Czegoś tu nie rozumiem - na początku autor pisze, że strażacy to jedna wielka rodzina, a kawałek potem, że boją się odezwać na zebraniu w kwestii tego problemu, "bo wiadomo czym to grozi". Otóż ja na przykład nie wiem czym to grozi. Jest problem, to po to są zebrania, żeby kwestie drażliwe poruszać i je rozwiązywać. Cała sytuacja wygląda tak, jakbyście coś tam chcieli z tym zrobić, ale nie do końca wam na tym zależy.
Podejdźcie do tego poważnie, wyłóżcie kawę na ławę z prezesem (czy z całym zarządem) i postarajcie się dojść do consensusu. Porozmawiajcie otwarcie, zróbcie głosowanie czy niech każdy z osobna zdecyduje się na to, czy ekwiwalent ma być wypłacany ratownikom czy przekazywany na poczet jednostki, a nie róbcie problemów tam gdzie ich być nie powinno.