Bez przesady panowie, z kontekstu wynika ze chodzi pewnie o mocno wyjazdowa, mocno konkurencyjna (w stawianiu sie rzeszy czynnych na alarm) OSP cierpiącą na swoiste "problemy pierwszego świata". Pewnie z tych co pierwszy wóz w 1,5 minuty, drugi w 2,5-3 i nie ma bata żeby się załapać nawet rowerem z 1 km (doliczmy np. ubranie butów w domu, czy nawet chwycenie ubrania na miejscu i skok do kabiny), co dopiero biegnąc.
Ale ja w temacie drugiego pytania.
I tu pojawia się kolejne pytanie - Czy traktujecie ekwiwalent pożarniczy jako rekompensatę za podświadomy stres (wieczna służba 24/7) i jednocześnie jako zwrot właśnie za uszkodzenia/nadwyrężanie pojazdów?
Absolutnie nie. Ani formalnie nie to jest to tym, o czym mówisz, ani takie traktowanie sensu nie ma.
Co do rekompensaty za "podświadomy stres": po pierwsze niedobrze coś takiego odczuwać, przecież można być chorym, kontuzjowanym, chwilowo zajętym nie cierpiącymi zwłoki sprawami, po prostu zmęczonym etc., no chyba ze jednostka ma 3-4 członków czynnych i nie ma opcji
. Jak się pada z nóg to można pager czy telefon wyłączyć i iść spać (kilometr od remizy przy zamkniętych oknach syrena już nie powinna obudzić). I nie oszukujmy się, przecież nie każdy wyjazd, szczególnie KSRG (ten stres to ewidentnie "luksusowy problem" OSP z trzycyfrowa liczba wyjazdów), to od razu wielki fajer "all hands" czy wypadek masowy. Choc sam np. denerwuję się jak mi ktoś wyjazd z podwórka zastawi i gonie od razu, nawet jestem poddenerwowany jak całymi tygodniami nic się nie dzieje (obłożenie jednostki 100-150 wyjazdów/rok), to uważam taki ciągły "podświadomy stres" za niebezpieczny odchyl, swoisty rodzaj FOMO i to trzeba u siebie zwalczać! Poza tym nie ma to wcale a wcale związku z wyjazdami. Mozna siedzieć i "się stresować" cały czas i przez 2 miesiące pechowo nie wyjechać. I gdzie ta rekompensata? Jest nawet taka koncepcja (mająca służyć m.in. prewencji podpaleń przez członków OSP), aby wypłacać ochotnikom ekwiwalent właśnie za samo "czuwanie". Ale do jakich patologii by to doprowadziło - chyba nietrudno się domyśleć.
Ekwiwalent jest za to, za co jest: ZA POŚWIĘCONY CZAS, ni mniej, ni więcej. Kto z niego zaoszczędzi, kto naprawi auto, kto dokupi sobie wyposażenia osobistego - jego brocha.
Znam tez takich co maja drugi samochód do "zajechania" m.in. do dojazdów do remizy
Zeby nie było, ze burżujstwo: z naciskiem na "m.in.".