Zawały, zasłabnięcia, utraty przytomności, urazy (do których straż w sumie niepotrzebna) - gdy nie ma na miejscu zespołu wyjazdowego a i reszta karetek w mieście powiatowym zajęta (albo sprawa na tyle pilna, że karetka może nie zdążyć dojechać 25km, gdy nie ma jej na miejscu a jest na wyjeździe), jeździmy. Rzadko PSK śle nam wtedy smsy, dzwoni do dyżurującego kierowcy a on w ciągu minuty-dwóch ma już ludzi (radzących sobie w temacie) i wyjeżdża. Czasami jeździmy też pomóc pogotowiu przy reanimacji, gdy jest długotrwała (i męcząca) a pełen zespół R z lekarzem i respiratorem dojedzie po dłuższym czasie. Boimy się tych zdarzeń, bo nigdy nie wiadomo co zastaniemy na miejscu, są to wielkie wyzwania, ale póki co zawsze wychodziliśmy/wychodzimy z nich pomyślnie, nikt nie miał do nas zastrzeżeń póki co. I tak za dużo zrobić nie możemy. Przy wezwaniach urazowych - opatrzyć, usztywnić, wiadomo. Utrata przytomności - udrożnienie dróg oddechowych, rurka UG, tlen... RKO - wiadomo.