Może nie tyle "był", co awansował na oszołoma. Był dobry jako tuba PO, mógł wiele dobrego, ale spaprał sprawę. Czy nietrafione? Hm, życie pokaże. A biorąc pod uwagę udział Kukiza w protestach jednej grupki... Mam spore wątpliwości.
Nie ma polityka, który znałby się na wszystkim. Ale zostając na przykład ministrem - warto byłoby mieć pojęcie o swoim resorcie. Analogicznie: kandydując na prezydenta warto znać swoje potencjalne uprawnienia.
I nie: nie lepszy ktoś, kto nie ma doświadczenia i wiedzy, bo z takim samym powodzeniem można mnie skierować do dowodzenia akcją: też nie mam doświadczenia i mogę wszystko ślicznie spartolić, szczególnie, jak do pomocy dobiorę sobie takie same lebiegi, jaką ja w temacie jestem
I znowu porównanie z Palikotem, który zaczął od doradców tak znakomitych, ze mózg się marszczy. Umieli robić pieniądze. O polityce nie mieli pojęcia. Chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle.
Zgadza się: porównywanie nas do rozwiniętych krajów, które mają inną historię sama uporczywie wszystkim wytykam. Mogłabym nas porównać do Afryki - byłoby trafniej, bo kontynent ów też lata całe był rozgrabiany i "okupowany" przez kolonistów. I stało się dokładnie to, co u nas: koloniści sobie poszli, kontynent się podzielił na mrowie krain zarządzanych przez pazernych kacyków i są w czarnej... Afryce. Obniżenie u nas podatków dałoby akurat tyle, że pracodawcy więcej zgarnialiby dla siebie. Nie wierzysz chyba w teorię Korwina, ze podzielą się z Tobą - jako pracownikiem?
Nie rozważałam kolejności. Nie wymagaj za wiele przed pierwszym wiadrem kawy
Ja wiem, że prywatyzacja u nas to przewał - monstre. Ślepy by zauważył, że to, co działało znakomicie jako firmy państwowe i było opłacalne - nagle "przestało się opłacać" państwu, a zaczęło prywaciarzom.
Ludzie powiązani" zaczęli wywlekać majątek jakoś w okolicach początku lat 80. A później nastąpiły cuda typu: kierowca wrocławskiego MPK stał się szanowanym biznesmenem.Zdumiewające, że wszyscy inni nie, skoro to taka świetna fucha.
Do wymienionych przez Ciebie cudów dodałabym funduszowanie - upiornie nieopłacalne dla budżetu, a jednak rosnące w siłę - tu ukłon w stronę PiS, który zaserwował nam poza już istniejącymi - Fundusz Alimentacyjny.Cieszą się wszyscy.Szczególnie jego pracownicy na wyższych stanowiskach.
No właśnie nie było problemu, bo byłeś dopiero stażystą. No u pewnie komuś się nie spodobałeś, bo źle Ci z oczu patrzy, albo masz za wysokie IQ, czym wprowadzałeś w zakłopotanie przełożonych.
Wiesz, ile lat potrwa, zanim zatrudniane w ostatniej dekadzie absolwentki z rodziny osiągną wiek emerytalny? Przeleć się po urzędach: średni wiek to 30 - 50.
I nie chodzi o to, że mi ich żal, szczególnie, że większość faktycznie nie ma pojęcia o własnej robocie. Chodzi raczej o to, że to z Twoich podatków będą dostawać świadczenia, póki czegoś nie znajdą, a nie znajdą, b nic nie umieją prócz liczenia załączników.
No dobra... Jest taka służba i nie spełnia swoich celów zasadniczo.
Analogicznie to, co opisujesz w ITD ma miejsce w kwestiach socjalnych: placówki opiekuńcze typu DD albo DPŚ dostające krocie za nic przy jednoczesnym zabieraniu dzieci za biedę.
I nie, absolutnie nie jestem obrończynią uciśnionych matek - polkatolek, którym odebrano podle wszystkich ośmioro dzieci i zabrano w bonusie do schroniska 6 parchatych psów i tuzin kotów. Chodzi mi o przypadki, w których faktycznie wystarczyłoby zainwestować w usamodzielnienie. Ale właśnie po co? Skoro lepiej zapłacić dwa klocki od łba za bidul niż dać matce połowę tego i nauczyć ją, jak ma się obchodzić z forsą? Nie mówiąc już o cudzie podwójnej inwestycji w rodziny ze zdiagnozowanym alkoholizmem i przemocą.
Tylko co z tegpo wynika? Że kasa jest marnowana na pierdoły i rozwiązania, które nie trzymają się kupy?
Tylko pytanie brzmi: czy Kukiz o tym wie i jakie ma pomysły na rozwiązania?