiem o co sie ciagle klocisz ze stanami osobowymi, bo w tej jedynej chyba jak dotad kwestii myslimy podobnie. wiesz, pewnie na psychologa bys nawet nie splunal, bo pewnie jestes zbyt duzym twardzielem, ale to wlasnie on wytlumaczylby ci, ze obeznanie z dana sytuacja pozwala podejmowac pewniejsze decyzje. i wcale ine twierdze, ze w podanych przykladach to by pomoglo, bo teg nie wiem (za duzo zmiennych, jak wiesz o co chodzi).

jeszcze chcialem sie odniesc do tego o pracy w ODO ale witold juz cie w kozi rog zapedzil, wiec teraz gol miedzy nogami: a jak obaj zostana poszkodowani?? przeciez jak maja sie trzymac razem to bedzie to bardziej prawdopodobne prawda ?? czy nieprawda ?? pytan kontrowersyjnych jest wiele, ale ja nie widze calego spektrum sprawy, bo dla mnie zycie jest nieco bardziej skomplikowane i zastanawiajace od tego, co wyczytam na forum. i jak zakladasz, ze takie rzeczy sie nie dzieja, to wlasnie ciebie zycie zaskoczy taka sytuacja .... myslalem ze o tym wiesz.
pzdr yyy....
szymon

p.s. temu, ze zagralem ci na gulu - sam jestes sabie winien przez swoje chamskie wypowiedzi
p.s. 2
Cytuj
wszystkie inne wypadki to pech.
i o tym pechu wlasnie caly czas mowimy, zeby podsumowac.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Marko w Grudzień 07, 2005, 19:58:53
Ładnie mówisz Witold, że trzeba podać następny aparat ewentualnie podpiąć drugą butlę. I tu się kłania nie znajomość polskich realiów niestety to nie USA, przejdź po samochodach w JRG jak i w OSP i sprawdź ile jest aparatów, czy są jakieś butle na zapas, oraz czy w chwili jak trzeba by to było zrobić przy małej obsadzie i braku sprzętu można by byłoco kolwiek zrobić. Co z tego że będziemy jakieś grupy tworzyć, czegoś się uczyć jak nie mamy odpowiedniego wyposażenia i podstawa ludzi  :( , to dla mnie to jest  tylko następne uczenie się utartego schematu którego nie można wykorzystać i robienia bezmózgowca z ratownika. A nie stety w tego typu akcjach trzeba uczyć myślenia. A jeżeli coś chcesz zrobić dla dobra strażaków czy to JRG czy OSP to zacznij od tych na górze im organizuj takie szkolenia i ćwiczenia i uświadamiaj, że bez ludzi i sprzętu to można posiedzieć i wkarty pograć w remizie jeżeli na zmianie będzie odpowiednia ilość ośób i jakiś stolik się znajdzie.  :unsure:  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Grudzień 07, 2005, 21:38:49
wiec trzeba żądać kasy na to wszystko, zakupu sprzetu, doposazenia w srodki ochrony osonistej dla ratownikow i bezapelacyjnie zwiekszenia stanow osobowych na zmianiach. brak tego wszystkiego sprawia, ze wykonuwanie zadan jest jeszcze bardziej niebezpieczne a to kolejny argument za cwiczeniem proponowanych technik (a nie tworzeniem grup, bo to w ogole jesli juz ma byc "zastep ratowniczy" zorganizowany na miekjscu akcji a nie jakas grupa na ksztalt np. specjalistycznej grupy ratownictwa chemicznego). i ja za tym wszystkim co powiedzalem jestem jak najbardziej. (dopiero, gdy pozwola na to realia wtedy mozna fizycznie powolac grupe, tj. stworzyc procedure dysponowania przewidujaca przy okresonych zdarzeniach wyslanie wiekszej ilosci personelu, gdzie ten nadmiar sluzyl bedzie do zabezpieczenia ratownikow)
pozdrawiam
szymon
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Grudzień 07, 2005, 22:01:14
Witaj Marko,

No więc przychodzę do Twojego KP i zaczynam:
- Panie Komendancie. ja jestem tylko ochotnikiem, ale sądzę, że macie za mało aparatów na samochodach, co czyni pracę Pańskich ludzi bardziej niebezpieczną, gdyż, ... (i tu półgodzinny wykład).
No co Komendant: ...i tu nie będę kończył, bo każdy wie jak by się taka rozmowa skończyła, i zamiast robić z siebie pośmiewisko zasugeruję raczej komedię Bareji w celu posiania się.
Z drugiej strony, może Komendanci też czytują to forum?

W moich stronach chyba nie jest tak źle. Np. JRG względnie mała, na dwóch samochodach gaśniczych (GBA+GCBA) ma łącznie 6 aparatów + 3 zapasowe butle. Inna większa, ma na GBA+GCBA+SD-30 około 8 aparatów + butle zapasowe. Wydaje mi się że w takim wypadku wystarczy.
Ale są zapewne JRG (OSP to trochę inna bajka), w których aparatów jest mniej. Wystarczy poczytać o wypadku w Jelczu-Laskowicach: 2 (!) aparaty na GBA+GCBA.

No właśnie. Tylko, jakoś nie potrafię zrozumieć argumentów w tym stylu padających z ust podziałowca. Może jestem niepoprawnym optymistą, ale Twe stwierdzenie powinno brzmieć:
- No jasne! Podeślij mi jakiś raport z akcji w której to było przyczynę śmierci strażaka! Pokażemy to naszemu KP może wtedy kupi nam dodatkowe aparaty!
Znów trochę bujam w obłokach, ale to Wy - zawodowcy - powinniście swoich włodarzy naciskać. Zrobić ćwiczenia z ratowania kolegi, zmierzyć czasy, założyć warunki np. żywcem wzięte z jakiegoś wypadku i wtedy uderzyć do KP czy nie dałoby się dokupić jakiegoś aparatu czy radiostacji, bo w przeciwnym wypadku nie będziecie w stanie kolegi wyciągnąć.

Po prostu to, co dla Ciebie jest argumentem na bezużyteczność tych metod, chyba powinno być argumentem na to, że obecny stan rzeczy należy zmienić.

A metody (w szczególności dodatkowy aparat) wynikają tylko i wyłącznie z doświadczenia kolegów zza oceanu. I zamiast tracić swoich ludzi, może warto uczyć się na nie swoich błędach?

A z „bezmyślnym ratownikiem” to już w ogóle zgodzić się nie mogę. Oczywiście aparat o którym wspomniałem jest tu tylko skrótem myślowym. Ale ogólnego planowania na wypadek ratowania kolegi chyba nie można uznać za przejaw bezmyślności?

Witek
 
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 09, 2005, 11:32:50
Cytuj
Ty, u mnie osrodka nie zlikwidowali, jest sprzet itp., a jakos to nie umnkelo, tzn ze po prostu chyba sciemniasz (albo nawijasz z Czech).

Dobrze Witek spytal: co wtedy kaza robic polskie procedury, o których tyle wiesz?? (patrz post Stan wyższej konieczności, na którym wypowiadasz się niestety, ale duzo nie na temat, po prostu atak dla ataku….)

Cytuj
Na polecenie dowodzącego akcjią ewakuować poszkodowanego i tu nie ma rozgraniczeń strażak czy nie ze strefy zagrożenia w dostępny sposób bo jeśli nie ma dostępu to nawet wasze metody psu o bude się zdadzą a naszym wrogiem jest czas .

kazdym dostepnym sposobem, a najlepiej przemyslanym i przeciwiczonym. jak dowodca nigdy bym od tej zasady nie odstapil.

jak nie ma dostepu - rozumiem ze kolege zostawiasz. tu mam nadzieje, ze czytaja twoje wypowiedi rowniez kumple z jednostki. sam sie teraz pojechales. o lamaniu jakich podstaw mowisz?? (mnie sie zdaje ze nie wiesz o czym mowisz wiec sie teraz tlumacz). z tymi przykladami - to co, mieli oklegi nie ratowac bo i tak umar w szpitalu??? kolejny samoboj.

 a drugi przyklad (a wlasciwie pierwszy) ja nie chce nic wyczarowac z niczego wiec nie wiem o co sie ciagle klocisz ze stanami osobowymi, bo w tej jedynej chyba jak dotad kwestii myslimy podobnie. wiesz, pewnie na psychologa bys nawet nie splunal, bo pewnie jestes zbyt duzym twardzielem, ale to wlasnie on wytlumaczylby ci, ze obeznanie z dana sytuacja pozwala podejmowac pewniejsze decyzje. i wcale ine twierdze, ze w podanych przykladach to by pomoglo, bo teg nie wiem (za duzo zmiennych, jak wiesz o co chodzi).

jeszcze chcialem sie odniesc do tego o pracy w ODO ale witold juz cie w kozi rog zapedzil, wiec teraz gol miedzy nogami: a jak obaj zostana poszkodowani?? przeciez jak maja sie trzymac razem to bedzie to bardziej prawdopodobne prawda ?? czy nieprawda ?? pytan kontrowersyjnych jest wiele, ale ja nie widze calego spektrum sprawy, bo dla mnie zycie jest nieco bardziej skomplikowane i zastanawiajace od tego, co wyczytam na forum. i jak zakladasz, ze takie rzeczy sie nie dzieja, to wlasnie ciebie zycie zaskoczy taka sytuacja .... myslalem ze o tym wiesz.
pzdr yyy....
szymon

p.s. temu, ze zagralem ci na gulu - sam jestes sabie winien przez swoje chamskie wypowiedzi
p.s. 2
Cytuj
wszystkie inne wypadki to pech.
i o tym pechu wlasnie caly czas mowimy, zeby podsumowac.
To nie tak jak piszesz chodzi mi o to że nie ma dostępu w momencie kiedy możemy jeszcze coś dla niego zrobic  poczasie na pewno będzie dostep to normalne . Czy naprawde nigdy się nie wycofałeś  z pomieszczenia bo tęperatura była za wysoka  zawsze idziesz jak przecinak nic nie jest w stanie cię zatrzymac  o to mi chodzi nie jakies głodne kawałki typu co nie pomożesz  bo to chwyt po niżej pasa jest. Jak myślisz że ci co zgineli to koledzy nie chcieli im pomóc  kolega  w ogóle człowiek  w potrzebie  to zasada nr 1 lecz nie zawsze do zrealizowania. Piszesz chamskie wypowiedzi tak bo ci co o tym pisza chyba nie bardzo wiedzą o co chodzi , to walka z żywiołem  i po paru latach nabrałem do niego pokory  walczyc z nim zawsze  lecz ---------------------- reszte sobie dopisz  tylko nie pisz że to tchużostwo bo nie siedział bym tyle lat na podzialePozdrawiam.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Grudzień 09, 2005, 12:04:42
Cytuj
Witaj Marko,

No więc przychodzę do Twojego KP i zaczynam:
- Panie Komendancie. ja jestem tylko ochotnikiem, ale sądzę, że macie za mało aparatów na samochodach, co czyni pracę Pańskich ludzi bardziej niebezpieczną, gdyż, ... (i tu półgodzinny wykład).
No co Komendant: ...i tu nie będę kończył, bo każdy wie jak by się taka rozmowa skończyła, i zamiast robić z siebie pośmiewisko zasugeruję raczej komedię Bareji w celu posiania się.
Z drugiej strony, może Komendanci też czytują to forum?

W moich stronach chyba nie jest tak źle. Np. JRG względnie mała, na dwóch samochodach gaśniczych (GBA+GCBA) ma łącznie 6 aparatów + 3 zapasowe butle. Inna większa, ma na GBA+GCBA+SD-30 około 8 aparatów + butle zapasowe. Wydaje mi się że w takim wypadku wystarczy.
Ale są zapewne JRG (OSP to trochę inna bajka), w których aparatów jest mniej. Wystarczy poczytać o wypadku w Jelczu-Laskowicach: 2 (!) aparaty na GBA+GCBA.

No właśnie. Tylko, jakoś nie potrafię zrozumieć argumentów w tym stylu padających z ust podziałowca. Może jestem niepoprawnym optymistą, ale Twe stwierdzenie powinno brzmieć:
- No jasne! Podeślij mi jakiś raport z akcji w której to było przyczynę śmierci strażaka! Pokażemy to naszemu KP może wtedy kupi nam dodatkowe aparaty!
Znów trochę bujam w obłokach, ale to Wy - zawodowcy - powinniście swoich włodarzy naciskać. Zrobić ćwiczenia z ratowania kolegi, zmierzyć czasy, założyć warunki np. żywcem wzięte z jakiegoś wypadku i wtedy uderzyć do KP czy nie dałoby się dokupić jakiegoś aparatu czy radiostacji, bo w przeciwnym wypadku nie będziecie w stanie kolegi wyciągnąć.

Po prostu to, co dla Ciebie jest argumentem na bezużyteczność tych metod, chyba powinno być argumentem na to, że obecny stan rzeczy należy zmienić.

A metody (w szczególności dodatkowy aparat) wynikają tylko i wyłącznie z doświadczenia kolegów zza oceanu. I zamiast tracić swoich ludzi, może warto uczyć się na nie swoich błędach?

A z „bezmyślnym ratownikiem” to już w ogóle zgodzić się nie mogę. Oczywiście aparat o którym wspomniałem jest tu tylko skrótem myślowym. Ale ogólnego planowania na wypadek ratowania kolegi chyba nie można uznać za przejaw bezmyślności?

Witek
A myślisz że takich rozmów nie ma  są  a pan komendant odpowiada za każdym razem  że o tym wie lecz na chwile obecna  nie ma na to środków . Podam przykład w moim powiecie  są 3 drabiny  po 30 lat i więcej  na których praca  stwrza  realne zagrożenie  dla nas  i nie tylko  nadmienie iż rejony te są z gęstom i wysoka zabudową  paro krotnie na  co rocznych zebraniach organizowanych przez komendanta  na jednostkach poruszane tematy  jeśli za droga drabina to choc podnośnik ale nowy  bo 3 krotnie tańszy . Nie  lepiej było zakupić auto ciężarowe  dla grupy poszukiwawczej  gdzie pies po prostu przy wejściu spadł  z pochylni [ taki wysokie]  i kladki  umieszczone na samym tyle auta gdzie fajnie buja , nadmienie że mieli samochód typu lekkiego . Tak Witku to sie odbywa.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Grudzień 09, 2005, 13:21:50
i niestety ktos chyba musi w koncu zginac tfu, nikomu nie zycze) zeby to sie zmienilo ... albo zaczelo zmieniac ...
pozdro
szymon
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Styczeń 05, 2006, 12:48:45
Mam pytanie od stycznia  w moim i nie tylko w innych też JRG jest na 1 wozie 2 ratowników dowódca i kierowca  na 2 i drabine jest kierowca na skoczka  jak zorganizować taką grupe  przy takim stanie . Mało tego dziś okazało się że jedna z podobnych jednostek  miała pożar  ewakuowali poszkodowanego zaczeli mu udzielać pomocy i zanim przyjechała pomoc  zostały się fundamenty . Wszystko dla tego że przeszliśmy od nowego roku na 40 godzinny tydzień pracy  i stan ze 100% zpadł na 50% lecz nikt na szczytach nie pomyślał  nie dał etatów i pieniędzy  by wzmocnić  JRG i ich stanów osobowych  . Komendanci rozkładają ręce mówia że to idzie odgórnie  co od lipca nie było wiadomo że tak będzie . I w tych okolicznościach przypadków  takich będzie więcej . Pisze to mając nadzieje że przeczytają to nie tylko ci z góry ale też p. Dorn i Społeczeństwo które mamy chronić. Bo to nie nasza nie udolność tylko efekty błędów ministrów i KG. I TO W KOŃCU TRZEBA POWIEDZIEĆ GŁOŚNO. Pracuje w straży pare dzieśąt lat jestem dumny z tego co robie społeczeństwo mnie i was szanuje za to .NIE PO TO BY JAKIŚ DUPEK TO ZNIWECZYŁ. :angry:  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Styczeń 05, 2006, 12:56:14
I w 100% się z Tobą Cieniu zgadzam! Trzeba głośno mówić, że stany są przerażająco małe. Oczywiście strażacy powinni ćwiczyć ratowanie kolegów - muszą ćwiczyć. I jak sie okaże, że przy stanach obecnych będzie z uratowaniem kolegi wielki ale to wielki problem, to będzie kolejny argument dla tych na górze... im więcej argumentów tym lepiej.  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Styczeń 05, 2006, 13:21:23
Tak tylko w obecnej sytuacji  przez myśl mi nie przechodzi prowadzenie ćwiczeń we 2 osoby O ZMORO STANÓW OSOBOWYCH chyba że weźmiemy ludków z MSWiA do pomocy  , kurde to nawet dobry pomysł jest  tak dla sportu a na przodownika 1 roty komendanta. Coraz bardziej mi się to podoba  więc chyba już zakończe. PS. A co do wymiany źródła powietrza  to nie do końca się z tobą zgodze z prostego powodu  nie ma na wozie zapasowych butli  ale to pomińmy jeśli chodzi ci o wymiane butli  to po co zdejmować maskę  nie lepiej odpiąć reduktor od maski  i aparat zmienić  . Lecz  po co przy wymianie  zdejmować kominiarkę maskę  to strata czasu lepiej odpiąć reduktor
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Styczeń 05, 2006, 13:59:45
wszystko sie zgadza, stany osobowe, braki w sprzecie - to juz przerabialismy. ale my mowimy o wlaczeniu tej tematyki do ogolnego planu cwiczen i szkolen i NIE JEST ZADNYM USPRAWIEDLIWIENIEM FAKT ze ludzi jest 100 czy 2 (osobiscie jestem za 100). chodzi o ogol a nie czy ktos ma checi to cwiczyc czy nie - tylko czy jest to potrzebne i w jakiej formie.
maske wymienimy jak bedzie uszkodzona a jak nie bedzie (oby) to ja zostawiamy - to chyba jasne?? zreszta, po raz kolejny odsylam do lektury przed podjeciem dyskusji......
i nie kierujcie juz do mnie i witolda argumentow o malych stanach bo to ani nasz pomysl ani nasza wina i zeby byl jasne - oboje uwazamy podobnie, ze strazakow w jrg jest stanowczo za malo (przy obecnych realiach). i nie chodzi tez o to zeby wchodzic jak przecinak jak to (chyba zarzuca nam) pisze Cień, tylko zeby rozwazyc czy w szkoleniu potrzeba ujac ta tematyke i, powtarzam, w jakiej formie.
smutne jest tez to, ze jak ktos robi cos nad stan "minimalny" to spada gilotyna "opinii (pseudo) ogółu" i ucina to co wystaje ... a to z mysla o nas ....  :(
a ta wymiana butli ... hmmm nie slyszalem o tym, zeby za kazdym razem jak trzeba zmienic butle (np. po powrocie z pozaru ok 23.00) to musi aparat wedrowac na badanie szczelnosci do stacji ... chyba ze zle zrowumialem to sory
acha - tchórzostwa nikomu nie zarzucam, bo mysle ze nie wstepowałby do strazy. nie kumam tylko "betonowej opozycji". nie bo nie, dla zasady .... smutne, po raz kolejny  :(  
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Styczeń 05, 2006, 14:22:32
Piszesz by nie słać do ciebie argumentów o małych stanach  zgadza sie to nie ty jesteś winien lecz nie ma ćwiczeń w 2 osoby co naj wyżej szkolenie  ćwiczenia to robota zbiorowa  a realia są jakie są. Ale sama idea jest bardzo dobra i godna do propagowania lecz wykonawstwo  nie dziś.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Styczeń 05, 2006, 14:37:23
Cytuj
wszystko sie zgadza, stany osobowe, braki w sprzecie - to juz przerabialismy. ale my mowimy o wlaczeniu tej tematyki do ogolnego planu cwiczen i szkolen i NIE JEST ZADNYM USPRAWIEDLIWIENIEM FAKT ze ludzi jest 100 czy 2 (osobiscie jestem za 100). chodzi o ogol a nie czy ktos ma checi to cwiczyc czy nie - tylko czy jest to potrzebne i w jakiej formie.
maske wymienimy jak bedzie uszkodzona a jak nie bedzie (oby) to ja zostawiamy - to chyba jasne?? zreszta, po raz kolejny odsylam do lektury przed podjeciem dyskusji......
i nie kierujcie juz do mnie i witolda argumentow o malych stanach bo to ani nasz pomysl ani nasza wina i zeby byl jasne - oboje uwazamy podobnie, ze strazakow w jrg jest stanowczo za malo (przy obecnych realiach). i nie chodzi tez o to zeby wchodzic jak przecinak jak to (chyba zarzuca nam) pisze Cień, tylko zeby rozwazyc czy w szkoleniu potrzeba ujac ta tematyke i, powtarzam, w jakiej formie.
smutne jest tez to, ze jak ktos robi cos nad stan "minimalny" to spada gilotyna "opinii (pseudo) ogółu" i ucina to co wystaje ... a to z mysla o nas ....  :(
a ta wymiana butli ... hmmm nie slyszalem o tym, zeby za kazdym razem jak trzeba zmienic butle (np. po powrocie z pozaru ok 23.00) to musi aparat wedrowac na badanie szczelnosci do stacji ... chyba ze zle zrowumialem to sory
acha - tchórzostwa nikomu nie zarzucam, bo mysle ze nie wstepowałby do strazy. nie kumam tylko "betonowej opozycji". nie bo nie, dla zasady .... smutne, po raz kolejny  :(
I nie wędruje  po prostu Sp Gaz przyjeżdża do jednostki a nie żadko na miejsce akcji to wydzielona sekcja strażąków   jest i na łódź jest jedna przy JRG II . I za każdym razem przy wyminie butli w aparacie kontrolują   szczelność  wraz z maską  i dezynfekuja ją którą musimy poświadczyć podpisem  odbiorczym .
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Miros w Styczeń 05, 2006, 16:35:22
Tu nie ma znaczenia chłopcy czy jest na zmianie 2 czy 100 chłopa Nie ma.
Cwiczenie czegokolwiek, czy to z tematu RIT czy jakiegokolwiek innego zależy tylko od jednego:CHĘCI. I tylko tego. Ja miałem to szczęście że u mnie na zmianie było średnio 12-13 chłopa, spokojnie by obsadzić 3 zastępy i ćwiczyć m.in. tematykę RIT ale nikomu się nie chciało! Zresztą pisałem już o tym wię nie będę się powtarzał. Takiemu panu Cieńiowi to choćby i miał na zmianie 50 ludzi to też by znalazł argumenty by nie ćwiczyć bo to czy tamto, ale Cień należy niestety do tej sporej grupy pseudostrażaków którym "choćbyś dupę miodem smarował..."
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Styczeń 05, 2006, 18:13:04
Cytuj
Tak tylko w obecnej sytuacji  przez myśl mi nie przechodzi prowadzenie ćwiczeń we 2 osoby
Ja w Twoim opisie doliczyłem się 5-ciu strażaków (w tym dwóch kierowców). A co? Kierowca nie strażak?

Cytuj
Ale sama idea jest bardzo dobra i godna do propagowania lecz wykonawstwo nie dziś.

No i najważniejsze, że zgadzamy się co do sedna sprawy - warto propagować, i możesz być spokojny: razem z Szymonem i jeszcze kilku kumplami już my zadbamy o dalsze propagowanie tych spraw. I na dodatek jesteśmy pewni, że nawet w naszych realiach dużo można zrobić.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Styczeń 05, 2006, 18:33:32
dokladnie miros i dokladnie witold :)
miros: ja z kolei mialem to szczescie ze bylo nawet do 20 osob bo jednostka duza i duzy teren itp ale to bylo ze dwa lata temu zanim zaczal sie na dobre kociol ze zmianami organizacyjnymi. i wiem jak jest, gdy ktos ma pomysl a nie moze sie przebic. niestety na kazdym szczeblu zdarzaja sie goscie nie do przejscia, a im wyzej tym gorzej - dla dobra sluzby. tu uprzedzam nauczony doswiadczeniem, ze to co powiem to moje zdanie: nie wazne czy jest strazakow malo czy duzo - przeciez wszyscy np musza znac podstawy ratownictwa chemicznego, bo moga przy takich zdarzeniach sie znalezc no nie. tym bardziej ze gaszenie pozarow w tym tez wewnatrz obiektow jest obok mz najwieksza czescia dzialan operacyjnych SP. z tym ze mz dzielimy z kolei na inne podgrupy wiec najczesiej dzialamy jednak przy pozarach ... a wlaczenie tematyki RIT do szkolenia nie bedzie wygladac tak, ze rit i tylko rit (co za bezsens ??) ale np elementy na szkoleniu podstawowym  w miare mozliwosci i potrzeb elementy rit przy niektorych cwiczeniach (choc zalecalbym przy wszystkich - nie zaszkodzi w kazdej sytuacji zapytac siebie samego: co bysmy zrobili, gdyby w sytuacji takiej jak ta nagle Zenkowi (Jankowi, Kazikowi, Szymonowi, czy Grubemu czy Duzemu (wiecie czemu to pisze nie ;) ) cos sie stalo itp. i nikomu nie kaze sie wskakiwac w ogien za wszelka cene bo ocena sytuacji jest czyms, o czym nie wolno zapomniec - ale tego przeciez ucza juz w strazackiej "podstawowce". ale warto przygotowc sie na pewne okolicznosci. zreszta polecam wstep na stronie witolda b dosyc trafnie to ujal ;)
Witold: taj jak mowisz, juz my zadbamy ;) i wiemy ze duzo zrobic sie da a potrzeba czego ? ano chęci jak to juz wielu slusznie zauwazylo.
pozdrawiam wszystkich strazakow
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: emer w Styczeń 05, 2006, 18:39:48
moje zdanie jest taki: mamy przepierzone ze stanami osobowymi,ale trudno-my tego nie zmienimy nie od nas to zalezy, jednak uwazam ze walsnie dlatego  ze tak jest powinnismy przestac uzalac sie nad soba i nad tym jak to nam Panowie załatwili tylko pokazac wlaśnie tym naszym Panom Decydentom ze mimo wszystko damy sobie rade niezaleznie opd okoliczności i warunków. a ich opinie mam w nosie bo moje zdaeni i tak tego nie zmieni, moze jednak zmienic to nasze działania bo chyba najwazniejsza jest opinia naszyk kumpli z osady a nie.....


pozdrawiam całe zmienijszone stany i Was tez Panowie..:)
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Styczeń 05, 2006, 18:46:39
dobrze mowisz
ja dopowiem tyle, ze dzieki np. wprowadzeniu zasady, ze musi byc jakas (okreslona dla danego przypadku) ilosc strazakow zabezpieczajacych dzialania spowoduje i z stany sie zwieksza ... nie jest to moze jakis zloty srodek i lek na cale zlo, ale gdyby udalo sie zwrocic uwage na ten problem to mozna y dolozyc kolejny argument, nie byle jaki uwazam. a zapewniam was ze szkolenie z tej tematyki moze byc ciekawe bo pozwala blizej przyjrzec sie czychajacym na strazakow zagrozeniom - co w oczywisty sposob moze miec tylko i wylacznie dobry wplyw na bezpieczenstwo w zawodzie.
pozdrawiam
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Styczeń 06, 2006, 12:28:29
Miros  to nie kwestja czy komuś się chce czy nie bo od tego jest by ćwiczyć i podnosić swą wiedze , piszesz dupe miodem a gdzie widzisz ten miód przechodzicie nad tym do porządku dziennego nad naszym bezpieczeństwem  bo żadne metody  psu o dupe potłuc   jeśli nie można utwożyć 2 rot  piszecie tak to wiemy i co jajco jak możemy zapewnić bezpieczeństwo społeczne jak sami sobie go nie możemy zapewnić  czasem nawet rozumiem twe rozgoryczenie na całą PSP  że tak postąpiła w twoim przypadku  ale daj na luz chłopie . Bo jak tak można z oficerm postąpić . Pie------cie  bajeczki  o sposobach  a sytuacja  przy najmniej w łódzkim  jest tragiczna i nie wolno jej bagatelizować  Ku......wa czy to takie skąplikowane . żeby wdrażać nowości trzeba zaczą od począdku od stanów na zmianach. A takie pitolenie że się komuś nie chce wsadź se wiesz gdzie. Co do Samojewskiego Nie dyskutuje z plecakami. Napisz lepiej książke pt. Proś boga o zdrowie bo o rozum  zapóźno.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: maldrin w Styczeń 06, 2006, 15:00:41
Cień, wszyscy wiemy jaka jest sytuacja kadrowa w prawie każdej jeśli nie każdej JRG w kraju. Ale czy to jest powód aby nie uczyć się ratowania strażaków?
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Styczeń 06, 2006, 19:31:04
Cytuj
Cień, wszyscy wiemy jaka jest sytuacja kadrowa w prawie każdej jeśli nie każdej JRG w kraju. Ale czy to jest powód aby nie uczyć się ratowania strażaków?
Nie pisałem by się nie uczyć tylko jak ćwiczyć  i o tmy że już same stany to wielki problem naszego bezpieczeństwa  . Co do samojewskiego to powtażam  najgorsza jest urażona duma oficer. lecz nie przejmuj się oficerem jeszcze długo nie będziesz boś smarkaty i zarozumiały przecież ty nawet godnego stażu jako oficer nie masz  od administracja tylko  bo i podziału dobrze nie lizłeś jesteś przykładem jakie inni opisuja o młodych oficerkach którym w SGSP nakładi że po wyjściu będą bogami  a to po prostu gamonie zza biureczka.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: maldrin w Styczeń 06, 2006, 19:57:23
Cień w takim razie sorx za złe zrozumienie twojej wypowiedzi. Ale mimo wszystko powinno się to ćwiczyć mimo okrojonych stanów osobowych. Nie musicie wprowadzać zagadnienia wydzielonej grupy ratowników wchodzących tylko po to by wyciągnąć strażaka. Według mnie chodzi o przeszkolenie, żeby będąc na miejscu wypadku (np. partnerem z roty) wiedzieć co robić.
 
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Styczeń 07, 2006, 23:15:18
To skoro doszliśmy do porozumienia, ręce zostały podane i nikt sie już nie kłóci, to poproszę moderatora, aby wykasował wszystkie posty nie na temat. Ktoś się nie zgadza?

A żeby sprowadzić dyskusję na normalne tory, odpowiem.

Cytuj
A co do wymiany źródła powietrza  to nie do końca się z tobą zgodzę z prostego powodu  nie ma na wozie zapasowych butli
Z tego co mi wiadomo, nikt nie próbował wymieniać butli aparatu w strefie niebezpieczniej. Zabiera się cały kompletny aparat i go podłącza poszkodowanemu - na wymianę samej butli szkoda czasu a i znacznie trudniejsze się to wydaje.

Przy okazji pytanie: Ile masz (macie) na wozach aparatów? Ile na pierwszym a ile na drugim gaśniczym?

Cytuj
jeśli chodzi ci o wymianę butli  to po co zdejmować maskę  nie lepiej odpiąć reduktor od maski  i aparat zmienić  . Lecz  po co przy wymianie  zdejmować kominiarkę maskę  to strata czasu lepiej odpiąć reduktor
Maski oczywiście nikt wymieniał bez potrzeby nie będzie. O ile maska poszkodowanego jest nienaruszona to ją zostawiasz. Ale może być też uszkodzona, nieszczelna itp. Wtedy musisz ją wymienić, a że ten element jest, najbardziej kłopotliwy, to w artykule Szymona problem ten zajmuje najwięcej miejsca.
Ma się rozumieć, że jeśli poszkodowanego możesz w 5 sekund wywlec z pomieszczenia to nie będziesz kombinował. Mówimy oczywiście o sytuacji w której poszkodowanego nie da się szybko wyciągnąć.

pozdrawiam
 
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Styczeń 08, 2006, 12:17:03
Cytuj
Cień w takim razie sorx za złe zrozumienie twojej wypowiedzi. Ale mimo wszystko powinno się to ćwiczyć mimo okrojonych stanów osobowych. Nie musicie wprowadzać zagadnienia wydzielonej grupy ratowników wchodzących tylko po to by wyciągnąć strażaka. Według mnie chodzi o przeszkolenie, żeby będąc na miejscu wypadku (np. partnerem z roty) wiedzieć co robić.
No tak masz rację lecz czy myślisz że do tej pory nikt nie wie co robić  i robi to na pałe  to co powiem tyczy sie tagrze innych jednostek , a mianowicie ubiegły rok moja jednostka brała udział w ponad 800 akcjach  i nie twierdze by w nich działania nawet na poziomie roty były przypadkowe lub improwizowane te wszystkie działania już dawno były opisane  i wdrożone  teraz  pozostało to modyfikować i przede wszystkim ćwiczyc  a praktyka robi swoje również przy akcjach.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Styczeń 08, 2006, 12:44:43
Cytuj
No tak masz rację lecz czy myślisz że do tej pory nikt nie wie co robić  i robi to na pałe  to co powiem tyczy sie tagrze innych jednostek , a mianowicie ubiegły rok moja jednostka brała udział w ponad 800 akcjach  i nie twierdze by w nich działania nawet na poziomie roty były przypadkowe lub improwizowane te wszystkie działania już dawno były opisane  i wdrożone  teraz  pozostało to modyfikować i przede wszystkim ćwiczyc  a praktyka robi swoje również przy akcjach.
Cieniu! Praktyka to podstawa - z tym nikt rozsądny nie dyskutuje. Żadne gadanie teoretyczne i pisanie artykułów nie zastąpi praktyki. I tu się całkowicie z Tobą zgadzam.
Problem polega jedynie na tym, że te 800 akcji o których mówisz, nie wpływają moim zdaniem na wyszkolenie w temacie pomocy poszkodowanym kolegom. No bo przyznasz sam, że nie są to sytuacje codzienne.

To tak, jak pilot myśliwca. To, że odbył 1000 lotów, w tym 50 bojowych nie oznacza jeszcze, że jest ekspertem od sytuacji awaryjnych, np. po zestrzeleniu. On pewnie jest ekspertem, ale dlatego, że elementy te regularnie ćwiczy, a nie dlatego, że odbył te 1000 lotów. W praktyce opanował do perfekcji nawigację, bombardowanie czy lądowanie na lotniskowcu w nocy i podczas sztormu. Ale sytuacje awaryjne, które zdarzają się zbyt rzadko, żeby można było normalną drogą nabyć doświadczenie, trzeba ćwiczyć. I piloci to robią, powtarzając przed każdym lotem procedury awaryjne.

A wracając na nasze podwórko. Nikt, a już na pewno nie ja, nie umniejsza doświadczenia strażaków zawodowych (więc i Twojego) w gaszeniu pożarów. Tylko temat ratowania poszkodowanych kolegów jest zaniedbany...
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Styczeń 08, 2006, 14:22:24
Tak tyle że poprzedni post zawierał wątek  że rota  działa na chybił trafił  i nie więdzą  co mają robić  z czym się NIE ZGADZAM pisałem o całoksztaucie . Lecz nadal nie widzę odpowiedzi i wyciągniętej ręki  od  Samojewskiego a powinno to wyjść od niego nie od ciebie  chyba że jestes jego adwokatem nie znam jego zdania nadal.
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Styczeń 08, 2006, 15:20:10
Przepraszam że nie odpisywałem ale nie miałem jak.
Panowie: wracając do maski itp. – ja mówiłem że to wszystko opisałem na stronie witka a nie tu na forum więc myślałem ze wiadomo że chodzi o uszkodzoną maskę ale spoko, to akurat nieporozumienie. Cień: sory, ale nie chodzi tu o krytyke, bo ja sam prosilem o opinie wiec nie mow mi ze czepiam się kogos kto mnie krytykuje – to nieprawda. Wrecz przeciwnie – proszę o opinie (ale nie zapedzajmy się w KRYTYKANCTWO bo przeciez prowadzimy na tym forum dyskusje). Poczułem się urazony może zbyt bezpośrednim stylem twoich wypowiedzi wiec sam tez zmieniłem swój. Chlopie, jeżeli cie uraziłem to przepraszam, ale jak mowilem nie chodzi tu o jakies unoszenie się duma oficera czy jakies tam. Ja caly czas utrzymuje dobry kontakt z chłopakami ze starej zmiany i wierz mi, wiem jakie sa problemy. Nawet dzis, gdy gra WOSP nie ma specjalnie większej obsady, a wydaje się ze w taki dzien powinno być nieco wiecej ludzi. I mam szacunek dla starszych kolegow, fachowcow nie z tej ziemi z doświadczeniem i wiedza godna pozazdroszczenia, która można nabyc tylko z czasem. Tak wiec nie cierpie na jakas megalomanie czy cos takiego, o to bądź spokojny. Nie zgodze tez ze cie atakowałem – patrz kilka zdan wczesniej. Wiesz chodzi mi tez o podejście, bo może i służysz tyle, ze rzeczywsicie wielu z na smoglbys czegos nauczyc, ale troche tak ogolnie podszedłeś do sprawy zakładając, że jestem tego typu człowiekiem (oficerem) z którymi masz do czynienia i ze pozdjadalem wszelkie rozymu. Otoz nie, i daleko mi do tego. Akurat skromności i pokory mi nie brakuje. Obrazac się natomiast nie pozwole i chyba nie musze nic wiecej dodawac. Tak wieccofam wszystko co kogos obrazilo i wyrazam tez zgode na skasowanie moih postow nie na temat.

Do dalszych postow: żeby sprawa była jasna o co walcze ;)
Chodzi mi (choc mysle ze mogę powiedziec nam), żeby zastanowic się nad tym, czy mamy pewne braki w szkoleniu w tej dziedzinie? Czy nowe sposoby, ktore sa proponowane, nie sa po czesci lepsze (wydajniejsz, latwiejsze, bardziej przemyslane itp ...)? Czy potrzebne jest wprowadzenie nowych elementow i udoskonalenie istniejących aby w pelni wykorzystac potencjal instytucji do radzenia sobie w takich przypadkach? Trzeba przeanalizowac sytuacje organizacyjno-prawna (co w obecnym okresie będzie trudne o ile w ogole wykonalne hehe) aby stwierdzic, czy gdybyśmy chcieli wprowadzac te zagadnienia do szkolenia to musielibyśmy cos znieniac (co, kiedy, w jakim zakresie?) Wreszcie stworzyc program, który np. realizowany był w ramach kursow w osrodkach – po prostu dodac pare godzin na zagadnienia związane z tym. Uwazam ze szczególnie w niektórych momentach trzeba by wspomina o kilku sprawach, o których w ramach dyskusji nt. GSR mowimy z Witoldem i kolegami. W tym celu trzeba by pewnie zainteresowac Biuro Szkolenia KG, bo wydaje mi się ze w natłoku wszelkich innych spraw, temat ten gdzies obraca się na drugim planie. Nie mowie ze gora nie dba o bezpieczeństwo, ale chcemy zaproponowac kolejny sposób poprawy tego czynnika. Dlatego prowadzimy ta dyskusje. No a żeby kogos w danym środowisku zainteresowac to trzeba duzo o tym mowic dlatego osobiście się udzielam na tym forum, żeby moc porozumiewac się w skali kraju. Glownie chodzi nam o opinie, przeciez każdy może się wypowiedziec w tej sprawie, cos nowego zauważyć, jakies problemy, rozwiązani itp., dlatego wlasnie powtorze jeszcze raz, spokojna dyskusja doprowadzi na  do tego a nie klotnie, wie c ja osobiście zobowiazuje się do trzymania się tej reguły.
 
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Cień w Styczeń 08, 2006, 15:59:20
Piszesz że celem twym jest modyfikacja starych metod  dodanie nowych ,postawa godna naśladowania naprawdę   wież że do tej pory też tak było jeśli chodzi o inowacje lepie lub gożej nie o to chodziło mi lecz o to by jeśli wyszły nie jasności  tłumaczyć je innym  i nic innego . Wiesz też że z naszej strony padło zbyt dużo słów które mam nadzieje więcej nie padną  ale trzeba rozmawiać i rozwiewać wątpliwości .
Tytuł: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: magick69 w Luty 03, 2006, 22:52:09
Moim skromnym zdaniem to dobry pomysł. Tylko , że GSR powinno czuwać nad całym teranem działań. Wiem to z własnego doświadczenia. Gdyby przypadkiem nie znalazł mnie oficer operacyjny  ( przy naszym GBA) to pewnie już bym się nie obudził. A tak przynajmniej w miare szybko znalazłem się na OIOM-ie. Jeżeli na terenie KP występuje duza ilość pożarów wew., to nawet przy naszych brakach kadrowych można a nawet trzeba wydzielić 2-4 osobową , dobrze wyposażoną GSR , która w sytuacji zagrożenia życia (ratownika lub cywila) podejmie działanie nie czekając się na rozkazy.
GSR powinny powstać jak najszybciej
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: gribu w Marzec 01, 2006, 14:04:29
Uważam, że nie powinniśmy się ogladac na oficjalne programy szkolenia z zasad GSR, tylko każdy w swojej jednostce powinien rozpocząc wdrażanie tych zasad wśród swoich strażaków. Może taka oddolna inicjatywa sprawi, że się tym ktos w końcu zainteresuje w Biurze Szkolenia KG. Ja własnie w marcu rozpoczynam to w swojej JRG, zobaczę jaki będzie oddźwięk strażaków, w jakim kierunku sie to potoczy. Wiem jedno, że na pewno rzecz warta jest spróbowania. Nie stać nas na specjalnie uformowane GSR (patrz stany minimalne) ale na pewno możemy sobie pozwolić na to, że każdy strażak na zmianie "łyknie" szkolenia z zakresu GSR. W sytyuacji krytycznej na pewno mu to pomoże a nie zaszkodzi. Ponadto nawet przy 6 strażakach na zmianie jest zawsze dwóch "wolnych" na zewnątrz (np. kierowca i dowódca), którzy w sytuacji wyższej konieczności mogą tworzyc na roboczo GSR.
Pozdrawiam i czekam na opinie o przeprowadzonych szkoleniach z GSR. Jakieś pomysły i rozwiązania jak to można przeprowadzic w statystycznej JRG.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Marzec 04, 2006, 14:44:14
witam po przerwie, troche sie zmienilo, nie moglem znalezc przycisku odpowiedz ;)

wracajac do tematu, otóż to, gsr nie byłaby organizowana jak inne specjalistyczne grupy w PSP. ktokolwiek byłby na miejscu powinien, w miare ozliwosci, podjac akcje ratownicza. dlatego wazne jest zeby w trakcie szkolenia zawsze zwracac uwage na to zagadnienie. nie wiem, moze sie myle, ale na ile zdolalem temat zglebic (przez rozmowy ze  strazakami i szperanie w literaturze) to do tej pory zadawano sobie niewiele trudu by rowniez w tej dziedzinie wciaz sie doskonalic. np nie spotkalem sie nigdy z planem dzialania na wypadek koniecznosci uratowania strazaka a przeciez gdybysmy dokladnie przeanalizowali taka sytuacje (rowniez w konkretnych prawdziwych zdarzeniach, tzw studium przypadku) to mozna wyciagnac jakies konkretne wnioski ktore pozwolilyby udoskonalic prowadzone dzialania i uczynuc je bezpieczniejszymi a przede wszystkim mozna (co jest przeciez najwazniejsze) uniknac przynajmniej czesci sytuacji ktore prowadza do obrazen lub zgonow wsrod strazakow.
gribu: racja, ze przyklad musi isc od dolu i wlasnie to staramy sie rozruszac, bo wiadomo ze zasady funkcjonowania takiej potencjalnej GSR powinny byc okreslone na podstawie sytuacji panujacej w miejscu, gdzie grupa taka mialaby funkcjonowac (czyli JRG -> KM lub KP). Np. im wiecej JRG w miejscowosci lub w poblizu, moga one wzajemnie wspierac sie przy akcjach, ktore sa prowadzone w rejonie przydzielonym danej jednostce. ale mniejsza o to, bo ogolnie ktos taki program szkolenia powinien zatwierdzic, zeby wszystko bylo jak nalezy, bo jak nie bedzie nic takiego do zrealizowania w ramach programu, ktory powstaje na podstawie wytycznych w kierownictwie JRG (zatwierdzany zapewnie przez KM/P, ale nie wiem jak to jest, moze ktos wie??). z kolei wytyczne to zapewne sprawka biura szkolenia KG i przyznam ze mialem zadzwonic tam w tej sprawie i spytac, ale nie mialem czasu :) za to mam numery i nazwiska ludzi (ze strony KG PSP) http://www.straz.gov.pl/portal/kgpsp/pl/struktura/?_n=687 (http://www.straz.gov.pl/portal/kgpsp/pl/struktura/?_n=687) wiec moze uda mi sie dowiedziec jaki jest rzeczywisty stan rzeczy i co mozna zrobic ... pozdrro
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Maj 24, 2006, 10:33:11
Miło mi poinformować, że w majowym numerze Przeglądu Pożarniczego (http://www.ppoz.pl/nastepny.php), ukaże się artykuł, pt.
"Grupy Szybkiego Reagowania - teraz Polska", którego autorami są:
kpt. mgr inż. Szymon Kokot, asp. sztab. Dariusz Buk, i Witold Nocoń.


W artykule tym staramy się zaproponować wprowadzenie elementów tego, co za oceanem nazywa się grupami szybkiego reagowania, a co można też nazwać ratowaniem strażaków przez strażaków.
Podajemy pewne propozycje rozwiązań, biorąc przede wszystkim pod uwagę nasze realia.
Opisujemy (w ogromnym skrócie) działania podczas pożaru mieszkania w kamienicy w dwóch przypadkach:
- dwóch zastępów na miejscu akcji z obsadą 1+2 (GBA) i 1+2 (GCBA)
- dwóch zastępów na miejscu akcji z obsadą 1+5 (GBA) i 1+3 (GCBA)

Przypadku mniejszego od (1+2,1+2) nie rozpatrujemy, wychodząc z założenia, że taka sytuacja jest po prostu niedopuszczalna.

W zakończeniu artykułu chcemy:

Cytuj
zaproponować rozpoczęcie ogólnokrajowej debaty, która pomogłaby odpowiedzieć, czy szkolenie takie rzeczywiście jest potrzebne i w jakiej formie mogłoby być wdrożone do ogólnego programu szkolenia straży pożarnych. W tym celu zachęcamy do wzięcia udziału w dyskusji na forum internetowym Ratowniczego Banku Wiedzy (dział Taktyka Działań Ratowniczo-Gaśniczych) – www.strazak.pl/forum

Dlatego w najbliższej przyszłości otworzymy wątek pod takim samym tytułem w dziale Taktyka. Mamy nadzieję na owocną dyskusję. Niech ten artykuł stanowi pewną propozycję, a wspólnie zastanowimy się co dalej.

pozdrawiam

Witek
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Lipiec 18, 2006, 16:37:54
Jeśli jeszcze Was temat nie znudził, a mam szczerą nadzieję, że liczba ludzi tematem zainteresowanych będzie wzrastać, to polecam reportaż z ćwiczeń grup szybkiego reagowania w Santa Rosa w USA, autorstwa ogn. pchor. Jakuba Okólskiego, który miał przyjemność w tych ćwiczeniach uczestniczyć... jasny gwint... jak ja mu zazdroszczę...:)

Jest galeria zdjęć i 10 klipów wideo z tych ćwiczeń.

Jak zwykle na stronie: www.grupaszybkiegoreagowania.prv.pl (http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl)

Tam się po prostu ćwiczy ratowanie kolegów...
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Sierpień 21, 2006, 22:02:43
A tak w ogóle, to zagadnienie wzywania pomocy przez strażaków, jest trochę bardziej skomplikowane. mam w zamyśle napisanie na ten temat artykułu – tylko nie wiem kiedy się wyrobię..:)

No coż. Zajęło mi to rok, ale w końcu napisałem. Artykuł pt. "MAYDAY, MAYDAY, MAYDAY. Jak strażak powinien wzywać pomocy?" ukazał się w Przeglądzie Pożarniczym (07/2006, str. 34).
Jako, że na potrzeby czasopisma musiałem pierwotną wersję tego artykułu skrócić o połowę (chyba się na stare lata zaczynam rozpisywać ;) ), to pełną wersję tego artykułu możecie przeczytać na mojej stronie: grupaszybkiegoreagowania.prv.pl (http://grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/).

Ta wersja zawiera m.in. pełniejsze i dokładniejsze opisy rzeczywistych akcji, w tym komentarz strażaka, który sam nie zdołał wyjść z płonącego budynku. Zachęcam do lektury i dyskusji (w razie potrzeby można otworzyć nowy wątek).

pozdrawiam
Witek
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Styczeń 09, 2007, 17:21:13
Wracając ponownie do zagadnienia bezpośrednio związanego z omawianym tematem: miałem ostatnio przyjemność odwiedzić niemiecką straż pożarną w Hamburgu. Rozmawiałem tam z jednym strażakiem na ten temat i naprawdę był to niezły przypadek, bo przed wyjazdem miałem tylko chwile czasu, ale zapytałem o tego typu szkolenie i po prostu nie uwierzyłem w mój fart, gdy powiedział mi że jest entuzjastą tematu i że próbuje rozruszać całą sprawę.  Gość jest obecnie w korpusie aspiranckim albo podoficerskim (nie wiem jak to jest, ale wydaje mi się że mają 3 korpusy: szereg., asp, i ofic.) i że razem z kolegą z Berlina napisali nawet raport dotyczący analizy stanu obecnego i wprowadzenia pewnych zagadnień związanych z szeroko rozumianym pojęciem szybkiego reagowania, z naciskiem również na dysponowanie sił i środków do zdarzeń. Trwa zatem dyskusja zwolenników i sceptyków, która jak wyraził nadzieję mój kolega doprowadzi do zmian. Na czasie chyba jest tez wspomnieć, że straż w Niemczech przechodzi zmiany, w tym tez w zakresie zmianowego systemu pracy (z systemu 24h/16h/8h do 12h/12h), kurde jakie to wszystko znajome :D dostałem od niego kilka zdjęć, które wrzucam poniżej. Chłopaki ćwiczą ratowanie strażaków, włączają też do szkolenia zagadnienia z ratownictwa wysokościowego (linki, taśmy, węzły), bhp w ODO, przeszukiwanie, ewakuacja itp.:


(http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/Szymon/RIT_de1.jpg)

(http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/Szymon/RIT_de2.jpg)
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Styczeń 09, 2007, 19:52:03
(http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/Szymon/RIT_de3.jpg)

(http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/Szymon/RIT_de4.jpg)

(P.s. na wizjerach mają szpitalne ochraniacze na buty :) w sumie racja: folia + gumka, niezły patent, szybkie korzystanie)

mam jeszcze parę zdjęć, ale na razie nie spytałem kolegi, czy mogę je zamieścić, może niedługo się pojawią.
P.S. gdyby ktoś znał dobrze niemiecki i chciało mu sie posiedzieć nad tłumaczeniem, to mogę pozyskać wspomniany raoport od kolegi z Hamburga. Sam niestety nie dam rady, niemiecki (przynajmniej dla mnie) nie jest w połowie tak łatwy jak angielski ....


Tak na koniec dla wyrobienia poglądu na sprawę: Hamburg pow. 755 km², ludność 1,74 mln, Berlin powierzchnia 890 km², około 3,3 mln mieszkańców, Warszawa 1,7 mln mieszkańców i 518 km². Wprawdzie duze to miasta, ale skoro mają duże jednostki, to i pewnie dużo doświadczenia (nie odmawiając go nikomu, kto doświadczony sie czuje) ;)
pozdro
Szymon

p.s. na pewno wybaczycie powdojny post, chcialem dac wszystkie zdjecia ;)
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Luty 14, 2007, 11:04:50
Cześć
wybaczcie, że jedna wiadomośc po drugiej,. ale od dawna nikt nic tu nie napisał .... zajrzyjcie na stronę eGSR (link jak zawsze poniżej) i obejrzyjcie reportaz o odsłonięciu w Olsztynie pomnika poświęconego pamięci strazaków poległych na słuzbie. Mysle, ze jest to brdzo pozytywna inicjatywa,pokazująca, że zdrowie i zycie strazaka komus jednakl nie sa obojetne ...
pozdrawiam
szymon
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: JW23 w Luty 19, 2007, 20:50:26
Witold - no cóż sam pomysł może dobry ale powiedz mi jak taka grupa może funkcjonować w około milionowym mieście gdzie na służbie  w 7 jednostkach jest około 60 strażaków. Wzory zachodnie sąimoże dobre do naśladowania ale nie zawsze dają się zastosować w naszych realiach.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 19, 2007, 20:54:53
Grupa to jedno, a umiejętności to drugie...pisałem już o tym sto razy, ale generalnie jak coś się stanie to i tak trzeba będzie ratować i tak...stąd trzeba mieć jakiś "plan działania", umiejętności które trzeba ćwiczyć, ćwiczyć itd. itd...
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: JW23 w Luty 19, 2007, 20:58:34
Witaj Sajmonowski - bardzo pozytywna inicjatywa, tak trzymać wreszcie ktoś docenił naszą robotę. Wiem z autopsji że śmierć kolegi na służbie to przeżycie które tkwi w człowieku do końca, niestety ja mam na swoim kącie dwa takie traumatyczne przejścia i nikomu nie życzę tego, więc przy akcji należy nie tylko dbać o swoje bezpieczeństwo ale i o bezpieczeństwo swoich kolegów, żeby nie musieć odprowadzaćkumpla w ostatnią drogę i patrzeć na ból jego najbliższych. Pozdrowienia.  
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: JW23 w Luty 19, 2007, 21:04:48
Witold sory ale się chyba nie zrozumieliśmy, jak najbardziej pozytywną sprawą jest ćwiczenie i wyrabianie nawyków, które odruchowo można wykorzystać w stresujących i niebezpiecznych sytuacjach,  tylko chodziło mi o to że na zachodzie funkcjonują z większą ilością ludzi na zmianach, naturalne jest że gdy dochodzi do zagrożenia strażaka, to tak się kiruje akcją żeby część ludzi udzieliło mu jak najszybciej pomocy. Naszczęście przychodzą do straży młodzi i stany na zmianach idą w górę. Pozdrowienia.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Luty 19, 2007, 21:10:37
OK. Ja już też dawno doszedłem do wniosku, że w Polsce jeszcze DŁUGO temat "grup szybkiego reagowania" nie będzie wyglądał jak w USA - no ale nie w tym rzecz. Ale staram się robić (pokazywać) to co można (i być może trzeba będzie) zrobić, żeby kolegę uratować.

I serdecznie Ci z całego serca współczuję utraty kolegów....!!
Tytuł: w trakcie dzielenia
Wiadomość wysłana przez: BURY w Kwiecień 09, 2007, 20:51:46
WITOLD wyrzuc te grupy szybkiego reagowania bo jesli PSP sobie nie poradzi to OSP ma małe szanse skoncz ztym ze OSP może tworzyc grupy które będą nas ratować jesli strażak z PSP znajdzie się w szambie to OSP ma małe szanse mu pomóc szybciej kumple z PSP za dużo amerykańskich filmów teraz mnie zniszcz na forum jeśli gadam głupoty
Tytuł: w trakcie dzielenia
Wiadomość wysłana przez: Witold w Kwiecień 09, 2007, 21:00:07
Całkowite niezrozumienie tematu przez Ciebie. Przede wszystkim moja "grupa" jest tylko po to, żeby pewne rzeczy ćwiczyć i popularyzować (nie ma charakteru operacyjnego). Po drugie "grupy szybkiego reagowania" to nie grupy specjalistyczne jak np. grupy wysokościowe, tylko pewna idea którą można streścić w słowach "ratowanie strażaków przez strażaków" (sama nazwa "grupy szybkiego reagowania" pochodzi z angielskiego - po prostu tak się to w nazywa w języku angielskim).
Więcej na ten temat tutaj:

http://www.strazak.pl/forum/index.php?topic=40.0 (http://www.strazak.pl/forum/index.php?topic=40.0)
http://www.strazak.pl/forum/index.php?topic=2646.0 (http://www.strazak.pl/forum/index.php?topic=2646.0)

Ostrzegam że to dużo czytania. Jeśli jesteś zainteresowany, to napisz na priv. Na spokojnie pogadamy, mogę Ci co nieco wysłać.

Serdecznie pozdrawiam!
Tytuł: w trakcie dzielenia
Wiadomość wysłana przez: BURY w Kwiecień 09, 2007, 21:05:13
kurde spójrz co się dzieje w PSP teraz a później przeprowadzaj reformy mam nadieje że nie jesteś 8 godzinnym
Tytuł: ratowanie strażaków
Wiadomość wysłana przez: Witold w Kwiecień 09, 2007, 21:14:05
Łukasz!! Przeniosłem wypowiedzi do wątku na ten temat.
Wybacz, ale chyba nie zrozumiałeś idei tego co robię... pewnie się zdziwisz, że nie mogę być 8-godzinnym, ani podziałowcem, bo zwyczajnie nie jestem w PSP tylko w OSP.
Na spokojnie podyskutujemy.... ja na razie spadam i nie wiem czy dam radę dzisiaj...ale jestem gotów do rzeczowej i merytorycznej dyskusji. Nie unikam przeciwników, tylko z nimi spokojnie dyskutuję.

Na razie wybacz taką wymijającą odpowiedź, ale muszę spadać...
Na razie 3maj się! Pozdrawiam serdecznie

PS. Póki co sugeruję poczytanie tych kilku wątków do których linki zamieściłem.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: MIKO w Kwiecień 10, 2007, 15:30:19
Witold mam pytanie , bo widzę że interesujesz się ratowaniem strażaków . Spotkałeś się z uprzężami wszywanymi w kurtki strażackie , które można wyciągnąć i służą do bezpiecznej ewakuacji strażaka np. ciągnąc po ziemi . Są one umieszczone na karku kurtki . Temat niezbyt kosztowny , może polscy producenci też zaczęli by to stosować  ??

Pozdrawiam 
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: miggru w Kwiecień 10, 2007, 17:16:43
Mogli by stosować ale nie stosują. Ciężko ich przekonać do zrobienia nakolanników i lepszego krojenia materiałów, a co dopiero do takiej uprzęży.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Kwiecień 11, 2007, 22:40:15
@MIKO. Osobiście nie widziałem czegoś takiego. Czytało się coś to tu to tam. Nie da się ukryć, że dobra sprawa, ale w tym wszystkim co robię staram się raczej bazować na sprzęcie który jest w PSP - żeby nie wyszły z tego wszystkiego "pobożne życzenia". A zalety takiej uprzęży byłyby niepodważalne, np.:
- w ewakuacji poszkodowanego po schodach, tradycyjnie chwyta się za taśmy aparatu. Ale muszę On być dobrze zaciągnięte, żeby poszkodowany nie wyślizgiwał się, bo jak wisi na uprzęży, to trudno jest podnosić go na kolejne stopnie (oczywiście drugi strażak musi pomagać od dołu - inaczej nie da rady).
- w ewakuacji przez okno można by łatwo opuszczać poszkodowanego w ten sposób, że drabinę przystawiłoby się ponad okno a linkę przerzuciło przez szczebel nad oknem, co umożliwiłoby dość łatwe opuszczenie poszkodowanego przez strażaków znajdujących się na zewnątrz.
- przy ewakuacji po płaskim jest stosunkowo mniejszy problem, ale i tak tak uprząż by pomogła. Chyba łatwiej byłoby ciągnąć za taką uprząż niż za taśmy aparatu.

Ale tak jak już napisałem, może to dobrze a może źle, ale staram się skupiać, póki co, na sprzęcie który już jest...

@lukaszp:

Nie będę się rozpisywał, więc krótko:
1. Nieporozumieniem jest oskarżanie mnie o bezmyśle kopiowanie rozwiązań amerykańskich. Z kolei nie da się od nich uciec (choćby w nazwie "grupy szybkiego reagowania" - co faktycznie może mylić), bo właśnie w USA cała idea powstała i o ile mi wiadomo nikt na świecie nie ma tego tematu tak rozwiniętego jak amerykanie.
2. Nie chodzi o grupy specjalistyczne, tylko o przygotowanie sie na konieczność ratowania kolegi i to bez względu na obsady, sprzęt, czy obecną sytuację w PSP, która mnie osobiście nie podnieca, bo jestem ochotnikiem.
3. Polecam lekturę:
- jak wygląda sprawa GSR w USA przeczytasz tutaj (http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/articles/Grupy_szybkiego_reagowania_w_strazy_pozarnej.html)
- zarys tego co ja z kolegami proponujemy jako rozwiązanie w Polsce - tutaj (http://ppoz.pl/pwa506a.php)
ale najważniejsze są pewne umiejętności, czyli np.:
- zabezpieczenie poszkodowanego w strefie niebezpiecznej (http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/articles/pomoc_poszkodowanemu_strazakowi.htm)
- ewakuacja poszkodowanego  (http://www.grupaszybkiegoreagowania.strefa.pl/materials.htm#transport_01)

Jak będziesz miał jakieś pytania/sugestie - wal śmiało. Miłej lektury.

Witek
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: MIKO w Kwiecień 11, 2007, 22:56:01
Ok. pytałem tak z ciekawości . Widziałem jak jest to zrobione , akurat w kurtkach amerykańskich , koszt 20-30 zł . nie wiem czy któryś z polskich producentów wie że można coś takiego zrobić .

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Witold w Kwiecień 11, 2007, 22:58:35
A jak to dokładnie wygląda? To wymaga zapięcia np. taśmy piersiowej, czy raczej pod pachami biegnie i tylko na plecach się łączy??
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: MIKO w Kwiecień 11, 2007, 23:10:39
Pomiędzy warstwami kurtek wszyte są wzmocnienie z paska w miejscu łączenia rękawów z tułowiem ( wzmocnienie szwów dookoła ) , od nich idzie pasek ( 3-4 cm szerokości) , z zapasem wyprowadzony na karku , pod kołnierzem . Gdy go pociągniesz wysuwa się na około 40-50 cm . i możesz wygodnie ciągnąć strażaka np. po ziemi używając jednej ręki . ( a w miejscu uchwytu jest wszyte wzmocnienie by pasek się nie wrzynał w rękę ) 
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sajmonowski w Listopad 25, 2007, 20:11:00
http://www.ritrescuesystems.com/product_detail.php?id=86 (http://www.ritrescuesystems.com/product_detail.php?id=86)
http://www.ritrescuesystems.com/product_detail.php?id=28 (http://www.ritrescuesystems.com/product_detail.php?id=28)

mam od nich materiały, katalog i płytę, m.in. z wideo. Można zamówić przez ich stronę za darmo, mi przysłali to do Polski, z listem, że chętnie przyjadą na prezentację :mellow:

z resztą, zobaczcie więcej, firma wie co robi i tego amerykanom po prostu zazdroszczę!

http://www.ritrescuesystems.com/videos.php
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: mulat81 w Styczeń 11, 2018, 06:35:01
Temat ruszany kilka lat temu, troszkę inicjatyw oddolnych w między czasie , tragedia w Bydgoszczy , parę ucieczek przez okna z pożarów .... i dalej nic.... miedzy czasie wywalonych z służby  kilku ambitnych ludzi, i krew na rękach KGPSP... na które zakładane są kolejne rękawiczki aby ja ukryć.... polecam przeczytać uważnie art TK,
Dzięki Ci za to co robisz... Pozdrawiam
https://wspolczesnystrazak.blogspot.com/2018/01/wielkie-nieszczescie-dla-nas.html?m=1
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: nowy998 w Styczeń 11, 2018, 17:15:14
Jak ktoś widział zatwierdzony regulamin rozwinięć z pieczątką i podpisem lub pismo wprowadzające ten regulamin to proszę o wrzucenie zdjęcia
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: sherlock2 w Styczeń 12, 2018, 00:18:02
Sądzę, że w głębi duszy 90 % strażaków identyfikuje się z tym wpisem z linku.
Poza tym słyszałem, że w KG wykonywane są nerwowe ruchy i na szybko ściągani są ludzie do napisania nowego regulaminu. Czyżby zrozumiano tam w końcu, że odpowiedzialność polega nie na odkładaniu w czasie, zaciemnianiu i gadaniu a na ciężkiej pracy przy tworzeniu „systemowych rozwiązań organizacyjnych dla całego ksrg” (cytat z przywołanego bloga).
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sylwek w Styczeń 12, 2018, 05:45:25
Chciałoby się napisać, lepiej późno niż później. Ale dla dwóch strażaków i ich rodzin wcale nie będzie lepiej.
Jeśli masz rację to by to oznaczało przyznanie się do zaniedbań, czyli braku wprowadzenia tego typu dokumentu.
Z drugiej strony, jeśli coś takiego faktycznie powstaje w pośpiechu to jest spore ryzyko, że będzie miało merytoryczne błędy.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: mulat81 w Styczeń 12, 2018, 23:22:00
Jak ktoś widział zatwierdzony regulamin rozwinięć z pieczątką i podpisem lub pismo wprowadzające ten regulamin to proszę o wrzucenie zdjęcia

Zatwierdzonego nie widziałem, myśmy przeglądali propozycje/wzór, nawet jakieś pierwsze ćwiczenia wg niego sobie robiliśmy ale nasz nowy 12 stwierdził że to be, i w kosz i niestety nic w zamian nie przedstawił.... :zamknij:
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: sherlock2 w Styczeń 13, 2018, 18:59:30
Jak ktoś widział zatwierdzony regulamin rozwinięć z pieczątką i podpisem lub pismo wprowadzające ten regulamin to proszę o wrzucenie zdjęcia
nasz nowy 12 stwierdził że to be, i w kosz i niestety nic w zamian nie przedstawił.... :zamknij:

"Jaki pan taki kram". Widać ten 12 to owoc dobrej zmiany w PSP, więc "niedaleko pada jabłko od jabłoni".
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Eqinox w Styczeń 13, 2018, 20:28:03
Zatwierdzonego nie widziałem, myśmy przeglądali propozycje/wzór, nawet jakieś pierwsze ćwiczenia wg niego sobie robiliśmy ale nasz nowy 12 stwierdził że to be, i w kosz i niestety nic w zamian nie przedstawił.... :zamknij:
Ten cały regulamin to był krok od przywrócenia "starych czasów" i realizowania ćwiczeń w określonym czasie. Stoczyłem na tym forum wojnę z jednym z członków zespołu, po 2 czy 3 dniach z uwagi że ma funkcję moderatora wywalił swoje  własne wypowiedzi  bo nie był wstanie uzasadniać celowości wprowadzenia tego dziadostwa.
A już konkretnym przegięciem pały szefa zespołu było wytypowanie do składu zespołu producenta sprzętu pożarniczego który wtedy jako jedyny a teraz jeden z nie wielu produkuje dane wyposażenie. Wpuszczono lisa do kurnika...
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: madmax29 w Styczeń 13, 2018, 20:49:08
Tak czy siak temat ratowania strażaków totalnie leży u nas. Są tylko pojedyncze oddolne inicjatywy, ba, jest nawet prywatna firma szkoląca strażaków w tym temacie (swoja droga szkolenia są na mega wysokim poziomie). A w PSP? Strażacy nawet nie wiedzą jak i kiedy wezwać pomocy, dowódcy jak zareagować, wypadki są zamiatane pod dywan. Za to KG unormowała w SWD pozycje wpisów sygnalizatorów i wie ile jest na wyposażeniu indywidualnym, a ile zintegrowanych z aparatami, mimo że sami strażacy często nie wiedzą jak go nosić...
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Eqinox w Styczeń 13, 2018, 20:52:31
Tak czy siak temat ratowania strażaków totalnie leży u nas. Są tylko pojedyncze oddolne inicjatywy, ba, jest nawet prywatna firma szkoląca strażaków w tym temacie (swoja droga szkolenia są na mega wysokim poziomie). A w PSP? Strażacy nawet nie wiedzą jak i kiedy wezwać pomocy, dowódcy jak zareagować, wypadki są zamiatane pod dywan. Za to KG unormowała w SWD pozycje wpisów sygnalizatorów i wie ile jest na wyposażeniu indywidualnym, a ile zintegrowanych z aparatami, mimo że sami strażacy często nie wiedzą jak go nosić...
Maxiu jeżeli są na wysokim poziomie to walna forum nazwę firmy....
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: madmax29 w Styczeń 13, 2018, 20:56:03
Nie mam zgody by ją podawać, jak ktoś chce to znajdzie, ale dwa dni tam dały mi więcej niż wszystkie tego typu szkolenia na różnym poziomie kształcenia w PSP.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: robn w Styczeń 14, 2018, 00:53:06
Zatwierdzonego nie widziałem, myśmy przeglądali propozycje/wzór, nawet jakieś pierwsze ćwiczenia wg niego sobie robiliśmy ale nasz nowy 12 stwierdził że to be, i w kosz i niestety nic w zamian nie przedstawił.... :zamknij:
Widać było to za trudne dla niego do nadzoru (widać że biedny chłopina tego nie ogarniał) - ale to nie tylko u ciebie jest taka bolączka...

Eqinox - a ty panie krytykant jakie rozwiązania stosujesz?
Dobrze że są liderzy, którzy sami dochodzą do pewnych rozwiązań - i dobrze że szkolą za pieniądze, bo system kształcenia w PSP to zmulił się do dna. najważniejsze w psp to podpisać listę że się było na szkoleniu, obejrzeć prezentację, wypić kawę.... i nie przemęczać ludzi bo muszą być wypoczęci i gotowi w każdej chwili do profesjonalnych działań.

Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sylwek w Styczeń 14, 2018, 07:13:21
Ten cały regulamin to był krok od przywrócenia "starych czasów" i realizowania ćwiczeń w określonym czasie. Stoczyłem na tym forum wojnę z jednym z członków zespołu, po 2 czy 3 dniach z uwagi że ma funkcję moderatora wywalił swoje  własne wypowiedzi  bo nie był wstanie uzasadniać celowości wprowadzenia tego dziadostwa.
A już konkretnym przegięciem pały szefa zespołu było wytypowanie do składu zespołu producenta sprzętu pożarniczego który wtedy jako jedyny a teraz jeden z nie wielu produkuje dane wyposażenie. Wpuszczono lisa do kurnika...
Pan autor bloga to kumpel odwołanego przewodniczącego zespołu do spraw regulaminu więc dla mnie jest totalnie niewiarygodny.

Czyli po śmierci dwóch strażaków jesteś z siebie dumny i ciągle uważasz, że w straży jest zajebiście i nie trzeba nic zmieniać? 

Co do lanc to pomawiasz ludzi (w sensie art. 212 kodeksu karnego). Podobne rozwiązania były znane i stosowane w straży od wielu lat.
Patent na lancę został przyznany w 2003 roku https://www.google.com/patents/US6668939
Lance Fognail także były od dawna znane https://www.google.com/patents/DE10152757A1?cl=en&hl=pl
Firma Horpol sprzedaje od wielu lat lancę Taran  - występuje w polskiej wersji katalogu firmy POK z 2010 roku http://media.pok.fr/Catalogue/CAT_PL2010/WEB_APP/files/assets/basic-html/page37.html

Edit: podkreśliłem w cytacie, bo kolega nie pamięta co napisał
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Eqinox w Styczeń 14, 2018, 09:55:25
Czyli po śmierci dwóch strażaków jesteś z siebie dumny i ciągle uważasz, że w straży jest zajebiście i nie trzeba nic zmieniać? 
Nigdzie tego nie napisałem. Ale uważam, że ten regulamin był złym pomysłem (min. z uwagi na umieszczenie tam standaryzacji wyposażenia) oraz uważam, że żaden dokument nic nie zmieni w systemie szkolenia PSP!    Dopóki w szkołach i ośrodkach szkolenia strażaków będą uczyć w przeważającej wiekszości teoretycy a najtrudniejsze przedmioty w szkołach są niezwiązane z pożarnictwem.
Co do lanc to pomawiasz ludzi (w sensie art. 212 kodeksu karnego). Podobne rozwiązania były znane i stosowane w straży od wielu lat.
Kogo pomówiłem (i o co?)? Przecież prawdę napisałem, że producent lanc i podpór był w zespole opracowującym standaryzację i lance oraz podpory znalazły się w standaryzacji... Prawda? ( polecam art. 213 kk  :rofl: :rofl:)
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: mulat81 w Styczeń 14, 2018, 10:20:58
Regulamin nie był i żaden nigdy nie będzie idealny, ale przynajmniej kształtował system ćwiczeń/szkoleń , kryterium czasowe nie było dobrym pomysłem ale..... przynajmniej wiadomo było ile powinno  to zająć w sprzyjających warunkach i jeżeli znacznie było przekraczane to znaczy ze coś jest nie tak, dodatkowo przechodził człek na inna zmianę lub JRG wiedział mniej więcej czego się spodziewać, a tak to jest różnie. Co do standaryzacji to kg cały czas to robi, a niedawno żeby zakupić dla komediantów nowe wozy obniżyła wymogi dla slrr (zobacz co się ma na takim znajdować - żenujące ) i takowe wprowadza się żeby nikt się nie przyp.... i jeszcze jedno taki regulamin zawsze może ewoluować i jedna ważna sprawa byłoby w miarę jednakowo, a tak to teraz ambitni strażacy szkolą się w prywatnych firmach bo chcą żyć. ... bo szkoły i system kształcenia w PSP to burdelu, (a dowódca który skończył SA czy sorbonę 20 lat temu na takim poziomie niestety jest do dziś, bo żadnego szkolenia obowiazkowegi kg nie przewidziała) przynajmniej jakieś zeszyty /skryty szkoleniowe sie pokazują teraz doszły kolejne do konsultacji ale one teże mają wymogi sprzętowe 😎
PS mój były 12 stał się 02😕
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: MIKO w Styczeń 14, 2018, 12:49:46
Eqinox – wykasowałem ponieważ z koniem i to z klapkami na oczach realizującym na tym forum konkretne zamówienia nie wolno się kopać – po prostu szkoda czasu i energii. Wystarczy porozmawiać z kilkoma kolegami ZZ i szybko masz pełen obraz sytuacji, kto pod jakim NIC i w imieniu kogo. Egniox – wszystko jest wiadome, twoi koledzy mają jednak o wiele więcej zrozumienia do bolączek trawiących tą służbę i umieją dyskutować na argumenty. Podkreślam „dyskutować”.

Jak już wróciliśmy na chwilę do regulaminu to pewnie wiesz, że zespół powołuje się rozkazem 01 KG. Wpisano tam dość precyzyjnie, co regulamin ma zawierać i jakie zadania stawia przed zespołem 01 KG. Co z tym związane regulamin w pierwszej kolejności musiał spełniać oczekiwania zlecającego pracę i przez niego był odbierany. Bo chciałem przypomnieć, że był to jeden z nielicznych zespołów w PSP który zakończył pracę i to w terminie.  Między innymi standard wyposażenia, a w konsekwencji rozmieszczenia sprzętu był oczekiwany przez 01 KG jak również wielokrotnie 01 KG wspominał o gaszeniu np. mgłą wodną. Regulamin został przez niego odebrany i nie zwrócony do poprawek, a co z tym związane praca zaakceptowana i rozliczona.

Jak już o zbrodni mowa, że znalazłem się w tym zespole jako między innymi konstruktor i producent lanc, podpór itd. :) Odpowiedz sobie na pytanie co to miało za znaczenie. Min. 70-80 % JRG używa dziś lanc pewnie podobna ilość podpór. Napisałem  Ci wówczas, że niema to żadnego wpływu i miałem rację ponieważ postępu w technologii ratowniczej nie zatrzymasz. Albo coś się wpisuje i jest akceptowalne i ratownicy zabiegają by to używać albo nie. Twoje wywody wówczas nie miały żadnego znaczenia w temacie. Chciałem tylko zauważyć że ZZ debatują obecnie o SOI i głośno mówią, że posiłkują się wiedzą specjalistów. Rozumiem nie związanych z producentami  ^_^ Takie bicie piany przez Ciebie na zlecenie, które na nikim nie robi wrażenia.

Podsumowując z perspektywy czasu. Regulamin nie wszedł do szerokiego stosowania nie dla tego, że był dobry czy zły, a dlatego że w zespole zabrakło jednego brygadiera, który bardzo chce być twórcą rozwiązań systemowych w tym kraju tylko trochę mu trafnych przemyśleń brakuje. Kalkulując zyski i straty można było dla dobra tej formacji go dopisać i było by po problemie. To chyba największa tego zespołu porażka, że politycznie nie wyczuliśmy wówczas sytuacji. Reszta to mało znaczące dywagacje. Lepszy/gorszy, mniej/bardziej postępowy itd. to mało znaczące opinie w tym przypadku. Jak siadaliśmy do tworzenia tego byliśmy świadomi że KSRG nie jest gotowe na rewolucję, a jedynie możliwa jest powolna ewolucja. W taki sposób musiał by również ewaluować regulamin i taki był świadomy plan. Dziś czekamy na kolejną propozycję z którą chętnie się zapoznamy, zamieniając się tym razem miejscami do roli recenzentów.

Bynajmniej jednak nie uważamy w/w czasu za stracony, dziesiątki godzin dyskusji pozwoliło wielu z nas na wiele spraw patrzeć z innej perspektywy i to niewątpliwie członkowie zespołu w dużej części najwięcej tu zyskali. 

Co z tym związane nie spinaj się, twoje wypowiedzi nie robią na mnie wrażenia. Mogę Ci wysłać jedynie kartkę świąteczną wytrwałości w realizacji zleconych zadań na tym forum.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Eqinox w Styczeń 14, 2018, 13:51:07
Eqinox – wykasowałem ponieważ z koniem i to z klapkami na oczach realizującym na tym forum konkretne zamówienia nie wolno się kopać – po prostu szkoda czasu i energii. Wystarczy porozmawiać z kilkoma kolegami ZZ i szybko masz pełen obraz sytuacji, kto pod jakim NIC i w imieniu kogo. Egniox – wszystko jest wiadome, twoi koledzy mają jednak o wiele więcej zrozumienia do bolączek trawiących tą służbę i umieją dyskutować na argumenty. Podkreślam „dyskutować”.
Wykasowałeś bo zabrakło Ci argumentów do obrony swojej tezy lub idąc teorią spiskową "ktoś ci kazał usunąć", pisałem o tym wielokrotnie, że największym problemem służby jest biurokracja tworzona przez "turbo strażaków" niemających pojęcia o konsekwencjach swoich czynów.  Standaryzacja wyposażenia pierwszego wyjazdu jak nie ma standardu pojazdu, bądźmy poważni! Co jest łatwiej dopasować meble do domu czy dom do mebli?
Jak już wróciliśmy na chwilę do regulaminu to pewnie wiesz, że zespół powołuje się rozkazem 01 KG. Wpisano tam dość precyzyjnie, co regulamin ma zawierać i jakie zadania stawia przed zespołem 01 KG. Co z tym związane regulamin w pierwszej kolejności musiał spełniać oczekiwania zlecającego pracę i przez niego był odbierany. Bo chciałem przypomnieć, że był to jeden z nielicznych zespołów w PSP który zakończył pracę i to w terminie.  Między innymi standard wyposażenia, a w konsekwencji rozmieszczenia sprzętu był oczekiwany przez 01 KG jak również wielokrotnie 01 KG wspominał o gaszeniu np. mgłą wodną. Regulamin został przez niego odebrany i nie zwrócony do poprawek, a co z tym związane praca zaakceptowana i rozliczona.
Zgadza się to KG powołuje zespół ale już wcześniej ci napisałem te słowa:
Cytuj
Język polski jest bardzo bogaty i wiele spraw można przedstawić na wiele sposobów ( wprowadzając rozmówce w temat i ukierunkować jego myślenie o sprawie) np.:
1) nowatorski konstruktor sprzętu pożarniczego oraz strażak z wieloletnim doświadczeniem liniowym,
2) właściciel sklepu handlujący z PSP i OSP oraz druh OSP.
I tak przedstawiając sprawę pokazujesz tą samą osobę raz jako "idealnego " członka zespołu a za drugim razem "wątpliwego" kandydata ale to dalej ta sama osoba. Kwestia jak Ciebie przedstawiono.
Jak już o zbrodni mowa, że znalazłem się w tym zespole jako między innymi konstruktor i producent lanc, podpór itd. :) Odpowiedz sobie na pytanie co to miało za znaczenie. Min. 70-80 % JRG używa dziś lanc pewnie podobna ilość podpór. Napisałem  Ci wówczas, że niema to żadnego wpływu i miałem rację ponieważ postępu w technologii ratowniczej nie zatrzymasz. Albo coś się wpisuje i jest akceptowalne i ratownicy zabiegają by to używać albo nie. Twoje wywody wówczas nie miały żadnego znaczenia w temacie. Chciałem tylko zauważyć że ZZ debatują obecnie o SOI i głośno mówią, że posiłkują się wiedzą specjalistów. Rozumiem nie związanych z producentami  ^_^ Takie bicie piany przez Ciebie na zlecenie, które na nikim nie robi wrażenia.
Na jakie zlecenie? Ekspert związany z konkretnym producentem nie jest do końca wiarygodny! Min. 70-80% używa lanc? Skąd masz taką wiedzę, bo mam podejrzenie, że taka ilość nawet nie posiada nowoczesnych lanc gaśniczych  a co mówić o używaniu   :wacko:
Podsumowując z perspektywy czasu. Regulamin nie wszedł do szerokiego stosowania nie dla tego, że był dobry czy zły, a dlatego że w zespole zabrakło jednego brygadiera, który bardzo chce być twórcą rozwiązań systemowych w tym kraju tylko trochę mu trafnych przemyśleń brakuje. Kalkulując zyski i straty można było dla dobra tej formacji go dopisać i było by po problemie. To chyba największa tego zespołu porażka, że politycznie nie wyczuliśmy wówczas sytuacji. Reszta to mało znaczące dywagacje. Lepszy/gorszy, mniej/bardziej postępowy itd. to mało znaczące opinie w tym przypadku. Jak siadaliśmy do tworzenia tego byliśmy świadomi że KSRG nie jest gotowe na rewolucję, a jedynie możliwa jest powolna ewolucja. W taki sposób musiał by również ewaluować regulamin i taki był świadomy plan. Dziś czekamy na kolejną propozycję z którą chętnie się zapoznamy, zamieniając się tym razem miejscami do roli recenzentów.
Być może ten brygadier ma zdanie podobne do mnie, że regulamin rozwinięć nie powinien być łączony ze standardami wyposażenia a standardy wyposażenia powinny powstać po wprowadzaniu standardu pojazdu.
Co z tym związane nie spinaj się, twoje wypowiedzi nie robią na mnie wrażenia. Mogę Ci wysłać jedynie kartkę świąteczną wytrwałości w realizacji zleconych zadań na tym forum.
Wiesz co zauważyłem, że jak komuś ciężko idzie w dyskusji ze mną to zarzuca mi działanie na zlecenie tylko nikt nie precyzuje czyje...
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: MIKO w Styczeń 14, 2018, 14:26:36
I na tym zakończmy tą dyskusję, bo faktycznie czasami mi brak argumentów, może mi również szkoda czasu na pustą dyskusję nic nie wnoszącą do rzeczywistości   -_-

Jestem też zdania, że prywatny biznes ( ci sami ratownicy po służbie lub emeryci)  nauczą w obecnej chwili lepiej formację o zasięgu krajowym niż ona sama siebie  -_-
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Eqinox w Styczeń 14, 2018, 14:31:54
Jestem też zdania, że prywatny biznes ( ci sami ratownicy po służbie lub emeryci)  nauczą w obecnej chwili lepiej formację o zasięgu krajowym niż ona sama siebie  -_-
I tu się z tobą zgodzę tylko myślę, że odmienne mamy zdanie o przyczynach tego stanu rzeczy! Gdyż obaj uznajemy słabość formacji jednak różni nas recepta na ten stan rzeczy...
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: lesny w Styczeń 14, 2018, 16:20:39
Do kolegi związkowca.
1. Na całym cywilizowanym świecie standardy techniczne piszą producenci bo ci się na tym najlepiej znają (np. z punktu widzenia producenta strażak nie ma żadnej wiedzy o produkcji samochodów; dobrze jak umie je prawidłowo obsłużyć).
2. Ten producent, którego tak atakujesz jest w rzeczywistości mikroproducentem niszowego sprzętu, który ma wielokrotnie więcej wyjazdów niż ty jako członek OSP, a już na pewno więcej wiedzy w tych tematach.
3. Ten, który wstrzymał prace ma problemy z sumieniem do końca swoich dni. Przyszłe szlify generalskie tego nie przykryją. Jak mu się standardy wyposażenia nie podobały to niech napisze lepsze a nie uwala całą pracę nic w zamian nie dając. Swoją drogą to nieźle się kompromituje tymi swoimi standardami:
https://wspolczesnystrazak.blogspot.com/2017/12/profesjonalny-lekki-samochod.html
tu jest cła kwintesencja tych genialnych działań
4. Nic nie pomożesz takim działaniem temu trupowi, a tylko sprzyjasz by smród dalej się ściełał nad PSP. Strażacy zginęli i tego faktu nie zakrzyczysz.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Siedem w Styczeń 14, 2018, 17:35:49
Skoro nie może być regulaminu rozwinieć - czegoś naturalnie strażackiego z powodu m.in. lancy MIKO (fajna, mam i używam i kupiłem za pieniądze spoza psp) to wnoszę do głównego szkodnika prośbę o rozpoczęcie działań w celu usunięcia procedur medycznych. Z ich realizacji jestesmy często rozliczani a w straży jest większa spina z medyka niż z gaszenia. Tylko ignorant amator może się obawiać zagrożeń pochodzących od czegoś takiego jak regulamin rozwinięć. Co może wiedzieć o gaszeniu gość, który w straży gasił pożary przez telefon? Może się tylko głupio mądrować i faktycznie obawiać weryfikacji.
Rozwiązania z regulaminu w dużej mierze stosowane byly u mnie już przed tym opracowaniem i uwazam je za sprawdzone, dobre i profesjonalne. Wykonywanie zadań zgodnie z zatwierdzonym regulaminem zdejmuje część odpowiedzialności z KDR na rzecz tego kto to podpisał. Czy nie jest to dobre dla pracowników?  To pytanie retoryczne.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Eqinox w Styczeń 14, 2018, 18:56:57
4. Nic nie pomożesz takim działaniem temu trupowi, a tylko sprzyjasz by smród dalej się ściełał nad PSP. Strażacy zginęli i tego faktu nie zakrzyczysz.
Wycieracie sobie gęby wypadkiem w Białymstoku! Powtarzacie po raz wtóry, że zginęli Tak zgadzam się z tym ale ani ja ani Wy nie znacie przyczyny tego zdarzenia więc jak możecie pisać że wprowadzanie jakiegoś dokumentu, jakiejś procedury postępowania mogło by spowodować aby tego zdarzenia nie było! Do czasu zakończenia prac przez min. prokuratora nie przyjmuję waszych argumentów a wręcz z czystym sumieniem nazywać farmazonami!
3. Ten, który wstrzymał prace ma problemy z sumieniem do końca swoich dni. Przyszłe szlify generalskie tego nie przykryją. Jak mu się standardy wyposażenia nie podobały to niech napisze lepsze a nie uwala całą pracę nic w zamian nie dając. Swoją drogą to nieźle się kompromituje tymi swoimi standardami:
https://wspolczesnystrazak.blogspot.com/2017/12/profesjonalny-lekki-samochod.html
Dziękuję już wiem komu podziękuje jak go spotkam. Powiem ci szczerze gdybym miał władzę decyzyjną to też bym nie wprowadził regulaminu rozwinięć połączonego ze standaryzacją wyposażenia.
Co do standardów o których się wypowiada współczesny strażak to mam odmienne zdanie ale nie będę się tu produkował bo nie o tym jest wątek, jednego jestem pewny lepszy "goły" pickup niż insignia, superb czy inna megane.
2. Ten producent, którego tak atakujesz jest w rzeczywistości mikroproducentem niszowego sprzętu, który ma wielokrotnie więcej wyjazdów niż ty jako członek OSP, a już na pewno więcej wiedzy w tych tematach.
To niech w twojej KM/KP napisze SIWZ do przetargu i go wygra a potem ktoś tylko rzuci info do smutnych Panów w czarnych strojach a zobaczysz co za cuda będą się działy i jego wiedza ani liczba wyjazdów nie bedą miały dla nich żadnego znaczenia.
1. Na całym cywilizowanym świecie standardy techniczne piszą producenci bo ci się na tym najlepiej znają (np. z punktu widzenia producenta strażak nie ma żadnej wiedzy o produkcji samochodów; dobrze jak umie je prawidłowo obsłużyć).
 
Wymień 3 kraje europejskie...
Skoro nie może być regulaminu rozwinieć - czegoś naturalnie strażackiego z powodu m.in. lancy MIKO (fajna, mam i używam i kupiłem za pieniądze spoza psp) to wnoszę do głównego szkodnika prośbę o rozpoczęcie działań w celu usunięcia procedur medycznych.
Ja takiej przyczyny nie podałem. Moim głównym zarzutem do tego dokumentu jest to że stworzenie standardu wyposażenia zanim opracowano standard pojazdu jest porównywalne do budowy domu od dachu! 
Tylko ignorant amator może się obawiać zagrożeń pochodzących od czegoś takiego jak regulamin rozwinięć. Co może wiedzieć o gaszeniu gość, który w straży gasił pożary przez telefon?
   
Jeżeli o mnie kolega pisze to informuję że pierwszy raz pełniłem obowiązki dowódcy zmiany nie całe 4 miesiące po skończeniu szkoły  :rofl: :rofl:
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: madmax29 w Styczeń 14, 2018, 19:03:45
Cytuj
Wycieracie sobie gęby wypadkiem w Białymstoku! Powtarzacie po raz wtóry, że zginęli Tak zgadzam się z tym ale ani jak ani Wy nie znacie przyczyny tego zdarzenia
Właśnie, dlaczego jeszcze go nie znamy? I czy kiedykolwiek poznamy rzeczywiste przyczyny? O wprowadzeniu jakiejkolwiek realnej zmiany mającej wpływ na bezpieczeństwo podczas działań nawet nie wspominam.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: sherlock2 w Styczeń 14, 2018, 22:09:21
@Eginox to wyjątkowo cyniczny przykład postępowania związkowego aparatu pozostającego na usługach każdej władzy.
Szkoda na czytanie tych dyrdymałów czasu dlatego nie będę się odnosił do jego wpisów.
Warto natomiast zapoznać się z materiałem z załączonego linku bo obrazuje on na czym polega analiza problemu (w tym przypadku też śmierci),  która jest źródłem postępu.
http://wildfiretoday.com/documents/Thomas_Fire_Fatality_Green_Sheet.pdf
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: mulat81 w Styczeń 14, 2018, 23:58:24
https://youtu.be/CQ1DqAiPVE0
8:40 - upłynęło ponad pół roku a dalej nie znamy okoliczności???  A może szybko by coś trzeba bylo porawić aby sie nie powtórzyło? Domysłów , niedomówień dużo a może faktycznie gdyby te regulaminy obowiązywały jeden byłby do uratowania? ??? Bo wiedział jak wezwać pomc.... Od 2 miesięcy mam w jrg 2 młodych po szkoleniu, na temat zasad wyzwania pomocy nikt im słowa nie powiedział, a 4 miesiące się uczyli , myślałem że jeden przeoczył te zajęcia ale drugi potwierdził to samo.... wiec może i tutaj jeden spadł a drugi rozpoczął rat kolegi bez wezwania.... wiec czy może KG po części nie jest winna śmierci drugiego.... i teraz boi się przedstawić analizę aby ktoś ich nie obarczył współwiną, bo brak w szkoleniu ratowania strażaków przez strażaków , a takowe tematy były opracowane i poszły do szafy/kosza? To tylko moje domysły ale coraz bardziej się w nich utwierdzam jak patrze na to co się dzieje.. Może warto zapytać ilu widziało książkę na tema rit,  nie mówiąc o przećwiczeniu elementów tam zawartych w szkole??? Im dłużej będzie się to ciągło tym gorzej dla służby  :zamknij:
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: Sylwek w Styczeń 15, 2018, 12:18:24
Warto natomiast zapoznać się z materiałem z załączonego linku bo obrazuje on na czym polega analiza problemu (w tym przypadku też śmierci),  która jest źródłem postępu.
http://wildfiretoday.com/documents/Thomas_Fire_Fatality_Green_Sheet.pdf

Dokładnie. Tak to powinno się robić https://www.cdc.gov/niosh/fire/investigations/completedinvestigations/completedinvestigations.html
Można wyszukiwać wg różnych kryteriów, raporty z zaleceniami są ogólnie dostępne.
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: peterek w Luty 07, 2018, 16:28:26
Poza tym słyszałem, że w KG wykonywane są nerwowe ruchy i na szybko ściągani są ludzie do napisania nowego regulaminu. Czyżby zrozumiano tam w końcu, że odpowiedzialność polega nie na odkładaniu w czasie, zaciemnianiu i gadaniu a na ciężkiej pracy przy tworzeniu „systemowych rozwiązań organizacyjnych dla całego ksrg” (cytat z przywołanego bloga).
Skupiliśmy się ostatnio tutaj na pośredniej krytyce 01KG (obecnego???) za brak wprowadzenia regulaminu, zaniechania dot. zwiększenia bezpieczeństwa służby strażaków itp. Aby trochę "wybić z rytmu" obecnych krytyków KG że nic nie robi ta instytucja poniższy tekst:
 Wpadły mi ostatnio w ręce ciekawe dokumenty dotyczące obowiązujących przepisów BHP w PSP. Jak wszyscy wiemy naszą "biblią" jest rozporządzenie MSWiA z 16.09.2008 roku dotyczące BHP (moim zdaniem ten dokument powinien być najpierw w 100% dobry a dopiero później piszmy tzw. regulaminy rozwinięć). Mało strażaków już pamięta, że wprowadzane wówczas przepisy wzbudziły na dole czyli w komendach powiatowych/miejskich czy JRG zadawanie pytań na które przepisy BHP nie miały odpowiedzi, albo były to przepisy/odpowiedzi niejasne. I na bazie takiej oddolnej reakcji powstało pismo BKSW-II-0754/1-1/09 z 16.01.2009r podpisane przez ówczesnego zastępcę 01KG p. Kwiatkowskiego. W wielu miejscach tego pisma jest takie stwierdzenie odnośnie omawiania konkretnych paragrafów: "przewidziano do zmiany przy nowelizacji zarządzenia". Drugim pismem jest dokument z narady roboczej odbytej w KG PSP w dniu 25.01.2010 dla tzw. behapowców  gdzie w jednym z akapitów jest zapis: "dyrektor Tajduś zakomunikował, że została zaakceptowana grupa osób do stworzenia zespołu mającego za zadanie dokończenia prac w opracowaniu Organizacji BHP w PSP". Podczas tej narady przekazano uczestnikom projekt rozporządzenia MSWiA o zmianie rozporządzenia o BHP z 2008 roku !!!.
    Koledzy - mija już prawie dziewięć lat (!!!!) i nie ma żadnego efektu, ani widu ani słychu o dalszych pracach, nowelizacji albo pisani nowego rozporządzenia o BHP. A my posługujemy się i jesteśmy rozliczani w służbie z BHP przez przełożonych jak również - coraz częściej - przez organy zewnętrzne np. prokuratora z użyciem niedopracowanych i sprzecznych ze sobą przepisów.
  Jako jeden z przykładów niech służy tutaj przepis z rozporządzenia o BHP: 
§ 57. 1. W przypadku uzyskania przez kierującego akcją ratowniczą informacji o osobie poszkodowanej znajdującej się w strefie zagrożenia, kierujący tą akcją przyjmuje, że nastąpił stan bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia ludzkiego.
2. W sytuacji uzyskania informacji, o której mowa w ust. 1, strażak podczas wykonywania czynności ratowniczych może odstąpić od zasad powszechnie uznanych za bezpieczne, po wcześniejszym powiadomieniu o tym kierującego akcją ratowniczą lub dowódcy nadzorującego strefę zagrożenia.
  I dla porównania zapis z rozporządzenia o uprawnieniach KDR-a z 1992 roku:
§ 1. 1. Kierujący akcją ratowniczą lub innym działaniem ratowniczym prowadzonym przez jednostki ochrony przeciwpożarowej jest uprawniony do zarządzenia:
7) odstąpienia od zasad działania uznanych powszechnie za bezpieczne, z zachowaniem wszelkich dostępnych w danych warunkach zabezpieczeń, jeżeli w ocenie kierującego działaniem ratowniczym, dokonanej w miejscu i czasie zdarzenia, istnieje prawdopodobieństwo uratowania życia ludzkiego, w szczególności w przypadkach, gdy:
a) z powodu braku specjalistycznego sprzętu zachodzi konieczność zastosowania sprzętu zastępczego,
b) fizyczne możliwości ratownika mogą zastąpić brak możliwości użycia właściwego sprzętu,
c) jest możliwe wykonanie określonej czynności przez osobę zgłaszającą się dobrowolnie.
Mówiąc delikatnie zaniechania i zaległości naszej KG w różnych dziedzinach profesji strażackiej są ogromne. Ale obwinianie tylko obecnego 01KG bez cofnięcia się pamięcią do jego poprzedników jest nieuczciwe i wybiórcze.
pozdrawiam
ps.
1. dla rozluźnienia, z życia wzięty przypadek z regulaminów rozwinięć: nie dalej jak w dwa-trzy lata temu podczas inspekcji gotowości operacyjnej jeden z wysokich oficerów z KW podczas ćwiczenia na placu zmiany służbowej wyciągnął z kieszeni taką niebieską małą książeczkę wydaną przez KG PSP w 1990 roku - regulamin ćwiczeń z podstawowym sprzętem strażackim i oczekiwał sprawienia drabiny rozkładanej dł. max. 10m z podporami tak jak jest napisane w tej książeczce dla drabiny D10W. Na szczęście stary d-ca zmiany kuty był na cztery łapy i wskazał, że drabina w JRG jest "typu D10W" a nie jest drabiną D10W o której mowa w małej książeczce i ma swoją instrukcję obsługi wydaną przez producenta.
:rofl:
2. ciekawa opinia i krótka "analiza": https://www.ppoz.pl/zajrzyj-do-srodka/organizacka/953-absurdy-bhp   
 
 
Tytuł: Odp: Ratowanie Strażaków: Odpowiedzialność Czy Choroba?
Wiadomość wysłana przez: rastafarai w Luty 07, 2018, 18:04:33
Autor artykułu zna problem bardzo dobrze, bo u nich w KM niestety przy 40 stopniach wracają z akcji w pełnym i w helmach... wspolczulem im od zawsze.
Odnośnie regulaminu sprawiania to też kiedyś zmierzylem się z zadaniem sprawienia regulaminowo drabiny. Po szybkiej odpowiedzi "proszę wskazać regulamin mówiący o jej sprawianiu" tematu nie było.
Od dawna uczę, że obowiązuje nas instrukcja i na tej podstawie drabinę zs2100 uczyłem sprawiać w dwie osoby. Jak dwie sobie poradzą to w cztery tym bardziej 😉