Jeżeli chodzi o wyjazdy "niealarmowe" to radzę porozmawiać na ten temat z komendantem lub z wydziałem operacyjnym. Zasadniczo każdy wyjazd do zdarzenia (jakiegokolwiek) jest wyjazdem alarmowym i powinniście używać w trakcie dojazdu sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Różnie to w niektórych miejscach wygląda i bywa, że do pierdół typu konar jedzie się tylko na sygnałach świetlnych (zwłaszcza w środku nocy) - tak być oczywiście nie powinno ale tak jest
. Ale wracając do tematu powinniście zapytać w waszej komendzie na jakiej podstawie dyspozytor karze wam wyjeżdżać niealarmowo, zwłaszcza że sytuacja z pożarem sadzy którą przytoczyłeś nie jest "pierdołą" do której nie należy się spieszyć.
Natomiast jeżeli chodzi o tzw. cofanie dyspozycji to jest to zupełnie normalne. Jeżeli z przyjętego przez dyspozytora zgłoszenia wynika, że zdarzenie wymaga znacznych sił i środków to dysponuje je zgodnie z przyjętymi w danej komendzie procedurami. Po dojeździe na miejsce dowódca weryfikuje zgłoszenie i zdarza się, że osoba która zgłaszała np. pożar, troszeczkę "przejaskrawiła" sytuację i przykładowo z pożaru mieszkania wychodzi nam garnek pozostawiony na kuchence i trochę dymu przez to spowodowanego
. Dlatego nie ma sensu aby do czegoś takiego dysponowane było więcej niż jedno średnie auto, więc jeżeli jeszcze nie wyjechaliście to dyspozytor może wam polecić pozostanie w bazie. Może to w oczach mieszkańców widzących, że "syrena zawyła a strażacy nie wyjechali" wygląda niezrozumiale ale tak samo niezrozumiała była by wasza obecność przy zdarzeniu, przy którym w zasadzie nie ma już co robić. Pozdrawiam.